Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W czwartek 29 sierpnia br. Trybunał Konstytucyjny zawiesił rozporządzenie ministerstwa edukacji, wedle którego od 1 września miała być w szkołach zmniejszona liczba godzin lekcji religii. Miało być także dopuszczone organizowanie lekcji dla grup łączonych z uczniów różnych roczników. Zmiany te sparaliżowałyby możliwość realizacji jakiegokolwiek programu nauczania.
Kościół protestuje
Wejście w życie piątkowego zabezpieczenia ma obowiązywać do chwili, gdy Trybunał wyda ostateczny wyrok w sprawie zgodności lub niezgodności ministerialnego rozporządzenia z Konstytucją. Wniosek do TK złożyła I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska na prośbę polskich biskupów. Już sam fakt tzw. zabezpieczenia rozporządzenia i jego uzasadnienie sugeruje jakiego wyroku można się spodziewać w przyszłości.
Piątkowa decyzja TK wskazuje, że przynajmniej na razie religia pozostanie w szkołach na swoim dotychczasowym miejscu. Istnieje jednak możliwość, że ministerstwo nie będzie chciało się decyzji TK podporządkować.
Można jednak zauważyć, że podobnie jak w przypadku próby wyprowadzenia krzyży z warszawskich urzędów, opór Kościoła i zwykłych katolików okazał się skuteczny. Sprawa została nagłośniona na tyle, że udało się przynajmniej opóźnić, osłabić, a może nawet przekreślić plany rządowych ideologów. To ważna nauka dla chrześcijan w naszym kraju. Sprzeciw ludzi wierzących wciąż może powstrzymać wiele złych decyzji wrogiej ludziom władzy. Potrzeba tylko odrobiny odwagi.
Agresywna retoryka
Wydarzenie sprzed trzech dni pozwala zrozumieć narastającą w ostatnim czasie agresywną retorykę niektórych przedstawicieli ministerstwa edukacji skierowaną przeciw Kościołowi. Miała przekonać opinię publiczną, że katolicy w sprawie lekcji religii domagają się nieuprawnionych przywilejów. Tymczasem to ministerstwo próbowało laicyzować szkołę z pominięciem obowiązującego w Polsce prawa.
“Na tym polega rozdział Kościoła od państwa, że to nie ten czy inny biskup układa plan lekcji, tylko tym zajmuje się odpowiednia instytucja. Rozumiem, że to jest wycie o kasę, bo widzą, że i kwestia Funduszu Kościelnego będzie opracowywana przez rząd i po prostu został przykręcony kurek z pieniędzmi” - napisała 26 sierpnia br. w mediach społecznościowych minister edukacji Barbara Nowacka. I była to jej odpowiedź na zastrzeżenia wobec rozporządzenia sformułowane przez biskupów.
Zdenerwowanie minister Nowackiej nie dziwi. Ideologiczne marzenia o rewolucji w nauczaniu religii zderzyły się się z zasadami polskiego państwa i sprzeciwem społecznym. Jego przykładem może być zorganizowana przez Stowarzyszenie Katechetów Świeckich uliczna manifestacja w obronie swoich miejsc pracy.
Trybunał z biskupami
Trybunał Konstytucyjny uzasadnił decyzję o zawieszeniu rozporządzenia tym, że jego wprowadzenie spowodowałoby nieodwracalne skutki w systemie edukacji. To zaś byłoby procesem niepożądanym – jeśli TK ostatecznie zdecyduje o zakwestionowaniu konstytucyjności rozporządzenia. Chodzi m.in o sytuację nauczycieli religii, których znaczna część w wyniku decyzji minister Nowackiej z dnia na dzień straciłaby prace. W uzasadnieniu swojej decyzji TK podniósł także wspomnianą kwestię grup międzyoddziałowych i międzyklasowych.
“Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego skutecznie uargumentował, że przepisy zaskarżonego rozporządzenia mogą ingerować w istotne i społecznie doniosłe wartości konstytucyjnie oraz prawa podmiotowe dzieci oraz ich rodziców w zakresie wychowania i nauczania moralnego” - czytamy w uzasadnieniu decyzji TK.
Rozdział czy współpraca?
Trzeba zauważyć jeszcze jeden problem. Barbara Nowacka w swojej wypowiedzi powtórzyła tezę o rozdziale państwa od Kościoła. Wynika z niej, że pomiędzy państwem a Kościołem istnieje mur niechętnej separacji, a katolicy bezprawnie próbują go forsować. Takie słowa, to nic innego jak tworzenie fałszywego wrażenia w świadomości opni publicznej. Konkordat w ogóle nie posługuje się takimi sformułowaniami. Przeciwnie, w art. 1 podkreśla stojące przed Kościołem i państwem zadanie współpracy.
“Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego” – czytamy w tekście umowa pomiędzy Stolicą Apostolską i Rzeczpospolitą.
Ustalenia te zostały doprecyzowane w “Ustawie o systemie oświaty” określającej, że warunki i sposób organizacji nauki religii w publicznych szkołach i przedszkolach ustala się w porozumieniu z kościołami i związkami wyznaniowymi. Oznacza to konieczność uzyskania wyraźnej aprobaty kościołów i związków wyznaniowych. Takiej aprobaty do dziś ministerstwo nie uzyskało.
Spór o miejsce religii w życiu publicznym
“Porozumienia nie było. Konsultacja, to co innego niż porozumienie. Człowiek, który rozumie podstawowe słowa w języku polskim, powinien wiedzieć, czym różnią się te dwa pojęcia” - powiedział w opublikowanym 11 sierpnia wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej ks. prof. Piotr Tomasik z Katedry Katechetyki Fundamentalnej i Materialnej UKSW. I dlatego nie może dziwić, że Kościół nie jest bierny wobec działań ministerstwa.
Nie można wykluczyć, że Polskę czeka w najbliższym czasie ostry spór o religię w szkole, ale też szerzej, o miejsce religii w życiu publicznym. Nie jesteśmy jednak, jako wierzący na straconej pozycji. Mamy po swojej stronie prawo, mamy także i mobilizację wielu środowisk. Nie ma powodu byśmy nie stanęli – spokojnie, ale zdecydowanie – przeciw rozgrzanym głowom ideologów. Nie ma powodu byśmy zrezygnowali z egzekwowania swoich praw i praw naszych dzieci. Nie ma powodu byśmy zginali kark przed kimkolwiek, kto nie jest samym Bogiem.