Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wszystkiego nauczył mnie mój syn
Aleteia: Antonio, jest pani matką błogosławionego. Proszę przed nami odkryć swoją tajemnicę. Co pani takiego zrobiła, żeby wychować świętego?
Antonia Salzano: Osobiście nic nie zrobiłam. Dałam tylko mojemu synowi podstawy, które wszyscy rodzice powinni dać swoim dzieciom. Carlo chodził do żłobka i przedszkola, gdzie otrzymał religijne wychowanie. Poprosiłam o chrzest dla niego, ale ja sama wychowywałam się w rodzinie bez fundamentów religijnych. Mój ojciec był wydawcą, ciągle przebywał w otoczeniu pisarzy, i w tym środowisku nikt nigdy nie mówił o wierze. Moją pierwszą mszą była msza pierwszokomunijna, drugą - msza z okazji bierzmowania, a trzecią - moja msza ślubna.
Podkreślam jeszcze raz, że wszystkiego nauczył mnie mój syn, Carlo. Już jako dziecko odznaczał się wielką pobożnością: jako trzylatek przechodząc koło kościoła zawsze chciał wejść do środka, żeby pozdrowić Jezusa w tabernakulum i przynieść kwiaty Madonnie. W wieku czterech i pół roku czytał Biblię, żywoty świętych i odmawiał różaniec. O ile w przypadku św. Teresy z Lisieux wychowawcami w wierze byli rodzice, o tyle w przypadku Karola role się odwróciły. To on mnie ratował, on mnie wychowywał w wierze.
Co wyróżniało Carlo spośród innych chłopców w jego wieku?
Jak powiedział Jan Paweł II: jeśli otworzymy drzwi Chrystusowi, nasze życie się zmienia. Każde zwyczajne życie staje się nadzwyczajne, jeśli przeżywać je w Chrystusie, dla Chrystusa i z Chrystusem. Tak postąpił Carlo. Tak postępował we wszystkich sprawach, od najmniejszych do największych, takich jak pomoc w domu, pomoc dzieciom, które były ofiarami molestowania, osobom z trudnościami, z niepełnosprawnością, bezdomnym, którym przynosił żywność i koce.
Później zaangażował się głównie w apostolat. W wieku dziewięciu lat czytał podręczniki informatyczne, które kupował na politechnice w Mediolanie. Uczył się kodu do tworzenia programów, a później stron internetowych dla parafii, jezuitów, Watykanu. Nie robił tego dla własnej chwały, ale na chwałę Nieba. Spędzał nad tym długie godziny. Latem, zamiast korzystać z wakacji, ślęczał przed komputerem do trzeciej nad ranem. Chciał głosić Dobrą Nowinę, Ewangelię. Swoimi niezwykłymi umiejętnościami służył głoszeniu Chrystusa i pomagał innym w zbliżeniu się do Boga.
Zarażać Chrystusem
Carlo organizował również wystawy na tematy związane z wiarą chrześcijańską, na przykład wystawę o cudach eucharystycznych, która odniosła wielki sukces. Jak narodził się pomysł tego projektu i jakie są jego owoce?
Wystawa o cudach eucharystycznych właśnie objeżdża świat, odwiedzając wszystkie kontynenty. W Stanach Zjednoczonych była prezentowana w ponad 10 tys. parafii. Później trafiła do Singapuru, Chin, Japonii, Afryki, Indii... To prawdziwie międzynarodowa wystawa.
Carlo zaczął gromadzić materiały na nią w 2000 r., miał wtedy dziewięć lat. Udaliśmy się wówczas z pielgrzymką do Lanciano. Tamtejszy cud eucharystyczny wywarł na nim ogromne wrażenie. Wtedy Carlo postanowił zrobić coś, co mogłoby wstrząsnąć świadomością ludzi, wyprowadzić ich z marazmu, dać im żarliwość. Z tego względu, że zanikła już świadomość, że Chrystus jest rzeczywiście obecny w konsekrowanym chlebie i winie. Jak widać, ławki przed tabernakulum ciągle są puste.
