Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O pechu Wyspiańskiego, artysty multimedialnego, rozmawiamy z Magdaleną Laskowską, kuratorką wystawy w nowym Muzeum Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.
Małgorzata Bilska: Muzeum Narodowe w Krakowie (MNK) ma kilka oddziałów poza Głównym Gmachem. Stary Spichlerz, w którym się znajdujemy, jest jednym z nich i właśnie znalazł nowe zastosowanie – cały budynek służy sztuce Stanisława Wyspiańskiego. Dlaczego jego muzeum powstało właśnie tu?
Magdalena Laskowska: W Krakowie od zawsze była potrzeba znalezienia przestrzeni dla zaistnienia tego artysty. Miejsca, które by się z nim wiązało. Już w 1907 roku [zmarł 28 listopada 1907 roku – MB] radni miejscy zgłosili wniosek, aby stworzyć wystawę stałą jego dzieł. Potem były próby znalezienia budynku na jego muzeum. Proponowano Sukiennice. Po II wojnie światowej brano pod uwagę Dom Długosza i kamienicę przy ul. Karmelickiej, gdzie mieszkał. Muzeum powstało dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku – w kamienicy przy ul. Kanoniczej. Następnie przeniesiono zbiory do Kamienicy Szołayskich na Placu Szczepańskim. Po kilkunastu latach, ze względów konserwatorskich, musiały one niestety wrócić do magazynu. Problem w tym, że około 90 procent dzieł Wyspiańskiego jest na podłożu papierowym, co bardzo utrudnia zachowanie ich w nienaruszonym stanie.
Muzeum Stanisława Wyspiańskiego
Jak bardzo to podłoże jest nietypowe?
Do 1894 roku malował farbą olejną, ale był chory. Potem tworzył już tylko za pomocą pasteli, węgla, akwareli.
Chory?
Prawdopodobnie był alergikiem. Tak samo miał Władysław Skoczylas, Jan Rembowski... Kontakt z farbami olejnymi powodował u nich silne egzemy. Wyspiański miał też inne objawy, na przykład bóle brzucha.
26 lipca 1891 list SW do Karola Maszowskiego:
„[...] leżałem parę dni w łóżku z okropnymi bólami brzucha. Pokazało się (jak przynajmniej doktór utrzymuje), że z powodu zatrucia ołowiem z farb olejnych. – Wygląda to bardzo romantycznie, - - - ale jeszcze nie jestem zdrów - - - zupełnie, a co najgorsze – nie mogłem przez te sześć dni chodzić malować - - - ”.
W farbie był ołów, który źle działał na jego organizm. Musiał z niej zrezygnować. W 1894 roku powstał jeden z jego ostatnich obrazów olejnych: Planty o świcie. Malował akwarelami, potem przerzucił się już tylko na kredkę pastelową. Pewnie trochę z wygody. Potrafił portret zrobić w godzinę. Rysowniczy był w ogóle charakter jego twórczości – bardziej liczył się kontur niż walory malarskie.
Wyspiański „artystą multimedialnym”
Stary Spichlerz umożliwia wystawianie dzieł w bezpieczny dla nich sposób?
Z punktu widzenia konserwatora zabytków budynek spełnia najważniejsze warunki. Nie możemy pokazywać prac Wyspiańskiego non stop, w całej okazałości (tak jak na wielkiej wystawie w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie w 2017 roku) bo byśmy je zniszczyli. Tu zarówno światło jak i temperatura zostały właściwie ustawione. Poza tym co roku będziemy wymieniać “garnitur” dzieł. Kolekcja MNK liczy ponad 1100 dzieł. Jedne będą “leżakować”, inne pokażemy rotacyjnie. W tej sposób zahamujemy wpływ światła i innych czynników na degradację papieru.
Stanisław Wyspiański kojarzy się ze szkolnymi lekturami. Wystawa uświadamia, jak mało o nim wiemy. Był niesamowicie wszechstronny.
Jest to z pewnością najwybitniejszy polski artysta przełomu XIX i XX wieku. Był artystą “multimedialnym”.
Wszystkie dziedziny sztuki
Jest sala biograficzna, ale jest i teatralna...
Przed nią – sala typograficzna. Poznajemy go jako projektanta pięknej książki. Zreformował myślenie o czasopiśmie, o książce. W ogóle o druku. Był grafikiem. Był też projektantem mebli, odnowił sztukę użytkową. O architekturze wnętrz myślał w sposób niezwykle nowatorski. Zostawił za sobą styl secesyjny, poszedł w art déco, a nawet w ekspresjonizm. Projektowanie wnętrz popchnął w Polsce na nowe tory. Wyprzedził swój czas.
W muzeum można podziwiać jego kilimy, meble, tkaniny. No i był architektem, co widać w koncepcji Akropolis (projekcie zagospodarowania wzgórza wawelskiego, który nie został zrealizowany – makieta stoi w jednej z sal).
Są płaskorzeźby.
Tak, był rzeźbiarzem.
Ujmijmy to prościej. Stanisław Wyspiański zajmował się wszystkimi dziedzinami sztuki poza... komponowaniem? (śmiech)
Bardzo lubił muzykę, ale nie był wykształcony muzycznie. W jego utworach literackich, na przykład w Weselu, w Wyzwoleniu odgrywa ona ogromną rolę. Pomagali mu koledzy.
