separateurCreated with Sketch.

Dwa cuda św. Andrzeja Boboli: uzdrowienie i choroba [świadectwo]

Dwa cuda św. Andrzeja Boboli: uzdrowienie i choroba
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 16.05.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Usłyszałam i przeczytałam setki historii osób, które modliły się do św. Andrzeja Boboli i uważają, że doświadczyły cudu. Też miałam podobną sytuację.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pewnego razu w maju…

Pewnego majowego dnia poszłam na mszę świętą. Było to akurat wspomnienie św. Andrzeja Boboli. Ksiądz zamiast kazania przeczytał opis jego męczeństwa, a na koniec dodał, że Kongregacja do spraw Świętych Obrzędów zanotowała w aktach procesu beatyfikacyjnego Boboli, że jeszcze chyba nigdy nie rozpatrywała przypadku tak okrutnego męczeństwa.

Wyszłam z kościoła poruszona. Po pierwsze tym, ile może znieść ludzki organizm, zanim dozna miłosierdzia śmierci. Po drugie zastanawiałam się, co się dzieje w głowach ludzi, którzy wykazują się taką zwyrodniają fantazją w zadawaniu komuś cierpienia i tak się nakręcają własnym okrucieństwem jak Kozacy, którzy zamordowali Andrzeja. A przecież problem z nakręcaniem się może dotyczyć nie tylko tortur i nie tylko w wykonaniu Kozaków. Niedaleko szukając, ja sama też czasem potrafię się zafiksować na czymś bezsensownym i oślepnąć na wszystko inne. A skrzywdzić człowieka (i samą siebie!) można nie tylko fizycznie, ale też np. złym słowem, obojętnością, niewiernością.

Po trzecie myślałam sobie, kim musiał być Andrzej Bobola, profes Towarzystwa Jezusowego, że kiedy obiecywano mu zakończenie męczarni w zamian za porzucenie wiary, nie skorzystał z tej „oferty”. Łaska Boża – także łaska męczeństwa – chadza różnymi drogami, ale później, kiedy poczytałam trochę o Andrzeju, dowiedziałam się, że on akurat najwyraźniej zapracował sobie na heroizm w godzinie śmierci latami modlitwy, zjednoczenia z Bogiem, miłości i pracy nad sobą.

Święty z charakterkiem

A charakterek Bobola miał niełatwy. Kiedy przyszedł do zakonu, był czupurny, uparty i kłótliwy, a nawet przywiązany do dobrego jadła i wypitku. Jakoś wydał mi się bliski 😉 Jednak po latach przełożeni pisali o nim, że ujmuje wszystkich miłym usposobieniem i że stoczył zwycięską walkę z własnymi wadami.

Tak zaczęła się moja – mogę chyba tak powiedzieć – przyjaźń z Andrzejem. Najpierw napisałam o nim artykuł do Aletei, potem razem z mężem napisaliśmy niewielką książkę, a niedawno zrobiliśmy portal.

Kiedy w lutym 2022 r. Rosja zaczęła się wojna na Ukrainie, jedną z moich pierwszych myśli było, że teraz koniecznie trzeba się uciekać do wstawiennictwa św. Andrzeja, który przecież był jedną z ofiar „ruskiego miru”.

Dwa cuda św. Andrzeja Boboli: uzdrowienie i choroba

Dlaczego akurat Andrzej Bobola?

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Bóg jest Panem świata i tylko On – a nie żadni ludzie, nawet święci – udziela nam swoich łask. Poza tym robi to na różne sposoby: czasem daje zdrowie, a czasem chorobę chorobę, czasem trudności, a czasem radości. Trzeba przyjąć i jedno, i drugie, i szukać woli Bożej we wszystkim.

Warto i można szukać wsparcia u różnych świętych. Nie twierdzę, że modlitwa za wstawiennictwem akurat tego męczennika jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Ani że jakaś nowenna czy litania do Andrzeja Boboli jest jakimś magicznym „pstryczkiem”, który wszystko przestawi.

Ale kiedy się posłucha świadectw ludzi, którzy poznali Bobolę i modlili się do niego, trudno nie zauważyć, że dochodzi tu do natężenia różnych niezwykłych zdarzeń. Słyszałam i czytałam o wielu uzdrowieniach, pojednaniach w rodzinie, przedziwnych „zbiegach okoliczności”, które rozwiązały nabrzmiałe problemy. Zdarzyło się nawet, że święty Andrzej ukazał się komuś i „polecił swoje usługi” jako orędownika – ostatnio w latach 80. XX. Przekonałam się, że Andrzej jest bliski wielu ludziom.

Mój minicud

Ja sama chyba też doświadczyłam małego cudu. W zeszłym roku złamałam nogę i teraz ciągle słyszę od lekarzy i rehabilitantów, że „nieźle się wywinęłam” (cytat dosłowny) z tej dość skomplikowanej sytuacji. Jestem za to wdzięczna Panu Bogu i św. Andrzejowi, którego prosiłam o orędownictwo.

Może to dziwnie zabrzmi, ale jeszcze bardziej jestem wdzięczna za to złamanie, które wprawdzie było związane z rozmaitymi komplikacjami, kilkumiesięcznym bólem i odrobiną stresu, ale jednocześnie dało mi okazję do czegoś w rodzaju rekolekcji ze św. Andrzejem.

Serdecznie polecam! Może niekoniecznie łamanie kończyn. Ale zaprzyjaźnić się z Andrzejem Bobolą – bardzo warto!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.