Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W nowy rok wpadamy trochę jak urlopowicze, którzy wracają po wakacjach do tzw. „normalnego” życia. Grudzień napędzały przygotowania do świąt i domykanie spraw, a potem przyszło sporo wolnego czasu, spotkań z rodziną i ogólnego rozprężenia. Tym, którzy dali sobie prawo do odpoczynku (zamiast wycisku, od którego nie zwalniają nawet wolne dni), udało się oddychać pełną piersią i być z bliskimi. Boże Narodzenie mogło też przynieść upragniony moment zwolnienia, refleksji nad życiem i spotkania z Bogiem, którego przyjście na świat świętujemy z pomocą tak wielu symboli: choinki, szopek, kolęd, światła. A po tym wszystkim do naszych drzwi puka styczeń z zimową codziennością i niepewnością, co takiego ten nowy rok przyniesie.
Brak wiary czy wiara "magiczna"?
Można argumentować, że 1 stycznia to jedynie umowna data, która nie ma wpływu na nasze życie i pewnie jest w tym sporo racji. Wkrótce przyzwyczaimy się do pisania daty z inną cyfrą na końcu, a - poza podwyżkami cen i wysokości składek ZUS - rzeczywistość nie przyniesie pewnie zbyt wiele nowego.
Na drugim biegunie znajduje się wiara, że z nadejściem nowego roku zmieni się niemal wszystko. I to na lepsze! Zmiany nie ominą również nas: w zależności od potrzeb schudniemy, zaczniemy biegać i zmienimy swoje życie w każdym aspekcie. Jest to wiara magiczna, która opiera się na entuzjazmie i życzeniowym myśleniu i, jak dowodzą statystyki, szybko ulatuje.
Nowy rok, nowy potencjał
Przyznam, że ja w tej styczniowej zmianie daty odnajduję duży potencjał. Będziemy w końcu o rok starsi, a nasze życie jest przecież drogą, na której nie dysponujemy niewyczerpanymi zasobami dni, tygodni i lat. Trudne uczucia, jakich doświadcza na przełomie roku wielu ludzi, mają związek z przemijaniem, lękiem przed przyszłością i pytaniem o to, na co mamy w życiu wpływ. Warto naprawdę się przy tych różnych uczuciach zatrzymać, dając sobie czas na podsumowanie tego, co za nami oraz zaplanowanie tego, co dalej.
Takie zatrzymanie będzie celebrowaniem naszego życia, siebie i więzi, jakie tworzymy z innymi. Bo przecież pojawiliśmy się na tym świecie nieprzypadkowo, więc jest co świętować. Lubię szczególnie celebrację w ujęciu Marshalla Rosenberga, który nazywał nią zarówno radość z dobra, w którym mamy udział, jak i opłakiwanie strat. Sensownie jest zapłakać nad tym, co było trudne i czego nam brakuje. Równie ważne jest jednak podziękowanie sobie, Bogu i innym ludziom za dobre i piękne doświadczenia. Już sam ten akt zbilansowania dobra, które przyszło – wyliczenie go, zapisanie, wypowiedzenie na głos – obniży poziom stresu przed wielkimi niewiadomymi kolejnych miesięcy. Bo będziemy mogli zauważyć, że mimo wszelkich wyzwań poradziliśmy sobie, a razem z trudami przyszły również ważne i cenne dary.
Wnioski na przyszłość
Refleksja nad minionym rokiem pomoże nam zobaczyć, czego potrzebujemy, a jednocześnie nie powtarzać popełnionych błędów. Przyznam, że choć nie wierzę w noworoczne postanowienia, to jedno wiem na pewno: zostawiając przyszłość losowi, pozbawiamy się wielu szans. Bez takiej twórczej refleksji będziemy po prostu zajmować się ogarnianiem bieżących spraw, jedna po drugiej. I skończymy rok 2023 bardzo zmęczeni, w dodatku niekoniecznie tam, gdzie chcielibyśmy być.
Żeby takiej sytuacji uniknąć, mogę spytać siebie o swoje marzenia. Co chciał(a)bym świętować za rok? W jakim miejscu być? Jaka / jaki „ja” mógłby się pojawić na końcu tego roku? Kiedy wypowiadamy na głos nasze marzenia, stają się one dla nas bardziej realne niż wówczas, gdy boimy się nawet o nich pomyśleć.
Wciąż bliżej życia, jakim chciałabym żyć
Nad ramą mojego łóżka wisi na ścianie niewielka tablica magnetyczna z ważnymi dla mnie cytatami. Jest tam też moje zdjęcie z dzieciństwa, na którym niepewnie wychylam się zza rogu tarasu w ogrodzie mojej babci. Widok tej małej dziewczynki na czarno-białej fotografii pomaga mi myśleć o tym, jakie życie chciałabym jej dać. Z czego by się ucieszyła i czego właściwie potrzebuje?
Wisi tam również wydarty z zeszytu skrawek papieru, na którym napisałam kiedyś: „Ja za rok”. Spoglądanie na to, jakie pragnienia były dla mnie wtedy ważne, pozwala mi sprawdzać czy sposób, w jaki działam odzwierciedla szacunek dla wytyczonych marzeń. Widzę też, że moja droga jest rozwojem, że mogę z pełnym uznaniem powiedzieć: jestem bliżej życia, jakim chciałabym żyć.
Na co zwrócić uwagę przy planowaniu nowego roku?
Dzielę się tym z wami, by dodać wam otuchy na przełomie roku i zachęcić was do potraktowania poważnie Waszych lęków i pragnień. Wszystko to, co się w nas pojawia w tym czasie, jest mądre i prowadzi nas do zadbania o siebie i swoje potrzeby. Obawa przed tym, jak to będzie, zaprasza do pielęgnowania tego, co po naszej stronie.
Boisz się o stan swoich finansów? Zapytaj siebie o konkretne scenariusze, które ten lęk tworzy. Co mogę zrobić, by one się nie zrealizowały? Marzysz o większej ilości wolnego czasu? To dobry moment, żeby zapytać siebie, jakiej rzeczy czy czynności powinnam powiedzieć „nie”.
Jeśli powoli zapełniamy kalendarze na 2023 rok, warto znaleźć w nich miejsce również na spokojny czas, który damy sobie oraz na wdzięczność i marzenia. Żebyśmy zaczynali nowy rok z miejsca wpływu, sprawczości i odpowiedzialności za siebie. Żeby zwiększyć nasze szanse na to, że za 365 dni będziemy świętować pojawienie się w naszym życiu tego, na czym nam zależy.