Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Mamo, macie jakieś plany na sobotę? Muszę iść do pracy, a nie mam co zrobić z dziećmi...” „Tato, mógłbyś odebrać dziś dzieci ze szkoły i przedszkola? Przeciągnie mi się w pracy i nie zdążę po nie na czas...” „Przenocujecie jutro wnuki? Chcieliśmy z Dominiką iść na koncert…”
Telefon do przyjaciela
Kto z nas – rodziców choć raz nie zadał takiego pytania mamie lub tacie? Która z babć i który z dziadków nie słyszał takich pytań z ust swoich dorosłych dzieci? Opieka nad dziećmi (i to jeszcze małymi) nie jest prosta. Szczególnie, gdy oboje rodzice pracują na etacie. Zdarzają się sytuacje podbramkowe, gdy do dyspozycji pozostaje tylko tzw. „telefon do przyjaciela”, którym najczęściej okazują się właśnie... dziadkowie.
Wybierając numer do „przyjaciela” mamy pewność, że ten odbierze i nawet jeśli nie zrobi tego od razu, to i tak w końcu oddzwoni. Mamy też pewność, że (przynajmniej w większości przypadków) nie odmówi. Mimo że czasem będzie to równoznaczne z wywróceniem planu dnia do góry nogami.
Gdy zostawiamy dzieci z dziadkami, możemy mieć pewność, że wrócą do domu najedzone, z odrobionymi lekcjami, ale przede wszystkim szczęśliwe, bo przecież „u babci i dziadka jest zawsze fajnie”.
Babcino-dziadkowe pogotowie
Wróciłem ostatnio z pracy do domu godzinę później niż zwykle. Byłem głodny jak wilk. I co zastałem? Nakarmione i gotowe do spania dzieciaki, a w piekarniku... ciepły obiad.
Pogotowie "babcino-dziadkowe" oraz pomoc doraźna, jaką zapewnia, to jeszcze nie wszystko. Gdy żonie skończył się urlop macierzyński, nasze małe szkraby trafiały (i nadal często trafiają) pod opiekę babci.
Dziadkowie przekazują wnukom mądrość, miłość i troskę. To z nimi nasze dzieci chodziły na spacery, odwiedzały place zabaw, gotowały w kuchni. Dziadkowie robią najlepsze herbaty, a babcie – kluski. Nie raz w domu słyszymy: „mamo, babcia robi jakieś inne te nuggetsy i jej są lepsze”. No cóż, z babciną sztuką gotowania się nie dyskutuje!
Czas i uwaga
Mieliśmy wielkie szczęście, że mogliśmy powierzyć nasze pociechy na wychowanie ich dziadkom, a naszym rodzicom. Ktoś kiedyś powiedział, że na swoje dzieci zwykle nie ma się czasu, bo przecież trzeba pracować i zarabiać. I dopiero, gdy człowiek osiągnie dojrzałość życiową, zyskuje tego czasu więcej. Wtedy właśnie może poświęcić go dzieciom, tyle że już nie swoim, a tym, które sprowadzili na świat ich synowie czy córki. I tak oto babcie i dziadkowie odnajdują często swoje nowe powołanie. Bo kto powiedział, że nie można odnaleźć powołania po pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce?
Za każdym razem, gdy odbieram dzieciaki od jednych albo drugich rodziców, dziękuję im. Doprawdy nie wiem, jak mógłbym jeszcze wyrazić swoją wdzięczność. To, co robią dla nas i swoich wnuków, jest piękne i nieocenione. Jestem przekonany, że tu, na ziemi, nie jesteśmy w stanie im tego wynagrodzić. Tego trudu nie da się przeliczyć na żadną ziemska walutę, zmierzyć w kilometrach czy też odważyć za pomocą wagi.
Boska waga
Jedyna waga, która mogłaby się w tym przypadku sprawdzić, to taka, która na jednej z szal stawiałby miłość. Z tym że taką wagę posiada chyba tylko Pan Bóg. I chociaż doskonale wiem, że czasem instytucja babci i dziadka ma już serdecznie dość tych wszystkich „gacków i łobuzów”, a poziom hałasu znacznie przewyższa ten, który są w stanie bez uszczerbku na zdrowiu zaakceptować, wiem, że nigdy nie przestaną swoich wnuków kochać. Bowiem każdy uśmiech i wylewne wyznanie miłości jest w stanie wynagrodzić im wszystkie poniesione trudy.