separateurCreated with Sketch.

Były ateista i antyklerykał: „Bogu wystarczyło 30 sekund, by mnie przekonać, że droga kapłaństwa to jest TO”

ksiądz Krzysztof Kralka SAC
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W młodości był ateistą i antyklerykałem. Wszystko zmieniło się po pielgrzymce Jana Pawła II do Polski w 2002 r. Co takiego wydarzyło się w jego życiu, że zaledwie w 30 sekund zdecydował, że zostanie... księdzem?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

"Bogu wystarczyło 30 sekund, żeby mnie przekonać, że droga kapłaństwa to jest to" – mówi w rozmowie z Aleteią.

Ks. Krzysztof Kralka w młodości był ateistą i antyklerykałem. Całkowicie odwrócił się od Kościoła, nie praktykował, a przez wiele lat nawet nie przekroczył progu świątyni. Sam dla siebie był "bogiem". Wystarczyła zaledwie chwila, by Bóg całkowicie zmienił jego dotychczasowe życie.

Bóg zdobył jego serce w 30 sekund

Jako dziecko należał do oazy i śpiewał w kościelnej scholi. Jednak jego wiara – jako że oparta była głównie na tradycji – nie przetrwała próby czasu. Odszedł od Kościoła. Uważał, że to organizacja, która zniewala ludzi, sprawiając, że polskie społeczeństwo staje się zacofane światopoglądowo. Gdy w 2002 r. papież Jan Paweł II przybył do Polski, Krzysztof zastanawiał się jak przetrwać te kilka dni. A już na pewno nie zamierzał oglądać transmisji z pielgrzymki Ojca Świętego.

"Nie miałem w sobie ani chęci, ani pragnienia, by włączyć telewizor. Nagle poczułem jednak jakieś przynaglenie, by posłuchać słów papieża. Hasłem jego wizyty w Polsce było zdanie: «Bóg bogaty w miłosierdzie». Ojciec Święty opowiadał o tym, że Jezus umarł za wszystkich ludzi. Słowa wypowiedziane przez starego człowieka tak mną wstrząsnęły, że nie potrafiłem wstać z miejsca" – tłumaczy nam ks. Krzysztof Kralka.

Przyznaje, że z początku miał poczucie, że towarzyszą mu urojenia. Gdy rodzice poprosili syna, by pomógł im w pracach w przydomowym ogródku, on odmówił i odpowiedział, że nie może odejść od ekranu, bo ogląda papieża.

"Myśleli, że to taki wykręt z mojej strony. A dla mnie było to doświadczenie Boga, Jego miłości i akceptacji. Poczułem wtedy radość, wolność i ogromny spokój. Teraz wiem, że to było działanie Ducha Świętego" – wspomina pallotyn.

Życie czy śmierć?

Postanowił się nawrócić, ale okazało się, że Bóg oczekiwał od niego czegoś więcej.

"Powiedział, że ma dla mnie wyjątkowy dar. Kiedy zadeklarowałem Panu, że Go wybieram, to niemal natychmiast usłyszałem w sercu Jego odpowiedź, która brzmiała: «Zostań księdzem»" – wyjaśnia ks. Krzysztof.

Duchowny wyznaje, że tamta chwila wydawała się mu czymś abstrakcyjnym. "W pierwszej chwili powiedziałem «nie»! Nie wyobrażałem sobie siebie jako księdza. Byłem antyklerykałem i kapłan jawił się mi jako człowiek gorszej kategorii. Po ludzku była to dla mnie najgorsza opcja. Podskórnie czułem jednak, że taką właśnie drogę przygotował mi Bóg i to na niej dokona się uzdrowienie mojego wnętrza, przez co będę szczęśliwy" – tłumaczy.

Dlatego już po 30 sekundach powiedział Bogu „tak”. "Chciałem być szczęśliwy, doświadczać pokoju i radości, więc się zgodziłem" – wyjaśnia ks. Kralka. "To była szybka kalkulacja. Zdałem sobie sprawę, że albo będę wiódł życie takie jak do tej pory, czyli zanurzone w grzechu, albo wybiorę życie w świetle, jako kapłan. I to nie była decyzja między mniejszym lub większym dobrem. Nie! To był wybór między życiem a śmiercią" – podkreśla.

