Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zwiastowanie tak po ludzku
Za każdym razem, gdy próbuje sobie wyobrazić scenę zwiastowania, staram się ją włożyć w dzisiejsze realia. Myślę sobie jakby to było, gdyby w mojej sypialni nagle podczas snu, nie stąd ni zowąd, pojawił się anioł i stanął na środku pokoju. Wielka biała postać jaśniejąca poświatą na całe pomieszczenie, sięgająca samego sufitu, skrzydłami zahaczająca z jednej strony o komodę a z drugiej o firankę, z aureolą na głowię, złożonymi rękami, długimi, pofalowanymi włosami w kolorze blond opadającymi na ramiona i łagodna twarzą. Mając trzydzieści kilka lat, usiadłbym na łóżku, przetarł oczy, spróbował uszczypnąć się w rękę, budził żonę i starał się rozeznać czy to jawa czy sen. Po spełnieniu swojego zadania Anioł zniknąłby, rozpłynął się w powietrzu, a ja dalej się zastanawiał co się właśnie stało. Na drugi dzień po przebudzeniu uznałbym, że to jednak był sen.
Jak wyglądała scena zwiastowania ta z Biblii? Czy podobnie jak sobie wyobrażam? Czy może był to sen? Czy to był tylko Głos w głowie Maryi? Ewangelista nie przekazuje szczegółów, przedstawia nam tylko najważniejszy element tej sceny, którym był oczywiście wiadomość od samego Boga. Jednakże sposób przekazu musiał być na tyle mocny i na tyle autentyczny, że Maryja jako nastoletnia dziewczyna uwierzyła w niego. Pan Bóg ma swoje sposoby, o których nie musimy wiedzieć.
Uwierzyłbyś?
Dzisiaj gdyby jakaś nastolatka lub nastolatek powiedział mi, że przyszedł do niego Anioł, nie uwierzyłbym. Od razu pomyślałbym, że albo jest to efektem jakichś nielegalnych substancji albo przejawem choroby psychicznej. A czym różnimy się od ludzi żyjących w czasach Maryji? Myślę, że niczym. Oni mieli takie same wątpliwości, poglądy na świat, opinie na tematy rzeczywistości, świata marzeń i snów. Na pewno znali nie koniecznie legalne i zdrowe sposoby na uśmierzanie smutku bólu. Zatem ich reakcje na relację Maryi w związku z odwiedzinami Anioła mogły być podobne do moich. Podejrzewam, że Maryi było na początku ciężko. Nikt jej nie rozumiał, nie chciał słuchać, nie wierzył. Uważano, że albo zwariowała albo opiła się winem.
Ewangelista o tym nie piszę, ale przecież Maryja była na Ziemi takim samym człowiekiem jak my. Myślę sobie, że sama miał wątpliwości i nie do końca wiedziała co wydarzyło się tej nocy. Spotykając się ze niezrozumieniem ze strony najbliższych jej rozdarcie się pogłębiało. Koniec końców udało jej się udźwignąć ciężar dany jej przez Boga. Te dywagacje są oczywiście pisane z mojego (naszego) ludzkiego punktu widzenia. Dla nas pewne rzeczy nie mieszczą się w głowach, bo... jesteśmy tylko ludźmi.
Zaczną dziać się cuda
Bo patrzymy na świat ludzkimi oczyma, które kalkulują, podejrzewają, oceniają, uogólniają, wątpią, próbują wytłumaczyć, wierzą w to, co widzą. Patrząc takimi oczyma nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć sobie tego, co robi z nami Pan Bóg, jaki jest Jego plan, jaki On jest. On jest tajemnicą, której chodząc po tym świecie nie odkryjemy w całości. Żeby spróbować choć w małym stopniu pojąć Go musimy zamknąć to nasze ludzkie oko i otworzyć oko duszy i serca. Zaufać. Dać się poprowadzić.
I choć pierwsze wrażenie będzie budzić niepewność, to krok za krokiem trzymając Go za rękę poczujemy się tak, jak gdyby inny świat nie istniał. A wtedy zaczną dziać się cuda, tak jak było to w przypadku Maryi.