Wystawa nabrała kształtów i zaraz po śmierci Carlo rozpowszechniła się po całym świecie. Carlo szybko zaistniał w powszechnej świadomości jako święty, bo ludzie wiedzieli, że jego życie było spójne z tym, w co wierzył. Dlaczego święci przyciągają nas do siebie? Bo w nich jest ukryty Chrystus, oni niosą Chrystusa. Carlo zawsze powtarzał, że trzeba się "zeucharystianizować", bo wtedy zaraża się Chrystusem. "Być zawsze zjednoczonym z Jezusem, oto mój program życiowy" - mawiał.
Nieświadome proroctwa
W swojej książce pt. Tajemnica mojego syna Carlo Acutisa napisała pani, że intuicja kazała się pani liczyć z przedwczesnym odejściem syna. Czy Bóg przygotował panią na to doświadczenie?
Tak, miałam to wewnętrzne przeczucie wobec relikwii welonu Matki Bożej w pięknej, francuskiej katedrze w Chartres. To miejsce jest szczególnie naznaczone głęboką duchowością, ludzie modlą się tam od wieków.
Carlo, który był tak blisko Jezusa, nie zdawał sobie z tego sprawy, ale przepowiadał nam różne rzeczy, które później się wypełniły. Na przykład od wczesnego dzieciństwa mówił, że zawsze pozostanie młody, i że umrze na skutek pęknięcia żyłki w mózgu (i tak się stało w wyniku białaczki). Mówił również, że umrze po osiągnięciu wagi 70 kg. I tak też się stało.
Kiedy okazało się, że ma białaczkę, pojechał do szpitala i tam powiedział mi: "Mamo, wiedz, że nie wyjdę stąd żywy, ale dam ci wiele znaków". Był bardzo spokojny, uśmiechał się, nigdy się nie skarżył. Kiedy pytano go, czy cierpi, odpowiadał: "Są ludzie, którzy cierpią o wiele bardziej niż ja". Dał przykład świętości w umieraniu. Zrozumiałam, że nie mogę się na to skarżyć; że taka jest najwyższa wola Boga. Jego życie było doskonałe i prawe. Czyste, pełne hojności i dobroci... Nigdy nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości, że Carlo jest już w Niebie.
Cuda codzienne
Po ekshumacji pani syna okazało się, że jego ciało pozostaje nietknięte. Dziś znajduje się ono w Asyżu, w Sanktuarium Ogołocenia. Serce Carlo zaś - w relikwiarzu w bazylice św. Franciszka. Czy we Francji można czcić inne relikwie pani syna?
Rzeczywiście, ciało Carlo odnaleziono nietknięte. Można go było ubrać. Wszystkie organy włącznie z sercem pozostały w takim stanie, w jakim były wcześniej. Serce niesiono w procesji w czasie beatyfikacji Carlo w Asyżu. Te relikwie są potrzebne, bo święci, mający wiele zasług w Niebie, mogą orędować, prosząc Boga o cuda. Nie zapominajmy ani na chwilę, że to wszystko jest dziełem Boga. Kiedy ludzie nawiązują kontakt z relikwiami, albo kiedy się je wystawia na widok publiczny czy niesie w procesji, dochodzi do uzdrowień i uwolnień. To nic nowego, wiadomo, że relikwie czynią wiele dobra.
Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa Kościół zawsze czcił relikwie świętych. To nie pierwszy przypadek. Kontynuujemy więc tę tradycję Kościoła. We Francji relikwie Carlo będą wystawione w Ognisku Miłosierdzia [w okręgu Drôme], gdzie pojawia się wielu młodych. Carlo przeczytał liczne książki o Marcie Robin, bardzo ją podziwiał. Wiele osób modli się w Ogniskach Miłosierdzia, wiele rodzin się tam gromadzi i pragnie głosić Ewangelię. Niewątpliwie mają one liczne zasługi, bo są to osoby, które oddały się Bogu.
Carlo Acutis został ogłoszony błogosławionym 10 października 2020 roku. Jak pani sądzi, czy pani syn będzie niedługo kanonizowany? Co jest do tego potrzebne?
