separateurCreated with Sketch.

Nienawidziłam Kościoła! Potem zakochałam się w Najświętszym Sakramencie i zostałam zakonnicą

Redakcja - 02.09.21
„Uklęknęłam i zaczęłam płakać, bo czułam obecność tak wielką, tak świętą, tak bardzo mnie przewyższającą, że wypełniała całe moje jestestwo. Od tego dnia Jezus Eucharystyczny stał się miłością mojego życia”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mirely Rodríguez Vargas to młoda Portorykanka, która przyjęła imię siostry Marii Faustyny składając śluby zakonne w dominikańskim klasztorze Matki Bożej Różańcowej z Fatimy w Teksasie (USA). Jednak jej powołanie przyszło dopiero po trudnym nawróceniu.

Wychowała się w katolickiej, lecz niezbyt praktykującej rodzinie. Jej koledzy ze szkoły powiedzieli jej, że Matka Boża miała więcej dzieci… i przekonali ją. Gdy miała 16 lat, po bardzo trudnym doświadczeniu w życiu rodzinnym poznała pewną wspólnotę z rodziny adwentystów.

„Ponieważ jeden z moich krewnych nalegał, zaczęłam się z nimi spotykać. Na początku polegało to na odpowiadaniu na pytania z broszurek, następnie zaczął do nas przychodzić pastor i sam nas nauczał. Wydaje mi się, że działo się tak raz w tygodniu” – wspomina.

Nienawiść do Kościoła i papieża

Potem wysłano ją na seminarium zatytułowane: „Odkrywając prawdę”. Siostra Maria Faustyna opowiada, że „ przedstawiono jej Kościół katolicki jako wielką nierządnicę z Apokalipsy, a Ojca Świętego jako bestię z proroka Daniela”.

Po odbytym seminarium miała być „ochrzczona” na adwentystkę. Dziewczyna czuła się bardzo zdezorientowana, lecz „nie myślała zbyt wiele o Kościele katolickim”. Jednak, skoro jedna z koleżanek zdecydowała się nie chrzcić, ona podjęła taką samą decyzję.

Ważna rola babci

W końcu jej babcia dowiedziała się o całej sprawie i odsunęła wnuczkę od tej wspólnoty. Skontaktowała się też z jednym z katolickich kościołów, aby wnuczka mogła nauczyć się katechizmu. Jednak czas spędzony z adwentystami pozostawił w niej blizny.

Już nie kochałam Matki Bożej, chociaż od dzieciństwa byłam jej wyznawczynią” – opowiada zakonnica w swym świadectwie. Poza tym „uważała, że nie potrzebuje iść do kościoła, gdyż miejscem zamkniętym czterema ścianami z Biblią i święconą wodą mógł być równie dobrze jej pokój”. Wierzyła też, że „wszystkie obrazy, nie tylko religijne, to idolatria” – tego nauczyła się od adwentystów o 10 przykazaniach.

Wraz z katechezami dla dorosłych wszystko się zmieniło

W 2007 r. udało jej się rozpocząć katechezy dla dorosłych. „Moje życie uległo zmianie. Dzięki katechezie, jaką otrzymałam od wyznaczonego księdza, pewnej zakonnicy i całej ekipy katechistów, którzy wspierali program, zaczęłam bardzo wiele się uczyć i stawiać sobie pytania o wiarę” – wspomina Maria Faustyna.

Jednocześnie babcia cały czas przy niej trwała i towarzyszyła jej w każdą niedzielę na mszy. „Zaczęłam widzieć w Bogu kochającego ojca”. Jej życie stopniowo się zmieniało. Z tej przyczyny „wielu przyjaciół się odsunęło i zaczęła mieć kłopoty z ówczesnym narzeczonym”.

Piękna pamiątka Pierwszej Komunii Świętej

Wreszcie nadszedł dzień pierwszej spowiedzi – była to Niedziela Palmowa. Ona sama twierdzi, że to było „jakby wyrzucenie wielu gwoździ z mojego serca”, dlatego „poczułam się inną osobą”.

