Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bogaty młodzieniec
To jeden z tych fragmentów Ewangelii, do którego wielu podchodzi bardzo nieufnie, a nawet z obawą. Chodzi o historię bogatego młodzieńca.
Jako człowiek bardzo majętny, a zarazem uczciwy i pobożny, przyszedł do Jezusa, pytając Go, co dobrego ma uczynić, aby otrzymać życie wieczne. Skąd to pytanie u człowieka, który – jak się okazuje – żył zgodne z nakazami prawa, przestrzegał przykazań, a więc, w oczach pobratymców, a nawet w swoich własnych, mógł uchodzić za sprawiedliwego?
Otóż wydaje się, że ów młodzieniec odczuwał jakiś brak, coś, co także nas często dręczy i napawa niepokojem, zmuszając do głębszej refleksji nad własnym życiem i relacją z Bogiem.
Coś nam mówi, że to zbyt mało
Niby żyjemy poprawnie, nikogo nie zabiliśmy, nic nie ukradliśmy; nie oszukujemy, szanujemy rodziców, mamy dobre relacje rodzinne, w niedzielę i święta chodzimy do Kościoła. Moglibyśmy więc na tym poprzestać, zadowalając się zwykłą moralną i religijną poprawnością opartą na tradycyjnych obyczajach i przestrzeganiu przykazań.
Jednak coś nam mówi, że to zbyt mało, że istnieje głębsze życie duchowe i relacja z Bogiem, która może być bezpośrednia, bardziej żywa, ekscytująca i dająca szczęście nie tylko w teorii, jako obietnicę na czas po śmierci, ale faktycznie już tutaj, w doczesności. Czy nie coś takiego kryło się w pytaniu młodzieńca?
Tęsknota za życiem wiecznym, którego odblask można uchwycić także w realiach doczesności, pośród ziemskich spraw? Czy nie takie pragnienia wybrzmiewają również w naszych dylematach? Gdyby zadowalała nas obietnica nagrody po śmierci, wystarczyłoby nam przestrzeganie przykazań. A przecież my pragniemy czegoś więcej dla naszej codzienności.
Dlatego szukamy i pytamy – jak młodzieniec – o tę brakującą cząstkę dobra.
Sprzedaj wszystko…
Problem pojawia się wraz z odpowiedzią Jezusa. Według relacji św. Mateusza, bogaty młodzieniec usłyszał następujące słowa: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną” (Mt 19, 21).
Czy może zatem dziwić jego reakcja? Miał przecież wielkie bogactwo. My zwykle nie jesteśmy majętni tak bardzo jak on. Ale i tak perspektywa, że mielibyśmy pozbyć się tego, co posiadamy, aby osiągnąć doskonałość w relacji z Bogiem, napawa nas wielką obawą.
Trudno przecież nawet wyobrazić sobie, że nagle sprzedajemy nasze domy i mieszkania oraz rozdajemy majątki, aby podążać za Jezusem. Rodzi się więc w nas pełne niepokoju pytanie, czy aby na pewno tego właśnie oczekuje od nas Bóg?
Bogata dojrzałość
Jeśli głębiej wniknąć w zapisaną przez św. Mateusza odpowiedź Jezusa, pojawia się w niej słowo τέλειος (teleios), które oznacza nie tylko „doskonały”, ale także „dojrzały”, „w pełni rozwinięty”.
Można więc uznać, że Jezus zaprasza bogatego młodzieńca do większej dojrzałości, do pełni duchowego rozwoju, który pozwoli mu, już tu, na ziemi, w podążaniu za Jezusem, doświadczyć przebłysków życia wiecznego.
Jak? Przez wewnętrzną wolność. W niebie nie będziemy gromadzić żadnych skarbów, a przecież wszystko posiądziemy w Bogu. W naszym życiu doczesnym możemy tego doświadczyć nie przez dosłowne sprzedawanie wszystkiego (ono wcale nie rozwiązuje przywiązania serca – wszak można przecież bez końca tęsknić za tym, czego się pozbyło), ale przez uczenie się wewnętrznej wolności; chodzi więc nie tyle o nieposiadanie, ile o nieprzywiązywanie się do dóbr, które posiadamy, aby nie przysłoniły nam głębszej relacji z Bogiem.
Do takiej właśnie duchowej dojrzałości zaprasza Bóg bogatego młodzieńca, a w nim i przez niego – każdego z nas.