separateurCreated with Sketch.

Krystyna Feldman. „Albo Bozia dała, albo nie dała. Mnie akurat dała”

KRYSTYNA FELDMAN
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Twierdziła, że Stwórca ma najlepszy plan na jej życie i ona Jego woli sprzeciwiać się nie będzie. „Każdego dnia czuję, że jestem Panu Bogu potrzebna” – mówiła w jednym z wywiadów Krystyna Feldman.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ojciec Krystyny Feldman był wybitnym aktorem, matka – śpiewaczką operową. Aktorka mówiła w wywiadach, że przyszła na świat w tym samym roku co Karol Wojtyła, ale tak naprawdę urodziła się cztery lata wcześniej, w 1916 roku. – Dowiedzieliśmy się tego dopiero po jej śmierci, kiedy znaleziono jej paszport. Nikt nie podejrzewał, że nosi na karku dziewięćdziesiątkę – pisał na łamach miesięcznika „W drodze” zaprzyjaźniony z nią o. Jan Góra OP.

Krystyna Feldman i „brak chciejstwa”

Przez lata związana z różnymi teatrami, na ekranie zadebiutowała rolą w Celulozie Jerzego Kawalerowicza. W 2004 roku zagrała główną rolę w filmie Mój Nikifor w reż. Krzysztofa Krauzego, za którą była nagradzana nie tylko w kraju, ale i na świecie.

Z Nikiforem Krynickim, łemkowskim malarzem, mentalnie łączyło ją wiele, m.in. artystyczna wrażliwość i – jak mówiła – „brak chciejstwa”. To, że prowadziła skromne życie, nie było żadną tajemnicą. – Nie chcę być niewolnikiem rzeczy nabytych, które nie są mi do życia potrzebne. Od wartości materialnych znacznie wyżej stawiam wartości duchowe – tłumaczyła na łamach portalu Stopklatka.pl.

W jej skromnym mieszkaniu nie było garnków, bo nie potrafiła gotować, nie było też lodówki ani pralki. Na ścianie natomiast wisiały portrety: ojca, matki, Jana Pawła II oraz marszałka Piłsudskiego. Do każdego z tych obrazów miała szczególny sentyment, każdą z tych osób nosiła w sercu.

„Albo Bozia dała, albo nie dała. Mnie akurat dała”

Na teatralnej scenie i na planie filmowym była profesjonalistką. Epizod aktorski był dla niej tak samo ważny jak rola pierwszoplanowa. Znała swoją wartość jako aktorka. Wiedziała, że ma talent. „Albo Bozia dała, albo nie dała. Mnie akurat dała”, mówiła o drygu do aktorstwa.

Niektórzy krytykowali ją za przyjęcie roli babki Rozalii w serialu Świat według Kiepskich, ale ona w ogóle na to nie zważała i zawsze miała pod ręką poczucie humoru. Pytana o udział w tej produkcji, odpowiadała: „Nie znalazłam tam nic takiego, co mogłoby obrażać moje uczucia i moje zasady. Ot, siedzi stara babcia i wysila całą swoją inteligencję, żeby obronić swoją rentę” :)

Aktorzy uwielbiali z nią pracować. Zawsze uśmiechnięta, serdeczna, dla każdego miała dobre słowo. – Czasami czułem, że jest nie tylko filmową babcią, ale również moją własną – wspominał Andrzej Grabowski w książce Aktorki. Spotkania.

Kleryków uczyła dykcji i wymowy

Zapytana przez filmoznawcę Łukasza Maciejewskiego o samotność, odpowiedziała, że ta jest domeną ludzi, którzy nie kochają. Ona samotna się nie czuła. Zawsze wokół niej byli jacyś ludzie. – Kleryków uczyła dykcji i wymowy, chorym dzieciom w szpitalu czytała bajki, studentom pomagała reżyserować – wyliczał w miesięczniku „W drodze” o. Góra.

Ważnym miejscem był dla niej kościół dominikanów w Poznaniu. Miała w nim nawet swoją ulubioną ławkę. Tam szukała wytchnienia, tam w każdą niedzielę czytała pierwsze czytanie podczas mszy świętej. Dla zgromadzonych w tamtejszej świątyni wiernych nie była panią ze szklanego ekranu, ale siostrą w wierze, która modli się razem z nimi.

Bardzo tej modlitwy, zarówno wspólnotowej, jak indywidualnej, potrzebowała. – Modlitwa jest niesłychaną siłą, bo jest rozmową z Bogiem. To nawet nie musi być rozmowa. Nic nie mówić, wpatrzeć się w krzyż, wyciszyć się i słuchać. Dać mówić Bogu – tłumaczyła w książce Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu.

„Czuję, że jestem Panu Bogu potrzebna”

Chętnie dzieliła się własnym doświadczeniem wiary, ale nie starała się kogokolwiek nawracać. „Broń Boże, do wiary nie można nikogo nakłaniać siłą”, stwierdziła w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”.

Jej wiara w Boże prowadzenie była solidnie ugruntowana, oparta na zaufaniu oraz radości płynącej z nadziei w zmartwychwstanie. Twierdziła, że Stwórca ma najlepszy plan na jej życie i że ona Jego woli sprzeciwiać się nie będzie. – Każdego dnia czuję, że jestem Panu Bogu potrzebna. I przydam Mu się tak długo, jak długo będzie mnie chciał trzymać na tym świecie. Chętnie się podporządkuję – powiedziała Maciejewskiemu.

Zmarła na raka płuc w styczniu 2007 roku.  Została pochowana w stroju, w którym grała w monodramie I to mi zostało. Był to spektakl poświęcony jej życiu. Ostatni, w którym zagrała.

Źródło: książki – „Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu” Tadeusza Żukowskiego, wyd. Księgarnia Świętego Wojciecha, oraz „Aktorki. Spotkania” Łukasza Maciejewskiego, wyd. Świat Książki, „Gazeta Wrocławska”,  Stopklatka.pl, „W drodze”, nr 3/2007.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.