Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Znasz obraz Williama Holmana Hunta Światłość świata? Przedstawia on Jezusa w koronie cierniowej, który nocą, z latarnią w ręku, puka do zarośniętych dziką roślinnością drzwi. Nie widzimy w nich klamki – ta znajduje się tylko od wewnątrz. Drzwi może więc otworzyć tylko osoba w środku... Każdy z nas.
Opisany wizerunek Jezusa wraca do mnie szczególnie w Wielkim Poście, razem z historią, która kilka lat temu wydarzyła się w moim domu rodzinnym w Wielką Sobotę.
Nieproszony gość
Był późny, wielkosobotni wieczór. Tata usłyszał stukanie. Mieliśmy wtedy bardzo stare drzwi, dopiero za długim korytarzem znajdowało się właściwe wejście do domu. Klamka na zewnątrz była zepsuta, operować potrafili nią w zasadzie tylko domownicy i wtajemniczeni. Jeśli więc ktoś odwiedzał nas pierwszy raz, mógł mieć problem, żeby dostać się do środka.
Tata zobaczył go najpierw przez okno. Przestraszył się, ale wyszedł przed dom. Mężczyzna „wyglądał podejrzanie”. Solidnej postawy, z ranami na głowie i bandażami. Był cały przemoknięty i brudny. Drżał z zimna. „Niech mi pan pomoże” – usłyszał tata. Wpuścił go do środka. „Proszę tu poczekać, w domu są dzieci”. Tata nie chciał nikogo przestraszyć. Mężczyzna rzeczywiście nie wyglądał na kogoś, z kim chce się zaprzyjaźnić. Jak się później okazało, był więźniem.
Ucieczka
Tata w porozumieniu z moim starszym bratem przygotował suche ubrania, buty, gorącą herbatę i coś do jedzenia. Zaczęli rozmawiać. Okazało się, że mężczyzna uciekł ze szpitala, mimo że jako więzień był tam pilnowany przez policję. Szedł przez las, w którym pełno jest mokradeł i torfowisk, i niewiele brakowało, a utopiłby się. Pukał do wielu drzwi, lecz nikt nie chciał udzielić mu pomocy.
Trafił nieźle, bo tata nie odmówił nigdy nikomu w potrzebie. Rzeczywiście, nie każdy miałby dobrą wolę to zrobić, widząc podobnego osobnika w swoim oknie nocą, a zwłaszcza po wysłuchaniu takiej opowieści. „Dlaczego pan uciekł?” – zapytał tata. „Chciałem być na święta w domu”.
Spotkanie
Tata nie pytał już więcej o nic. Razem z bratem wsadzili mężczyznę do auta i zawieźli pod wskazany adres, jakieś 50 km dalej. Z domu wybiegły dzieci: „Tato, gdzie ty byłeś, wszyscy cię szukają!”. Na ich twarzach były łzy niedowierzania, złości i szczęścia. W oczach mężczyzny wdzięczność.
Tata i brat odjechali, widząc, jak mężczyzna wchodzi do domu otoczony swoją rodziną. Dostał namiastkę ciepła rodzinnego, o które postanowił zawalczyć, uciekając ze szpitala. Cokolwiek zdarzyło się dalej, dostał szansę. Jak ją wykorzystał? Tego już nie wiemy…
Moje drzwi
Kolejny Wielki Post dobiega końca. Znowu w sercu pojawia się pytanie: w jakim stanie są moje drzwi? Czy mają klamkę? A może jest zepsuta? Czy usunęłam już chwaty spod progu?
Być może analogia umęczonego Jezusa i opisanego „typa” spod ciemnej gwiazdy wydaje się nie na miejscu, ale z drugiej strony – nie jest tak, że kto przyjmuje „jednego takiego” w imię Jezusa, ten Go przyjmuje? (Mt 18,5).
Czy taka wizyta w Wielką Sobotę mogła być przypadkiem? Ślady krwi na czole tego mężczyzny to jak rany Chrystusa z koroną cierniową na głowie. Jego upokarzające czekanie przed drzwiami, które nie zawsze chcą się otworzyć, jak nasze zarośnięte grzechem serca wobec czekania Jezusa. Ale On mimo tego przychodzi, jest tam, tak blisko mnie, ciebie, każdego człowieka. Nawet najbardziej grzesznego.
Otworzysz?