separateurCreated with Sketch.

Koślawo, ale z miłością. Jak podarować dzieciom piękne świąteczne wspomnienia?

mama z córką przygotowują pierniki i dobrze się przy tym bawią
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dzieciom trudno jest połączyć w głowie obraz wkurzonego rodzica z płynącymi z radia kolędami. Święta kojarzą się z krzykiem, brakiem czasu i trzaskaniem drzwiami. Żadna ilość „magii świąt” nie wypełni potem pustki po emocjonalnym oddaleniu rodziców.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Każdy z nas zapewne pamięta, gdy jako dziecko czekał na święta i wiązał z tym dniem różne nadzieje. Najmłodsi wszystkimi porami skóry chłoną atmosferę przygotowań, zachwycają się dekoracjami i tęsknie wyglądają tajemniczej postaci przynoszącej prezenty. Z jednej strony wszystko staje się bajkowe i niezwykłe, z drugiej – jeśli święta mają dla nas znaczenie religijne – dzieci mają świadomość, że narodzi się Pan Jezus i że to wydarzenie powinno być dla wszystkich źródłem radości. Czasem jednak te piękne opowieści o świętach nie przystają do nerwowej atmosfery, zmęczenia i poziomu skłócenia domowników. A wtedy klimat świąt zamienia się w prawdziwy koszmar. Co robić, żeby tak nie było?

Radość i beztroska czy stres i napięcie?

Dobrze byśmy mieli świadomość, że dziecięca wrażliwość będzie w tym czasie wystawiać w naszym kierunku wszystkie radary. Nawet jeśli będziemy życzyć wszystkim „wesołych świąt”, dzieci łatwo dostrzegą nasze umęczenie przygotowaniami oraz stres spowodowany nierealnymi oczekiwaniami wobec siebie i innych.

Ilość napięcia w domu przed świętami może całkowicie przekraczać dziecięce możliwości. Gdy nie skalkulujemy rozmachu świątecznych planów adekwatnie do sił, wchodzimy w stan psychofizycznego przetrwania, odhaczając kolejne sprawy z listy. Rodzic w pośpiechu staje się mało dostępny – nie tylko dlatego, że ciągle jest wciąż zajęty, ale również z powodu szczuplejących w szybkim tempie zasobów.

Święta z irytacją w tle...

Gdy rozdźwięk pomiędzy wyobrażeniem o tym, jak cudnie powinno wyglądać Boże Narodzenie, a miejscem, w którym się znajdujemy, jest zbyt wielki, zaczynamy czuć złość także na siebie. Może również i wstyd, gdy u sąsiadów już dawno świecą świąteczne iluminacje, a nasze leżą jeszcze na strychu albo... na sklepowej półce.

Napięcie, pośpiech i złość na siebie sprawiają, że łatwiej jest nam zbywać dzieci, gdy przychodzą do nas z ważnymi pytaniami. Szybciej też denerwujemy się na nie bez powodu. A dzieciom niezwykle trudno jest połączyć w głowie obraz wkurzonego rodzica z płynącymi z radia kolędami. Święta kojarzą wtedy może i z choinką, ale także z brakiem czasu, trzaskaniem drzwiami, krzykiem, obrażaniem się i smutkiem. Żadna ilość "magii świąt" nie wypełni w sercach dzieci pustki po emocjonalnym oddaleniu rodziców.

Zabawa w przygotowania?

Jeśli chcemy podarować dzieciom wspomnienia radości świątecznych przygotowań, warto, byśmy już sam ten etap potraktowali jak świętowanie i zabawę. Zamiast śmiertelnej powagi – która nawet ubieranie choinki może zamienić w przykry obowiązek – pomyślmy o tym, że ważniejszy od efektu jest... proces.

Co jeśli dzieci zapamiętają, że każdą powieszoną przez nie bombkę trzeba było poprawić, a każdy pierniczek wykroić na nowo? Owszem – może faktycznie wszystko będzie równe i poprawne. Ale czy przy okazji nie nauczymy dzieci wątpienia we własną kreatywność? Czy nie pokażemy im, że nie są dla nas wystarczające? Aż wreszcie, czy w sztafecie pokoleń nie zaowocuje to kolejnym zestresowanym dorosłym, żyjącym w cieniu własnego perfekcjonizmu? Lepiej jednak, jeśli zapamiętają krzywe dekoracje, ale i dom pełen ciepła i miłości.

Mniej znaczy więcej

Z naszymi obciążeniami tradycją przesytu na stole i wyśrubowanymi normami w dziedzinie sprzątania możemy spokojnie założyć, że mniej znaczy więcej. Możemy ugotować mniejsze ilości jedzenia, ale więcej się przytulać. Mniej konsumować (cierpiąc potem tak, jak w żaden inny dzień w roku i nie mogąc zasnąć z przejedzenia), a zamiast tego ułożyć razem puzzle czy pójść na spacer po malowniczej okolicy. Zjeść tylko bułeczkę z makiem i popić ją kubkiem kakao, za to siedząc na podłodze i rozmawiając z najbliższymi o tym, co ważnego dzieje się w nich oraz w nas.

Tworzenie wspomnień dla dzieci nie polega na tym, by mnożyć wspólne zajęcia: wycinanie szopki z papieru, lukrowanie pierniczków tysiącem kolorów czy ręczne haftowanie bombek. Zwłaszcza gdy zdajemy sobie sprawę, że mogłoby pozbawić nas to resztek sił. Świąteczna bliskość to dawanie dzieciom znać, że są dla nas kimś ważnym (ważniejszym niż idealny wygląd domu i dwanaście potraw na stole), ciekawym i że lubimy spędzać z nimi czas.

Choinka ubrana w stare widelce i kawałki włóczki

Uosobieniem świątecznej bliskości jest dla mnie opowieść o staruszku Findusie i kocie Pettsonie – Goście na Boże Narodzenie, napisana i zilustrowana przez Svena Nordqvista. Ponieważ Pettson skręcił kostkę, para bohaterów nie może zrealizować świątecznych planów. Pozostaje im więc uruchomienie kreatywności. Na choince zmontowanej z kawałka deseczki i pociętych gałązek wieszają kawałki włóczki i stare widelce. Prezenty własnego autorstwa okazują się cenniejsze niż te kupione. Wzajemna troska i pomoc zostaje zwieńczona świętowaniem więzi. Ale nie w atmosferze wyreżyserowanej doskonałości świątecznego przyjęcia, ale z przypadkową zbieraniną sąsiadów z wioski, którzy na wieść o kłopotach bohaterów książeczki, solidarnie ruszają ze wsparciem.

Jeśli Bóg rodzi się pośród nas jako człowiek po to, byśmy stali się bardziej ludzcy, warto w centrum świętowania – zamiast rzeczy – postawić człowieka. Szczególnie tego małego, który w czasie świąt ze swoją dziecięcą wrażliwością szczególnie potrzebuje naszego uśmiechu i obecności.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More