Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gerardo Ixcoy z dumą przedstawia się jako Gwatemalczyk. Jest nauczycielem i ma 28 lat. Aby w trakcie pandemii, w zeszłym roku, móc dzielić się „chlebem wiedzy” musiał wsiąść na rower, gdyż pracuje na terenach należących do Indian, praktycznie pozbawionych elektryczności, a tym samym komputerów czy aplikacji.
Co można zrobić dla dzieci indiańskich, które nie należą do przedstawicieli epoki cyfrowej? Zostawić je własnemu losowi, co już kiedyś miało miejsce tam, gdzie mieszka Gerardo?
Trzeba było prowadzić lekcje, i to w mobilnej sali. Nie było mowy o alternatywnych rozwiązaniach w postaci nauki zdalnej. Jak rozwiązać ten problem?
Rower dla dorosłych. Trzy koła i panel słoneczny. Pomysłowość połączona z miłością do najbardziej potrzebujących. Dlaczego indiańskie dzieci miałyby zostać pozbawione dostępu do edukacji? O uniwersalnych prawach się nie dyskutuje.
Nauczanie na odległość kija od mopa
W połowie marca zeszłego roku, kiedy spodziewano się najsilniejszej fali pandemii, w ramach walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa władze Gwatemali zarządziły zamknięcie szkół. Wtedy Gerardo postanowił spożytkować swoje oszczędności na zakup z drugiej ręki trójkołowego roweru dla dorosłych.
Następny krok polegał na przekształceniu go w mobilną salę lekcyjną. Gerardo wyposażył pojazd w zasłonki, które miały go chronić przed zakażeniem oraz w tablicę, aby z jej pomocą wyjaśniać uczniom różne zagadnienia obowiązkowe w szkole podstawowej, takie jak: ułamki, język ich przodków czy hiszpański… Zamontował również panel słoneczny do zasilania małego głośnika, aby móc nauczać z bezpiecznej odległości.
Wirus wymusił na nas wszystkich zachowywanie dystansu społecznego. Dlatego też rozwiązanie Gerardo przewiduje, że nauczyciel stoi na zewnątrz, podczas gdy uczniowie pozostają w domu.
Szkołę, w której naucza Gerardo, tworzą obecnie rozległe pola kukurydzy w zamieszkiwanym kiedyś przez Majów regionie Santa Cruz de Quiché.
Jego uczniowie to małe indiańskie dzieci z szóstej klasy podstawówki. Nauczyciel wozi ze sobą kij od mopa, aby odmierzać odległość między sobą a uczniami. To, że są na powietrzu nie ma znaczenia.
Lekcje solidarności
Gerardo od dziecka bardzo lubił się uczyć. Szkolni koledzy nadali mu przydomek „Lalito 10” (10 to najwyższa ocena w gwatemalskiej szkole). Dlatego też jego mobilna klasa nazywa się „Profe. Lalito 10”.
Z takim samym zapałem jaki przejawiał do nauki, Gerardo stara się odwiedzać swoich uczniów przynajmniej dwa razy w tygodniu, przemieszczając się na swoim „szkoło-rowerze”.
W tej części kraju, gdzie uczy „Lalito 10”analfabetyzm sięga aż 42%. Mieszkańcy tego regionu nie posługują się smartfonami, na które mogliby ściągać aplikacje niezbędne przy zdalnym nauczaniu czy wirtualnych lekcjach, albo dzięki którym mogliby łączyć się przez Zoom. Poza tym, rodziców dzieci nie stać na opłacanie pakietów danych komórkowych.
To nie jest dla Gerardo Ixcoya żadna przeszkoda. Uczniowie żałują, że spędza z nimi tylko kilka godzin tygodniowo i czekają na niego z utęsknieniem.
Po pierwsze dlatego, że jego wizyty są dla nich miłą odmianą w trakcie przymusowej izolacji. Po drugie, przez to, iż wiedzą, że w tym czasie, jaki może im poświęcić, muszą się skupić i przyswoić materiał.
Na „szkoło-rowerze Profe. Lalito 10” z jednej strony, tej przodem do uczących się dzieci, widnieje kolorowa ręka, sympatyczne emotikony oraz napis: „Powitania bez dotykania… aby uniknąć zakażenia”.
To prawdziwa lekcja bliskości i świadectwo nauczyciela z powołania.