Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pod koniec kwietnia zaczęłam sobie planować, jak dobrze przeżyć maj z Maryją: codzienny różaniec, w miarę możliwości codzienna msza święta, mniej sądów, więcej rozsądku.
I jak to zwykle bywa, życie regularnie wywraca mi plany do góry nogami, a wieczorem mogę tylko skonstatować, jak niewiele czasu poświęcam na modlitwę. 13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, obiecałam sobie, że odprowadzę córkę do szkoły, a potem pójdę na mszę na 8.30. I jeszcze nocą wezmę udział w pielgrzymce do siedmiu kościołów.
Matka Boża Fatimska
Oczywiście nic z tego nie wyszło: cały dzień w biegu, kompletnie zakręcona, nie znalazłam nawet chwili, żeby pomyśleć o Matce Bożej Fatimskiej, a co dopiero pielgrzymować do siedmiu kościołów. Udało mi się tylko w czasie obiadu króciutko opowiedzieć dzieciom historię Franciszka, Hiacynty i Łucji.
Wieczorem, kiedy sięgałam na półkę po książkę, którą dzieci chciały poczytać przed snem, na ziemię spadła jakaś karteczka. „A cóż to takiego?” – zapytałam głośno. Podnoszę i... tadam!!! Obrazek z Matką Bożą Fatimską!
„Spokojnie, jestem z Tobą”
Odruchowo uklękłam na dywanie pośród rozrzuconych zabawek, żeby Jej podziękować za ten cudowny prezent. Ona po prostu powiedziała: „Spokojnie, jestem z Tobą”.
Tak to właśnie jest. Matka Boża woła nas jako pierwsza, jak każda matka. Nie czeka, aż się odezwiesz, sama się troszczy. Maryja pozwala się znaleźć, zanim ja zdam sobie sprawę, że jej szukam.
Św. Teresa z Kalkuty i Matka Boża
We włoskiej książce Madre Teresa. Il mio segreto: prego uderzyły mnie anegdoty opowiadające o relacji świętej z Kalkuty z Matką Bożą.
W domu dla porzuconych dzieci Shishu Bhavan, czytamy w książce, Matka Teresa przyjmowała wiele dzieci. Niektóre z nich były w takim stanie, że nie miały szans na przeżycie. Ale ona nie przejmowała się, kiedy zarzucano jej, że w ośrodku jest wysoka śmiertelność. Zależało jej na tym, żeby dać tym najmniejszym choćby godzinę troski i miłości.
„Mamy je przyjmować i kochać”
"Nie troszczę się o to, co ludzie mówią o wskaźniku śmiertelności. Nawet jeśli umrą godzinę później, mamy je przyjmować i kochać. Nie chcę, żeby umierały, nie otrzymawszy choćby odrobiny opieki i miłości, ponieważ nawet najmniejsze dziecko jest w stanie to sobie uświadomić" – napisała.
W czasie odwiedzin zatrzymywała się przy łóżeczkach dzieci, bawiła się i rozmawiała z nimi, a kiedy widziała, że któreś z nich jest u kresu swojej drogi (…) owijała je w kocyk i odmawiała Zdrowaś, Maryjo, trzymając je w ramionach. Potem oddawała je którejś z sióstr lub opiekunce, przykazując, żeby tuliły je mocno do końca.
Jedno Zdrowaś, Maryjo i przytulanie. W tym obrazku jest czułość i ufność. Matka Teresa miała pewność, że żeby wezwać Matkę Bożą „teraz i w godzinie śmierci naszej”, wystarczy jedno Zdrowaś, Maryjo.
Matka Teresa: „Matka Boża jest moją towarzyszką podróży”
Matka Teresa miała mocne, niezachwiane przekonanie, że Matka Boża ją wysłucha i spełni jej prośbę. Zresztą jedno pociąga za sobą drugie. Nie bez powodu nazywała Matkę Jezusa swoją towarzyszką podróży. Wiąże się z tym sympatyczna anegdota.
Pewnego dnia Matka Teresa miała przewieźć pociągiem dużą, słynącą cudami figurę Matki Bożej, którą dostała od pewnego księdza. Miała darmowy bilet, na którym było napisane „Matka Teresa i osoba towarzysząca”, ale kontroler chciał, żeby zapłaciła za przewóz skrzyni z figurą…
Figura Matki Bożej podróżuje ze mną
„To jest osoba towarzysząca, powiedziałam. To figura Matki Bożej, która podróżuje ze mną jako osoba towarzysząca!”. No i zgodzili się na przewiezienie skrzyni. Odtąd mówię, że Matka Boża jest moją towarzyszką podróży” – czytamy w książce.
Tę historyjkę przypomniał mi brat Ettore Boschini, który jeździł z figurą Najświętszej Maryi Panny przymocowaną na dachu rozlatującego się samochodu.
„Latająca nowenna” Matki Teresy
Dopiero kilka lat temu odkryłam, że modlitwa, której mój dziadek nauczył moją mamę (obiecał 10 dolarów temu ze swoich dzieci, które się jej nauczy) i której ona nauczyła mnie (bez żadnego wynagrodzenia…), nazywa się Memorare i jest przypisywana św. Bernardowi z Clairvaux.
Kiedy Matka Teresa i jej siostry prosiły Matkę Bożą o jakąś pilną łaskę, odmawiały właśnie tę modlitwę, dziewięciokrotnie. Matka Teresa nazywała ją „latającą nowenną”.
Zawierzyć na kolanach
Pewnego dnia – był rok 1980 – Matka Teresa przywiozła do domu w Berlinie Wschodnim (pierwszego w komunistycznym kraju) pewną siostrę, która miała tam pracować. Tyle, że siostra nie miała wizy, więc miała prawo do pobytu tylko przez jeden dzień. Władze wyraziły się jasno: przed wieczorem hinduska siostra ma opuścić Berlin Wschodni. Wtedy Matka Teresa i siostry zaczęły odmawiać modlitwę św. Bernarda. Ktoś zadzwonił z informacją, że chyba nic nie da się zrobić, ale święta z Kalkuty nie podała się i znowu zaczęła odmawiać nowennę, tym razem na klęczkach. Przy ósmym powtórzeniu zadzwonił telefon: wiza przyznana – siostra może zostać.
A ja zmieniłam swoje plany: mniej miotania się na stojąco, więcej zawierzenia na klęczkach.