A w Wigilię Paschalną wreszcie przyjęła swoją Pierwszą Komunię Świętą, „co było tak piękną, jedyną w swoim rodzaju chwilą poczucia mojego Boga we mnie. Od tego dnia czułam się bardziej zjednoczona z Bogiem, w inny sposób. Zmienił się sposób, w jaki patrzyłam na życie, zaczęłam postrzegać je w sposób trochę bardziej nadprzyrodzony”.

Odkrycie adoracji

Nadal z zafascynowaniem odkrywała piękno Kościoła katolickiego. „W moim duchowym życiu zaczynałam od tej chwili odkrywać Jezusa w tabernakulum i wystawionego w Najświętszym Sakramencie. Tak bardzo mnie intrygował widok tak wielu ludzi tam klęczących, że pewnego dnia postanowiłam tam pójść.

Cóż to było za zdziwienie! Poczułam, że coś sprawia, że uklęknęłam i zaczęłam płakać, bo czułam obecność tak wielką, tak świętą, tak bardzo mnie przewyższającą, że wypełniała całe moje jestestwo. Od tego dnia Jezus Eucharystyczny stał się miłością mojego życia”.

Nieco później miało miejsce inne kluczowe wydarzenie w życiu dziewczyny, które sprawiło, że w jej wnętrzu zaczęło kiełkować powołanie. Gdy szukała katolickich książek, natrafiła na Dzienniczek Świętej Faustyny.

„Zainteresowało mnie, że napisała to jakaś zakonnica. Gdy zaczęłam czytać, zakochałam się w tej duchowości, w sposobie traktowania Oblubieńca jej duszy. Gdy czytałam o historii jej powołania, czułam, że moje serce się napełnia i zapytywałam samą siebie, co bym zrobiła, gdyby Jezus i mnie także powołał”.

„Nigdy nie będę zakonnicą”

To był pierwszy raz, gdy przez głowę przebiegła jej myśl o powołaniu do życia zakonnego. Jednak strach był silniejszy, więc starała się zakopać to uczucie. Wkrótce też ludzie zaczęli ją wypytywać, czy myślała o tym, by pójść do zakonu. Dlatego zamknęła się w sobie, a czasami odpowiadała: „Nigdy nie będę zakonnicą”.

Jednak życie, które wiodła, nie satysfakcjonowało jej. Ani praca, ani przyjaciele nie byli w stanie wypełnić tego, co tylko Bóg może wypełnić. I znów pojawiła się w jej głowie myśl o powołaniu. W końcu zdecydowała się wybrać na spotkanie powołaniowe, chociaż wcześniej wielokrotnie takie okazje odrzucała.

Słowa proroka Jeremiasza

To, co usłyszała na tym spotkaniu bardzo głęboko dotknęło jej serca. Fragment z Księgi Jeremiasza: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię; nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” ciągle z nią był i pojawiał się w każdej chwili. W muzyce, w kościele, w lekturach Biblii, gdy otwierała ją na chybił trafił…

To ją utwierdzało w przekonaniu, że Bóg wzywa ją do życia konsekrowanego. Jednak nadal się temu wezwaniu opierała.

W końcu powierzyła się świętej Faustynie i świętej Teresce, aby jej pomogły rozeznać swe powołanie. Poza tym, w ciągu 33 dni czyniła akt oddania się Matce Bożej: „Mama Maria nie kazała mi długo czekać i pewnego ranka obudziłam się z pewnością, że Bóg wzywa mnie, abym wstąpiła do klasztoru Sióstr Dominikanek Matki Bożej Różańcowej z Fatimy”.

Od tamtego czasu Bóg sprawił, że wszystko potoczyło się bardzo łatwo i obecnie siostra Maria Faustyna czuje się szczęśliwa w tym teksaskim klasztorze.

„Bóg uczynił cuda w moim życiu, uczynił mnie nowym stworzeniem. Pomimo moich błędów i grzechów czyni we mnie swoje dzieła, abym stała się świętą oblubienicą Jego chwały” – podsumowuje zakonnica.

Top 10
See More
Newsletter
Get Aleteia delivered to your inbox. Subscribe here.