separateurCreated with Sketch.

Gdzie Bóg nie może, tam babcię pośle! List wdzięczności wnuków wszystkich pokoleń

Babcia z dorosłą wnuczką na spacerze
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W ostatnich latach w okolicach Dnia Babci krąży w intrenecie zdanie, które wiele osób umieszcza na tle fotografii uśmiechniętych i pięknych, choć pomarszczonych przez czas, twarzy: „Bóg nie mógł być wszędzie, więc wymyślił babcie”. Czy ta myśl nie jest bliska wielu z nas?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wspomnienie wnuczki

Moja babcia zmarła 13 lat temu. Kochałam ją tak bardzo, że jej odejścia nie potrafię na razie porównać z żadnym innym rozstaniem. Była od zawsze. I chyba nie ma dnia, w którym nie wspominam jej z wdzięcznością.

Była szybsza, niż słońce i zanim obudził się cały dom już pachniało kakao i świeże bułki. Krzątała się przy kuchni w fartuchu w granatową łączkę, żeby nie poplamić codziennej sukienki. A po śniadaniu, gdy już każde z wakacyjnych wnuków zdążyło pomarudzić i przetoczyć kilka wojen o sprawy najistotniejsze, zarządzała wymarsz do ogródka, gdzie przez kilka godzin pochylała się nad rzędami marchwi, buraków i dumnej kapusty, a my, usadzeni na kocu w kratkę, posyłaliśmy jej setki pytań i bezzębnych uśmiechów.

Sklep był po sąsiedzku i mimo trudności w zaopatrzeniu zawsze udało jej się tam znaleźć choćby landrynki. Były twarde i odradzane przez dentystów, ale czekolada na kartki nie wystarczała na całe wakacje, więc ulegała, choć po latach sadzę, że rodzice nie byli tak szczęśliwi, jak my, a ona musiała to przed nimi ukrywać.

Nauczyła mnie gotować, szyć i klękać do różańca. Nigdy nie zapraszała. Po prostu klękała wieczorem przy ławce w kuchni i przez wiele minut przesuwała w palcach brązowe paciorki. Jej ciało, zgięte wpół, było co prawda przyczepione do podłogi, ale ona, cała, prawdziwa, była w zupełnie innym miejscu. Nigdy nie mówiła: „Nie przeszkadzaj, teraz się modlę”. Można było przeszkadzać, ale w jej skupieniu było coś tak wielkiego i niedostępnego, że nikomu nie przychodziło do głowy, żeby ją wtedy o coś poprosić.

Pokazała mi, że miłość nie osacza, nie poucza, ale uśmiecha się i najczęściej milczy. Nie stawia żadnych wymagań za pomocą burzliwych i długich kazań. „Jeśli naprawdę kochasz dziecko naśladując miłość Pana Boga, to starasz się stworzyć w domu taką atmosferę, że ono, ogrzane w jej blasku i cieple, rośnie jak kurczak pod żarówką. I z wzajemności ufa rodzicom, nie ze strachu”. Nigdy nie wypowiedziała takiego zdania głośno, ale po latach, gdy analizuję sposób, w jaki okazywała miłość dochodzę do wniosku, że tak właśnie było. Dawała czas, czułość i ciepło. Bez reglamentacji.

W czasie liceum przyjeżdżałam do niej po lekcjach i zostawałam na noc. Udawało się to raz, czasem dwa razy w miesiącu, bo każdego popołudnia nauki i zajęć dodatkowych było dużo. Jednak to te popołudnia i wieczory spędzone z nią wspominam jako doświadczenia najważniejsze z tego okresu, a nie kółka teatralne i zajęcia z dykcji. Pakowałam plecak na dwa dni i z domu dziadków jechałam rano do szkoły. Pamiętam ich poranną krzątaninę, świeże bułki, kakao. Dziadka, który odprowadzał nie do furtki. Ale najcenniejsze w tych uczniowskich wypadach były wieczory. Babcia nie miała biurka i lampki do odrabiania lekcji. Wyciągała stół na środek dużej kuchni, żeby obejmowało go światło lampy i robiła mi stanowisko do pracy. Lubiłam to, że siadała w pobliżu z jakąś ręczną robótką, albo gazetą i czekała aż skończę i będziemy mogły porozmawiać. Ach, te rozmowy! A właściwie moje gadulstwo i jej zasłuchanie. Żadnych porad, słuchanie i słuchanie… Jej można było powiedzieć wszystko, bo potrafiła dochować tajemnicy.

Babcie, bądźcie blisko!

Ośmieliłam się dziś na ten osobisty ton i wspomnienie, bo we wdzięczności za moją babcię myślę o tych wszystkich paniach, które są już, albo dopiero będą babciami. I zależy mi, abyście Wy, które czytacie Aleteię były do głębi serca pewne, że jesteście potrzebne. Czasem trudno to od razu dostrzec. Czasem wnuczki i wnukowie nie potrafią wdzięczności okazywać. Często, niestety, Wy babcie czujecie się wykorzystywane – do opieki, do odbierania dzieci ze szkoły, do gotowania obiadów do słoików bez słowa dziękuję. Jednak nie rezygnujcie! Nie usuwajcie się w cień, żeby nie czuć się wykorzystywanymi. Bez Was nie ma dzieciństwa!

Kochane Babcie!

To nieprawda, że potrzebują Was tylko młodzi rodzice, którym trudno połączyć pracę zawodową z opieką nad maluchami.

To my, wnuki wszystkich pokoleń, potrzebujemy Was najbardziej.

To nieprawda, że gdy wybudują więcej żłobków, to Wasza rola się skończy.

To my, wnuki wszystkich pokoleń, potrzebujemy Waszej obecności, cierpliwości i mądrości.

To Wy jesteście tymi, które urodziły nasze mamy i tatusiów. W dorosłym życiu może Wam się nie układać z dorosłymi dziećmi, ale my, wnuki, niewiele rozumiemy z Waszych sporów. 

Potrzebujemy spędzać z Wami czas. Spacerować, odwiedzać biblioteki, parki, place zabaw i cukiernie. To Wy możecie nas zabrać do kościoła w ciągu dnia w tygodniu. Pokazać paciorki różańca, małą książeczkę z modlitwami i wytłumaczyć, że Pan Jezus jest bardzo samotny w złotym domku, czyli w tabernakulum.

To Wy potraficie lepić pierogi i piec najlepsze na świecie szarlotki, to Wy znacie przepisy na pierniczki i umiecie zrobić korale z jarzębiny.

To prawda, że „Bóg nie mógł być wszędzie, więc wymyślił babcie”. Rodzicom powierzył wychowanie, a Wam pozwolił się wyręczać w czułości i byciu zawsze blisko nas.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.