separateurCreated with Sketch.

Św. Krzysztof uratował życie weterana wojny. „Dzięki niemu wróciłem do domu”

Stephen Franich Jr.
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Dzięki św. Krzysztofowi i prawdopodobnie wielu modlitwom moich rodziców wróciłem do domu” – mówi Stephen Franich Jr., weteran wojny w Wietnamie.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Św. Krzysztof i ja poszliśmy razem na wojnę” – opowiada Stephen Franich Jr. w krótkim wywiadzie dla „The Vietnam Experience”, który został udostępniony na kanale YouTube. Mężczyzna dzieli się osobistymi i wzruszającymi doświadczeniami, kiedy był żołnierzem armii Stanów Zjednoczonych i brał udział w wojnie amerykańsko-wietnamskiej. 

Stephen Franich Jr. w Wietnamie
Stephen Franich Jr. w Wietnamie

Koszmarna wojna w Wietnamie

Kiedy w 1964 r. Wietkong ostrzelały amerykański okręt, Stany Zjednoczone zdecydowały się wkroczyć do Wietnamu i rozpocząć działania wojenne wymierzone przeciwko oddziałom partyzanckim Narodowego Frontu Wyzwolenia Wietnamu Południowego. W wyniku tego konfliktu zbrojnego, trwającego ponad 10 lat, Amerykanie ponieśli ogromne straty, nie tylko materialne. Nie zdołali bowiem opanować silnie napierającej partyzantki komunistycznej. 

W trakcie działań wojennych zginęło 58 tys. żołnierzy USA, a blisko 155 tys. zostało poważnie rannych. Ci, którzy mieli szczęście powrócić do kraju, byli trwale okaleczeni. W wojnie amerykańsko-wietnamskiej brał udział także Stephen Franich Jr. Mężczyzna zdecydował się opowiedzieć swoją wzruszającą historię w wywiadzie dla „The Vietnam Experience”, opublikowanym na kanale YouTube. 

„Synu, pod żadnym pozorem tego nie zdejmuj”

Weteran wspomina, jak po powołaniu do armii, w 1969 r., musiał opuścić rodzinny dom. Pożegnał się z bliskimi ze świadomością, że być może nigdy już ich nie zobaczy. Gdy miał wsiąść do samolotu, usłyszał krzyk zrozpaczonej mamy. „Stephen, Stephen!” – wołała kobieta. Kiedy Franich się zatrzymał, rodzicielka wręczyła mu medalik z wizerunkiem św. Krzysztofa. 

„Synu, pod żadnym pozorem tego nie zdejmuj” – zakomunikowała ze łzami w oczach. Od tamtego momentu, mężczyzna się z nim nie rozstawał. 

Jednostka wojskowa Stephena Franicha Jr.
Jednostka wojskowa Stephena Franicha Jr.

„Przez cały czas, gdy byłem w Wietnamie, bez względu na to, co robiłem, dokąd jechałem, ten medalik zawsze był ze mną i nie nigdy go nie zdjąłem” – powiedział Stephen. 

W dalszej części nagrania weteran opowiedział o misjach ratunkowych, w których uczestniczył. Przywołał historię chłopaka, który zginął na polu walki. Wspominał, że od tamtego wydarzenia minęło 50 lat, a on ciągle nie może zapomnieć o młodym żołnierzu. Stephen przyznał, że wciąż wierzy w to, że kiedyś, już w Niebie, spotkają się ponownie. 

„Św. Krzysztof mnie uratował”

Wojna amerykańsko-wietnamska zbliżała się ku końcowi. Franich został zwolniony z wykonywanych obowiązków i mógł już powrócić do domu. Pamięta ten dzień, kiedy wszedł po tylnych schodach do budynku, bezpośrednio do jadalni. Objął mamę i wsunął jej przez głowę medalik ze św. Krzysztofem. 

„Twój chłopiec jest już w domu” – powiedział. 

Kobieta nosiła ten medalik, aż do śmierci. Po śmierci mamy, Stephen zatrzymał go dla siebie. 

Po kilku latach przekazał medalik wnukowi, który po ukończeniu szkoły średniej, wstąpił do armii amerykańskiej. Po zakończonej misji wojennej powrócił do domu. Podszedł do dziadka i założył mu na szyi medalik z wizerunkiem św. Krzysztofa. 

„Dziadku, twój chłopiec jest już w domu” – zadeklarował. 

Stephen zakończył rozmowę z „The Vietnam Experience” chwytającymi za serce słowami: „Nigdy nie uważałem się za bohatera, ale służyłem wraz z bohaterami. Zostałem zestrzelony trzy razy i kilka razy postrzelony, ale dzięki wstawiennictwu św. Krzysztofa i prawdopodobnie wielu modlitwom moich bliskich wróciłem do domu”. 

Cudowne interwencje świętych 

Niezwykła historia Stephena to jeden z wielu przykładów działania i obecności świętych. Oni pomagają nam w życiu i w rozmaitych sprawach, nawet tych, po ludzku beznadziejnych i trudnych do rozwiązania. Świadczą o tym liczne komentarze, które pojawiły się pod filmem. Internauci podzielili się tam cudownymi interwencjami z Nieba. 

„Moja historia jest bardzo podobna. Mama zawiesiła mi na szyi Cudowny Medalik. Ja też nigdy nie odrzuciłem żadnej misji wojennej, do której zostałem powołany. Nasz parafialny kościół znajdował się po drugiej stronie ulicy. Moja mama nigdy o tym nie wspominała, ale jestem pewny, że spędziła tam dużo czasu”;  

„Witaj w domu, Bracie. Byliśmy tam i nosiliśmy nasze medaliki św. Krzysztofa mniej więcej w tym samym czasie. Pojechałem do Wietnamu około 1972 r., a wróciłam do domu pod koniec 1973. Moja babcia miała medalik, poświęcony przez ks. proboszcza jej parafii i kazała mi go nosić, bo będzie mnie chronił. W tamtym czasie widzieliśmy mnóstwo akcji wojennych, inwazji, wycofania się wojsk i tak dalej. Niektórzy żołnierze wracali do domu. Część z nich, jak ja, zmieniła jednostki i działali w siłach specjalnych. Chociaż wielu kolegów wokół mnie zostało postrzelonych, mój helikopter nigdy nie został trafiony. Czasami opowiadam tę historię, ale nigdy nie słyszałem, żeby ktoś inny miał tak bardzo podobną do mojej” – to tylko niektóre z wypowiedzi.

Źródła: „The Vietnam Experience”/YouTube; churchpop.com; wielkahistoria.pl. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More