separateurCreated with Sketch.

„Małe końce świata”. Suicydolog wyjaśnia, dlaczego coraz więcej dzieci próbuje odebrać sobie życie [wywiad]

samobójstwa wśród dzieci
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Na każdą 28-osobową klasę przypada średnio dwóch uczniów po próbie samobójczej. Niekoniecznie z rodzin patologicznych. „Zgłaszają się do nas dzieci, które czują się niewidzialne we własnym domu. Piszą, że są beznadziejne, bezwartościowe i bardzo samotne” – mówi suicydolog Halszka Witkowska.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

"W 2021 roku 1496 dzieci i nastolatków podjęło próbę samobójczą, niestety 127 z tych prób zakończyło się śmiercią" – czytamy w raporcie platformy pomocowo-edukacyjnej Życie warte jest rozmowy. Dlaczego młodzi ludzie – 16-latki, 10-latki, a czasem nawet 8-latki – decydują się odebrać sobie życie?

Halszka Witkowska – suicydolog i autorka książki Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie – opowiada nam o "małych końcach świata", listach pożegnalnych pisanych przez dzieci oraz poczuciu winy i żałobie trwającej niekiedy aż po grób.

"Mamę bardziej interesują nowe paznokcie niż moje myśli samobójcze"

Magdalena Prokop-Duchnowska: Tylko w ciągu roku liczba prób samobójczych wśród dzieci wzrosła aż o 77 procent. Skąd ten nagły skok?

Halszka Witkowska: Duży wpływ na te liczby miała pandemia. Ten czas sprzyjał pogłębieniu problemów, które istniały już wcześniej. Izolacja społeczna i zamknięcie dzieci pod jednym dachem ze sprawcami przemocy tylko tę przemoc nasiliły. Dziecko nie miało gdzie uciec. Nie chodziło do szkoły, więc nie miało szansy z nikim o tym porozmawiać. Z kolei brak możliwości wentylowania emocji spotęgował nadużycia psychiczne. Ludzie byli zestresowani, martwili się o przyszłość, co z kolei sprzyjało częstszemu sięganiu po alkohol.

Wbrew pozorom, dzieci nie odbierają sobie życia wyłącznie z powodu "dużych", traumatycznych doświadczeń. Czasem wystarczy zaniedbanie emocjonalne. A z tym mamy przecież do czynienia w wielu – i to nie tylko patologicznych – rodzinach.

Zgłasza się do nas mnóstwo dzieci, które czują się niewidzialne we własnym domu. Piszą, że są beznadziejne, bezwartościowe i bardzo samotne. Że nie wiedzą, jak prosić o pomoc, a jak już decydują się poprosić, to rodzice nie chcą słuchać, bo nie mają dla nich czasu. Znajoma – pedagog w jednej z warszawskich szkół – mówiła, że pewna dziewczynka zwierzyła się jej, że mamę bardziej interesują nowe paznokcie niż myśli samobójcze córki.

W książce nazywa to pani "puszczaniem ludzkiego bólu mimo uszu".

Z perspektywy dorosłych problemy dzieci wydają się być niepoważne i mało istotne. Zapominamy jednak, że one przeżywają różne rzeczy po raz pierwszy. Pierwszy raz gubią portfel, pierwszy raz ktoś łamie im serce, pierwszy raz czują się oszukane i zdradzone przez przyjaciela. Młodzi ludzie nie nabyli jeszcze narzędzi do rozwiązywania kryzysów. Dystans i umiejętność odróżniania tego, co ważne, od tego, co mniej istotne, przychodzi z czasem. Dla dzieci ich zmartwienia to małe końce świata.

Ale gdy przychodzą z tymi "małymi końcami świata" do rodziców, słyszą często, że to nie są prawdziwe problemy.

Młody człowiek jest jeszcze bardzo elastyczny: wrażliwy, impulsywny, emocjonalny. On dopiero buduje swoją tożsamość. Dorosły pod wpływem emocji powie o kilka słów za dużo i zaraz o tym zapomni. A w dziecku te słowa będą się odkładać i kiełkować.

Jak po świeżej wylewce betonowej przebiegnie kot, to zostaną ślady łapek. Jak przejdzie po suchej i twardej – odcisków nie będzie. Jeśli dziecko słyszy, że jest nieukiem i nic z niego będzie, to te słowa mogą potem wracać do niego latami.

Pewna kobieta opowiadała, że mama mówiła do niej: "Jak nie posprzątasz pokoju / nie zaniesiesz prania do magla, to znaczy, że mnie nie kochasz". I dzisiaj, po wielu latach, wydaje się jej, że musi zrobić wszystko, o co ją poproszą, bo w przeciwnym razie nie zasłuży na miłość i przyjaźń. Skoro dzieci są w stanie uwierzyć w Świętego Mikołaja i we Wróżkę Zębuszkę, to tym bardziej uwierzą w to, że są głupie i niepotrzebne.