Mamy nadzieję, że tak się stanie. Do kanonizacji potrzebny jest kolejny cud, uznany przez komisję lekarską. Jesteśmy optymistami, bo zauważamy wiele cudów, codziennie otrzymujemy wiadomości w związku z możliwymi cudami: uzdrowienia z raka, bezoperacyjne usunięcie deformacji ciała, wiadomości od osób, które wcześniej nie mogły mieć dzieci... Kościół przeanalizuje je we właściwym czasie.
Należy tu zaznaczyć, że za każdym razem zgłasza się nie dziesięć cudów, ale jeden cud, a późniejsza jego analiza zajmuje długie miesiące. Zależnie od rodzaju cudu, wszyscy lekarze muszą być zgodni, jak w przypadku cudu, który posłużył do beatyfikacji. Później przypadek rozpatruje komisja teologiczna, a następnie komisja kardynalska. Taką drogę przemierza cud. Wreszcie, ostatnie słowo należy do papieża.
Wielki Przyjaciel i potężne narzędzia
Carlo Acutis był chłopakiem, który szedł pod prąd. Żyjemy w świecie, w którym trudno iść za Bogiem. Jakich rad pani syn mógłby udzielić dzisiejszym młodym ludziom?
Niech ulegają wpływowi Boga, a nie wpływowi nihilizmu. Sprawy ziemskie przemijają i kiedyś przestaną istnieć. Pozostanie tylko to, jak bardzo kochaliśmy Boga, ponad wszystko, i naszego bliźniego, jak siebie samego.
Jezus mówi do każdego z nas: "Idźcie na cały świat. Głoście Ewangelię". Wzywa nas wszystkich do bycia apostołami, niezależnie od rodzaju naszego życia. A więc w pierwszej kolejności odpowiadajmy na to wezwanie i nieśmy Chrystusa.
Mówię młodym, aby nie banalizowali swojego życia, aby zawsze żyli w łączności z Niebem. A żeby żyć w łączności, trzeba się modlić. Jeśli będziemy się modlić, Bóg nas poprowadzi, łatwiej przyjmiemy Jego inspiracje, wejdziemy na prostą drogę i będziemy nią szli.
Carlo jest chłopakiem waszej epoki, który żył tym, czym wy żyjecie, takimi samymi niebezpieczeństwami, radościami i kłopotami. Potrafił stawić opór i wygrał walkę. Wygrywajcie waszą walkę! Wiedzcie, że Jezus jest wielkim przyjacielem, a sakramenty - potężnym narzędziem. Korzystajcie z tej dogodnej okoliczności.
Antonio, czy na zakończenie mogłaby pani zaproponować wszystkim czytelnikom Aletei na świecie modlitwę za wstawiennictwem pani syna, bł. Carlo Acutisa?
Carlo mówił: "Nie ja, ale Bóg, nie moja miłość własna, ale Chwała Boża". Panie, bądź wola Twoja. Nigdy nie zapominajmy zwracać się o pomoc do Twojej świętej Matki, niech Ona zawsze będzie dla nas ucieczką! Przede wszystkim wy, we Francji, nie zapominajcie o Maryi. Macie Lourdes, Pontmain, La Salette, le Laus. Nie zapominajcie o jej wezwaniu do codziennego odmawiania różańca. To potężne narzędzie, któremu Trójca Święta dała nadzwyczajną moc. Korzystajmy więc z niego i kierujmy się radami Nieba.
Nie zapominajmy o codziennej adoracji eucharystycznej i mszy świętej, a jeśli to nie jest możliwe, to starajmy się w nich uczestniczyć jak najczęściej. Właśnie o to powinniśmy prosić Boga, o możliwość uczestniczenia w nich częściej, żeby uleczyć nasze dusze i być gotowymi na pójście bezpośrednio do Nieba. O to proszę dla was, czytelnicy Aletei! Carlo... módl się za nami, i za Francję, którą tak bardzo kochałeś!
Wywiad oryginalnie ukazał się we francuskiej edycji Aletei.