Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego, mimo ogromnej ilości dostępnej wiedzy i technologii, czujemy się oderwani od rzeczywistości? Dlaczego dzieci mają trudności z docenieniem literatury, która opowiada o doświadczeniu natury? Oto wyjaśnienie.
Natura a zmysły
Żadna lektura (początkująca czy zaawansowana), żadne studia jakiegokolwiek rodzaju nie zmienią faktu, że jesteśmy gatunkiem zakorzenionym w naturze, związanym poprzez nasze zmysły z powietrzem, wodą, ziemią i ogniem. Że ich doświadczamy. Nihil in intellectu nisi prius in sensu. Może zmęczyły was już dowcipy na temat naszego plastikowego świata, sztucznej coli, ziemniaczanych czipsów i telewizyjnych programów rozrywkowych. W tym zblazowanym świecie łatwych zmian diabeł chętnie używa sprytnego wybiegu, sprawiając, że kierujemy się modą i niczym zeszłoroczny styl nudzą nas proste, dobroczynne wartości, które odrzucamy.
Potrzeba bezpośredniego doświadczenia
Jeśli próbujemy zaszczepić w młodym, nawet najzdolniejszym umyśle najlepsze wzorce dziecięcej literatury, to jeśli umysł ten nie został wcześniej ukształtowany przez naturalne doświadczenie, literatura ta nie wyda owocu wyobraźni, ale zrodzi bezpłodną fantazję. Dzieci potrzebują bezpośredniego, codziennego doświadczania pól, lasów, strumieni, jezior, oceanów, trawy i ziemi, tak by mogły w sposób naturalny śpiewać wraz z psalmistą:
Chwalcie Pana z ziemi, potwory i wszystkie morskie głębiny, ogniu i gradzie, śniegu i mgło, gwałtowny huraganie, co pełnisz Jego słowo, góry i wszelkie pagórki, drzewa rodzące owoc i wszystkie cedry, dzikie zwierzęta i bydło wszelakie, to, co się roi na ziemi, i ptactwo skrzydlate…
Literatura a rzeczywiste doświadczenia
Jeśli dzieci nie doświadczyły tych wszystkich rzeczy bezpośrednio, a nie na przykład za pośrednictwem National Geographic czy wizyty w ogrodzie zoologicznym, nie nauczą się śpiewać czy kochać dziecięcej literatury, która o nich opowiada. A jeśli, pozbawione bezpośredniego doświadczenia rzeczywistości i miłości do niej, zostaną nagle zderzone z wielką literaturą, w efekcie staną się cwanymi, kłótliwymi osobnikami, których sprytna argumentacja wyzuta będzie z prawdziwej treści.
Filozofowie a natura
Sokrates przez całe życie chodził boso po niewybrukowanych ulicach i strumieniach sporego, ale nadal sielskiego miasteczka. W Fajdrosie Platona widzimy go, jak moczy stopy w zimnym potoku, nauczając zakochanego młodzieńca o niepojętym zjawisku miłości. W Państwie Sokrates rzuca od niechcenia, że właśnie przebył osiem kilometrów z Aten do Pireusu i wieczorem zamierza je pokonać ponownie, by do Aten wrócić. Arystoteles sformułował swoje główne zasady metafizyki, wędrując ponad trzydzieści kilometrów do Megary. Święty Tomasz z Akwinu, wychowany w klasztorze benedyktynów na Monte Cassino, gdzie przybył jako pięciolatek, zakorzeniony w średniowiecznym, wiejskim życiu, kilkanaście razy pokonał Alpy, idąc z Rzymu do Niemiec i z powrotem.
Sztuczne doświadczenia niszczą zdrowie
Programy telewizyjne, kasety magnetofonowe, sztuczna trawa w ogródku czy na boisku nie sprawią, że będziemy zdrowi fizycznie i zdolni do właściwego odbierania poezji, jak nakazuje rozum. I – jak już powiedziałem – nie jest to wyłącznie kwestia złych treści zawartych w mediach. Nie potrzebujemy jeszcze lepszych i bardziej spektakularnych pokazów przyrodniczych na modłę Jacques’a Cousteau. Telewizja jest sztuczna, nawet jeśli to, co pokazuje, ma być realne. Kilkunastometrowy wieloryb pryskający wodą przez dziewiętnastocalowy ekran na salon, w którym popijasz coca-colę, nie jest bynajmniej prawdziwy.
Problem z rozumieniem literatury
Pamiętam, jakim szokiem było dla mnie, gdy dwadzieścia lat temu pojąłem, że trudność, jaką moi studenci mieli z kogutem Chanticleerem z Opowieści księdza z orszaku przeoryszy Chaucera, nie polegała na tym, że nie mając pojęcia o teologii scholastycznej, nie mogli uchwycić satyrycznego ujęcia koguta przemawiającego niczym św. Tomasz (podstaw scholastyki mogłem ich nauczyć), ale na tym, że nigdy w życiu nie widzieli żywego koguta, nie mogli więc docenić zabawnego obrazu św. Tomasza mówiącego jak kogut! Pamiętam też, jak wiele lat temu zabrałem moje dzieci do nowojorskiego zoo, gdzie na końcu zwiedzania, zamiast oczekiwanego dziobaka, zobaczyliśmy rolnika dojącego krowę rasy Jersey, na którą biedne, podmiejskie, pozbawione wiejskich doświadczeń dzieciaki gapiły się oczyma jak filiżanki.
John Senior (1923–1999) – wybitny amerykański wykładowca, pisarz i wychowawca, jeden z najważniejszych przedstawicieli współczesnego amerykańskiego katolicyzmu. W młodości marksista, później zwolennik myśli wschodniej, a przez ostatnie czterdzieści lat życia konsekwentny rzymski katolik. Współtwórca oryginalnego programu edukacji humanistycznej, który wzbudził duchowy ruch na uniwersytecie, gdzie pracował. Wielu jego studentów nawróciło się, przyjęło chrzest, a niektórzy zostali kapłanami czy zakonnikami. Na zajęciach czytano wielkie dzieła cywilizacji zachodniej, uczono się łaciny i studiowano klasyków, by lepiej poznać, zrozumieć i pokochać świat.
Link do książki: Upadek i odbudowa kultury chrześcijańskiej
Śródtytuły pochodzą od redakcji.