80 procent dzieci, które padły ofiarą przemocy seksualnej, jeśli nie zdecyduje się powiedzieć o swojej krzywdzie w ciągu 2 tygodni, nie zrobi tego już nigdy.

Stres, szybkie życie, skupienie na pracy – to nie są dobre warunki do rozmowy i uważnego słuchania.

Mamy dziś zdecydowanie mniej czasu na życie rodzinne. Brakuje ciepłych, długich rozmów. Jesteśmy przemęczeni i bagatelizujemy problemy dzieci, twierdząc, że mamy swoje, ważniejsze sprawy. Zamykamy dzieciom usta. Wolimy posadzić je przed ekran niż poświęcić czas i energię na wspólne spędzenie czasu.

Oczywiście nie chodzi o to, żeby skoncentrować się na obwinianiu wszystkich rodziców tego świata. My naprawdę żyjemy w trudnych czasach. Problemy finansowe, przemęczenie pracą i wyzwania, jakie stawia przed nami codzienność sprawiają, że bardzo trudno jest znaleźć czas na zaangażowane rodzicielstwo.

Jak to wpływa na nasze rodziny?

Pewien ojciec zwrócił się do mnie o pomoc, bo nastoletnia córka nie chciała z nim rozmawiać. Spytałam go o moment, w którym to się zaczęło. Przecież takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień. Ta córka wyznała mi, że nie chce rozmawiać z ojcem, bo przez ten rok odkąd nie mają ze sobą większego kontaktu, wydarzyło się tyle rzeczy, że nawet nie wiedziałaby od czego zacząć. Twierdziła, że jakby tata usłyszał o jej obecnych problemach, byłby przerażony. A ona nie miała siły i ochoty opowiadać mu o tym wszystkim, co wydarzyło się po drodze i spowodowało, że znalazła się w takim, a nie innym miejscu. Pamiętajmy, że wyrwa komunikacyjna nie tworzy się w piętnaście minut! To jest zawsze stopniowy, powolny proces.

Czyli duże znaczenie – również w kontekście prób samobójczych – ma nasza codzienna komunikacja.

Bardzo dużo prób samobójczych wywołanych jest silnymi doświadczeniami. Problem w tym, że jeśli mamy problem w komunikacji, to możemy się o tych problemach nigdy nie dowiedzieć. 80 procent dzieci, które padły ofiarą przemocy seksualnej – jeśli nie zdecyduje się powiedzieć o swojej krzywdzie w ciągu 2 tygodni – nie zrobi tego już nigdy.

Kropla drąży skałę, więc w którymś momencie czara może się przelać.

Doświadczenia i słowa krytyki odkładają się w dziecku czasem na całe życie. W pewnym momencie może się okazać, że plecak, który dźwiga, jest dla niego za ciężki. Tym bardziej, jeśli nie ma z kim porozmawiać, bo kolegów ma tylko na Instagramie.

A Internet? Wpływa na wzrost liczby prób samobójczych wśród dzieci? Nie mówię tutaj tylko o zagrożeniu hejtem, ale też o większym dostępie chociażby do wiedzy o metodach odbierania sobie życia.

Internet sam w sobie nie jest ani dobry ani zły. To tak jak z nożem – możemy nim pokroić chleb albo się skaleczyć. W sieci znajdziemy zarówno serwisy pomocowe, jak i fora i strony dotyczące samych metod samobójstw.

Znacznie większym zagrożeniem jest tendencja dzieci do budowania poczucia własnej wartości w oparciu o serwisy społecznościowe. Młodzi ludzie wrzucają zdjęcia na Instagrama lub filmiki na TikToka, a swój nastrój uzależniają od ilości zebranych lajków i serduszek. Sprawdzają w ten sposób, czy w ocenie znajomych są atrakcyjni, ciekawi i lubiani. Nagminnie się porównują. Jeśli wypadną gorzej, to zaczynają zastanawiać się, co jest z nimi nie tak.

Realnym zagrożeniem jest też możliwość wrzucania do sieci filmików z kolegą/koleżanką w roli głównej. Zdarza się niestety, że do wirtualnej przestrzeni trafiają nagrania zbliżeń seksualnych. Kiedyś takie rzeczy mogło zobaczyć maksymalnie kilkadziesiąt znajomych. A dzisiaj, w dobie Internetu, takie nagranie może trafić nawet do kilku tysięcy osób.

Listy pożegnalne dzieci

Dziecko nie zawsze mówi wprost o swoich problemach i emocjach. Po czym poznać, że jest w kryzysie psychicznym albo – co gorsza – ma myśli samobójcze?