Pasja? Ewangelizacja i formacja chrześcijańska

Ks. Krzysztof wspomina, że przez wiele lat czuł się mało wartościowy. "Moje życie było nieustannym graniem, pokazywaniem się z jak najlepszej strony, co wiązało się z ciągłym nakładaniem masek. Ale Bóg potrafił przebić się przez ten cały fałsz" – opowiada pallotyn.

"Nie mam najmniejszych wątpliwości, że On nadal czuwa i mnie prowadzi. We wspólnocie, w której żyję, jestem już dwadzieścia lat" – dodaje. Kapłan posługuje w Pallotyńskiej Szkole Nowej Ewangelizacji. Prowadzi rekolekcje i spotkania modlitewne, uczy jak głosić Słowo, by przyciągać ludzi do Boga. Czuje radość, gdy widzi, że ktoś się nawrócił.

"Niedawno wróciłem z rekolekcji dla młodzieży, które odbywały się w Kielcach. Miałem tam dwa spotkania z osobami przygotowującymi się do sakramentu bierzmowania. Większość młodych ludzi przyszła tam tylko po podpis. To rodzice kazali im w takich spotkaniach uczestniczyć. Nie dało się tego ukryć" – mówi nam ks. Krzysztof. Jego zdaniem niestety dużo osób przychodzi na tego typu spotkania nie tyle dla Boga, co dla tradycji.

"Przez pół godziny starałem się pokazać młodzieży, kim jest Jezus, co dla nas zrobił, jak może wyzwolić nas z grzechu i słabości. Tłumaczyłem, co dzieje się z człowiekiem, który przyjmuje Jezusa do swojego życia. Wyjaśniałem, że tak po ludzku nie można pokonać zła. Zapytałem też, czy chcieliby, by Jezus wyzwolił ich z grzechu, czyli z tego, z czym sobie nie radzą. Po to, by zaprosić ich do realnego spojrzenia na wszystkie swoje zranienia. Na przestrzenie, w których doświadczają bezradności. To do nich należała decyzja, czy chcą oddać swoje życie Jezusowi, czy chcą, by to On stał się ich Zbawicielem" – opowiada ks. Kralka. "I ci młodzi ludzie pięknie przeżyli ten moment ofiarowania siebie Bogu. Warto by wiedzieli, że Kościół ma skarb, perłę, w postaci Jezusa, który jest odpowiedzią na nasze bolączki i trudy" – dodaje.

Jezus ma moc

Pallotyn tłumaczy, że jest jedynie narzędziem w rękach Stwórcy. Kapłan jeździ po całej Polsce, spotyka się z ludźmi, świadcząc o wielu cudach i łaskach. Rozmawia z ludźmi, zna ich trudne doświadczenia, bo sam kiedyś żył daleko od Boga i Kościoła. Nadal uważa się za słabego człowieka, który bez Boga nie może nic uczynić. "Stwórca ma plan zbawienia dla każdego człowieka" – mówi duchowny.

Ks. Krzysztof prowadzi również wieczory z modlitwą o uzdrowienie. W rozmowie z Aleteią dzieli się historią pana Mieczysława, który przeszedł udar i chorował na zapalenie pnia mózgu. Z trudnością utrzymał równowagę. By się nie przewrócić, chodził o dwóch kulach. Pewnego razu uczestniczył w modlitwie o uzdrowienie, którą prowadził ks. Krzysztof. Podczas modlitwy odłożył kule, przechodząc przez cały kościół. Nie miał już problemów z koordynacją ruchową i doświadczył wielkiej siły.

"Przyszedł do mnie, by podziękować i opowiedzieć mi jak się czuje. Nie potrzebował kul" – wyjaśnia ks. Kralka. I dodaje: "Jezus ma wielką moc uzdrawiania!".

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More