Jak Leonardo da Vinci
Porównuje go pani do Leonarda da Vinci...
Podobnie tworzył Michał Anioł. Poza rzeźbami, obrazami, ma wielki wkład m.in. w dramaturgię. Wyspiański – w polską literaturę, w tym w dramat.
Przez całe jego życie Polska była zniewolona. Sztuka nie była autonomiczna, pełniła rolę służebną wobec idei patriotycznych. Mistrzem stylu historycznego, patriotycznego w naszym malarstwie był Jan Matejko. Oprowadzając mnie po wystawie powiedziała pani przy witrażu Wyspiańskiego zaprojektowanym do katedry we Lwowie: tu jeszcze pojmował rzecz “po matejkowsku”, ale na witrażu obok widać, jak po wyjeździe do Paryża narodził się w nim artysta awangardowy. Jak mu się udało “przełamać” wpływ Matejki? Nie mógł sobie z tym poradzić choćby Adam Chmielowski (późniejszy św. Brat Albert). Chciał tworzyć inaczej...
Nie wiem czy on go przełamał tak do końca... Tak gigantyczny wpływ, jaki wywierał Jan Matejko na swoich uczniów – i całą polską sztukę, to było coś nieprawdopodobnego. Zachowały się listy, w których Stanisław Wyspiański i Józef Mehoffer piszą, że są już w stanie, powoli, wyrywać się z wpływu mistrza... Byli tego świadomi! I nawet kiedy go kontestowali, wiedzieli, że mają do czynienia z gigantem.
Kiedy do Paryża dotarł list z informacją, że Matejko zmarł, Wyspiański ogromnie to przeżywał. Wydaje mi się, że nie tyle się z tego wpływu wyzwolił, co go przeobraził. Weźmy jego witraże w katedrze krakowskiej – to jest przecież kontynuacja myślenia Matejki, który wcześniej chciał zrobić poczet królów polskich w witrażach. Z kolei dekoracja malarska i witraże w krakowskim kościele franciszkanów to jest to, co Matejko zaprojektował dla bazyliki Mariackiej... Tylko wszystko o „krok dalej”.
Jan Matejko stworzył w Krakowie doskonałą szkołę malarstwa i rysunku. Uczył na bardzo wysokim poziomie. To zaowocowało tzw. złotym wiekiem polskiego malarstwa. Wyspiański był wybitny, ale nie – jedyny.
Pech Wyspiańskiego
Uwikłanie sztuki w kwestie narodowe sprawia, że staje się hermetyczna. Nieczytelna dla ludzi, którzy nie znają kodu kulturowo-historycznego. Jak Wyspiański jest odbierany za granicą?
On miał przede wszystkim pecha, że tworzył w technice pasteli. Wożenie pasteli na wystawy (tak było już za jego życia) szybko je niszczy. A odbiór? W William Morris Gallery w Londynie właśnie jest wystawa, która pokazuje między innymi dużo dzieł Wyspiańskiego. On tam robi furorę. Jego artyzm jest na podobnym na poziomie co znanych, wielkich europejskich artystów, takich jak: William Morris, Gustaw Klimt, Alfons Mucha.
Tylko nie jest wypromowany.
Naprawdę miał pecha. Można go trochę porównać do Vincenta van Gogha. Tylko w Holandii jest zupełne inne myślenie o sztuce. Brat van Gogha był marszandem. Po śmierci malarza zaczął wraz z żoną szybko go promować – wydali jego listy itd.
Dobrze pamiętam, że van Gogh za życia sprzedał jeden obraz?
Dokładnie tak. Wyspiański był uznany za życia, ale kiedy zmarł, nie do końca miał kto zająć się jego spuścizną.
Zobacz ekspozycję Muzeum Stanisława Wyspiańskiego:
Obraża uczucia religijne?
Namalował przepiękne rzeczy do kościołów. Kiedyś Kościół był fantastycznym mecenasem kultury i sztuki. Trudno w to uwierzyć, patrząc na niektóre koszmarne budynki świątyń, nie mówiąc o kiczu w wystroju wnętrz. Co jego dzieła mogą dać dziś zwłaszcza katolikom?
Mamy ogromne szczęście, że jego wizja, jego projekty, zostały zrealizowane w kościele franciszkanów w Krakowie. W prezbiterium i nawie widzimy wybitne, piękne, awangardowe witraże jego autorstwa. W połączeniu z dekoracją malarską jego pomysłu jest to dzieło genialne. Istnieje, bo kościelni decydenci potrafili zaryzykować. Zamówienie projektu u takiego twórcy to było pewne ryzyko.
Bo będą protesty: obraża uczucia religijne! Warto ufać artystom.
Dokładnie tak. Złożyło się na to wiele decyzji. Wynajęli go architekci, w tym bardzo znany Władysław Ekielski. Przystał na to zakon franciszkanów. A on był też na to gotowy. Dobrze przygotowany, wykształcony w sztuce witrażu. Miał już przemyślany pobyt w Paryżu. Na powstanie dzieła złożył się szczęśliwy zbieg okoliczności. Dzięki odwadze ówczesnych braci można podziwiać witraże podczas mszy.