Budzić niepokój powinny zmiany z zachowaniu. Na przykład, wcześniej radosne dziecko stało się smutne i apatyczne. Warto zwrócić uwagę na zaburzenia snu i/lub odżywiania, trudności w nauce, problemy z koncentracją, izolację, niedbanie o wygląd i higienę. Ale też na nadmierną nerwowość. Czasem może się nam wydawać, że coś jest przejawem buntu, a okazuje się objawem dziecięcej albo nastoletniej depresji.

Istnieje takie przekonanie, że jeśli ktoś mówi wprost o samobójstwie, to znaczy, że na pewno tego nie zrobi.

To jeden z najpowszechniejszych mitów. Badania wskazują, że nawet 80 procent osób planujących samobójstwo mówi o tym wcześniej osobom ze swojego otoczenia.

Co piszą dzieci w listach pożegnalnych?

Czytanie tych listów to zdecydowanie najcięższy element mojej pracy. To są bardzo dramatyczne zapisy. Przewijają się w nich takie problemy jak: bycie świadkiem przemocy fizycznej i seksualnej między rodzicami, borykanie się z niepełnosprawnością, poczucie bycia niechcianym dzieckiem. Te listy pokazują, z jak wielkimi problemami przychodzi czasem mierzyć się młodemu człowiekowi na tak wczesnym etapie życia.

Gdy dziecko odbiera sobie życie, rodzic musi zmierzyć się z wieloma pytaniami, ale i ogromnym poczuciem winy. Mógł przecież coś zauważyć, poświęcić dziecku więcej czasu, a może i zapobiec tragedii.

Dlatego stratę w wyniku samobójstwa określana jest mianem traumy. Wielu rodziców po takim doświadczeniu mówi, że ich życie skończyło się wraz z życiem dziecka. To jest bardzo trudne. Tym bardziej, że dochodzi jeszcze ostracyzm społeczny. Ludzie oceniają taką rodzinę jako patologiczną, pytają, gdzie byli rodzice i dlaczego nie zainteresowali się własnym dzieckiem. Mamy tendencję, by oskarżać, zapominając o tym, jak wielką tragedię ci rodzice teraz przeżywają.

Naturalne, że rodzice szukają własnych błędów. Zapewne takie miały miejsce, ale to nie jest tak, że zaniedbania opiekunów są głównym i jedynym powodem decyzji o śmierci samobójczej. Za zamachem na własne życie kryje się cała historia. Szukanie winy w sobie nie ma tu najmniejszego sensu. Ciężko ludzkimi siłami poradzić sobie z nieludzkim cierpieniem, dlatego konieczne jest tutaj wsparcie psychoterapeuty lub psychiatry.

Żałoba po samobójstwie różni się od tej, którą przechodzimy po "normalnej" śmierci?

Zadzwoniła do mnie kiedyś kobieta, która – mimo że upłynęło 15 lat od samobójstwa jej dziecka – wciąż zadawała sobie pytanie: "Dlaczego?". Ta myśl nie dawała jej spokoju. Samobójstwo jest tak wielką traumą dla całej rodziny, że potrafi trawić jej członków nawet do końca życia.

Jednym ze sposobów zapobiegania samobójstwom jest – zaraz obok rozmowy – ułatwienie dostępu do pomocy psychiatrycznej. Jak to się ma do zamykania niektórych dziecięcych oddziałów psychiatrycznych?

Na oddziałach psychiatrycznych przebywają często dzieci, które nie są chore psychicznie. Większość trafiających tam młodych ludzi boryka się z różnymi zaburzeniami lub jest po próbie samobójczej. Obecna reforma ma na celu odciążenie jednostek specjalistycznych. Chodzi więc o to, by jak najmniej dzieci musiało docierać do jednostek specjalistycznych, a jak najwięcej otrzymywało wsparcie psychologiczne na wcześniejszym etapie. Czyli np. w ośrodkach wsparcia psychicznego czy środowiskowych centrach zdrowia psychicznego. A tych ośrodków powstaje coraz więcej.

Nie chodzi o to, żeby budować tylko kolejne placówki. My mamy ogromne problemy kadrowe. To są zaniedbania, które powstawały latami, dlatego nie można oczekiwać, że zmiany pojawią się ot tak, na pstryknięcie palcem. Na efekt trzeba poczekać, ale te prace już się rozpoczęły. Tym bardziej ważne, byśmy tej pierwszej pomocy emocjonalnej udzielali sobie wzajemnie jak najwcześniej. Między innymi po to stworzyliśmy w naszym serwisie zakładki "bezpłatne miejsca pomocowe" i "bezpłatne numery pomocowe". Chcemy, by zarówno dzieci w kryzysie jak i ich rodzice wiedzieli, gdzie w okolicy mogą takie wsparcie znaleźć.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More