separateurCreated with Sketch.

Wielki post to czas prezentów. O sensie poszczenia mówi ks. Nikos Skuras [rozmowa]

Męska dłoń wkłada serce do dziury w kształcie krzyża
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
R. Apcewicz - 04.03.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Post, modlitwa i jałmużna – dlaczego tak bardzo nam się nie chce? Jaka w tym logika – a może chodzi właśnie o to, żeby jej nie było? – rozmowa z księdzem Nikosem Skurasem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

R. Apcewicz: Nie dość, że post, to jeszcze wielki… Chyba mało kto czeka z utęsknieniem na ten okres liturgiczny!

Ks. Nikos Skuras*: Ja mam te same odczucia co do wielkiego postu, to znaczy: już na wejściu mi się nie chce. I myślę, że to jest normalne, bo jak to mówi św. Paweł, jest w nas ciągle „stary człowiek”, czyli to wszystko, co sprzeciwia się Bogu i Jego woli. I jak ten stary człowiek słyszy hasło „wielki post”, natychmiast wywołuje to w nas reakcję: „tylko nie to”.

Nie chodzi o to, że jesteśmy źli, tylko zainstalowani we własnej wygodzie, przyzwyczajeniach, grzechach. I wcale nie mamy ochoty zmieniać swojego statusu. A to, do czego w okresie wielkiego postu jesteśmy zachęceni, czyli na przykład: więcej modlitwy, odmawianie sobie jedzenia, telewizji, oddawanie swoich pieniędzy – to są praktyki deinstalujące.

Jak przekonać samego siebie, że warto spróbować?

Myślę, że jeśli ktoś ma doświadczenie, że pomimo niewygód któryś wielki post był owocny i przyniósł mu coś dobrego, to może oczekiwać na niego z nadzieją. Ale niechęć zapewne zostaje zawsze, bo stary człowiek będzie nas oszukiwał, że przecież te postanowienia są ponad nasze siły!

Czy ma w ogóle sens post, który sprawia, że jesteśmy nerwowi, wkurzeni, boli nas głowa i wcale nie mamy pobożnych myśli?

I koniec końców, stajemy się wręcz gorsi! To na pewno jest argument, który sprawia, że odechciewa się nam wyrzeczeń. Bo skoro mamy tylko widzieć, że nie dajemy rady, to bez sensu! Stary człowiek w nas wykorzystuje logiczne, racjonalne argumenty, można powiedzieć, że "skrzywia" nasz rozum, żeby pokazać, że walka o post to bzdura.

A jak to mówi święty Paweł, to nie jest walka przeciw ciału i krwi, tylko przeciwko mocom zwierzchności. Czyli przeciwko komuś, kto jest silniejszy ode mnie i robi wszystko, żeby mnie zniechęcić, na przykład podpowiada: "To może zaczniesz od drugiej połowy wielkiego postu?".

Wydaje się, że wobec wielkiego postu narzucają się dwie postawy – odrzucam wszelkie postanowienia, bo i tak wiem, że walka będzie z góry przegrana, albo zepnę się i udowodnię Panu Bogu i sobie, że mogę.

Dlatego ja zawsze mówię trochę przekornie, że jeśli ktoś zrobił sobie postanowienie wielkopostne i je w stu procentach wykonał, to przegrał wielki post. Bo to oznacza, że udowodnił, że jest mocny, daje sobie sam ze wszystkim radę. A z drugiej strony ten, kto widzi, że postanowienia codziennie łamie, modlitwa idzie mu jeszcze gorzej niż zwykle i w teorii jest pokonany – może mieć kapitalne doświadczenie, że o własnych siłach, bez Boga, nie jest w stanie nic zrobić.

Postawić Chrystusa w centrum

I to już wystarczy? A gdzie zmiana, próba stawania się lepszym?

Każdy post to walka o chrystocentryzm, czyli przekonanie, że w centrum mojego życia jest Chrystus. My żyjemy w antropocentryzmie, gdzie w centrum jest człowiek z jego dobrymi intencjami i z myślą: JA muszę coś zrobić, by się zbawić.

Bóg daje nam wielki post, żeby nas strącić z tego tronu „ja” i postawić na właściwym miejscu. Bo jeśli umieszczam siebie w centrum, to znaczy, że jestem za wszystko odpowiedzialny i muszę się potem z tego rozliczyć. A Bóg chce mi pokazać, że mimo tych dobrych, wspaniałych rzeczy, których dokonałem w życiu – prochem jestem i w proch się obrócę.

To zdanie brzmi trochę dołująco.

Dobra nowina jest taka, że jeśli postawimy Chrystusa w centrum, zmienia się perspektywa patrzenia na własne życie. Kiedy ono się skończy i zobaczę, że było pełne niewierności, złości, grzechów – będę mieć i tak pewność, że On tam wszędzie był. I wiedział, że ja w tych sytuacjach zachowam się tak, a nie inaczej, więc Jemu zostawiam werdykt. Nie mam wątpliwości, że zasługuję na piekło, albo przynajmniej czyściec, ale niech Chrystus o tym zdecyduje.

Modlitwa wielkopostna – na czym to ma polegać? Dodatkowa dziesiątka różańca, dodatkowy dzień na adorację? A co, jeśli w ogóle nie umiemy się modlić?

Najlepiej najpierw zadać sobie pytanie, czym jest dla mnie modlitwa. Bo jeśli jest obowiązkiem, to w wielkim poście wypadałoby dorzucić sobie coś dodatkowego. A jeśli modlitwa jest żywą relacją, szukaniem relacji z Chrystusem, Maryją, świętymi, to zmienia naszą perspektywę. Bo może chodzi „tylko” o doświadczenie prawdziwego spotkania z Chrystusem na zwykłej, codziennej modlitwie.

I tutaj znowu wracamy do tego rozróżnienia: jeśli ja jestem w centrum, to przecież muszę teraz coś zrobić z moją modlitwą. A jeśli postawimy w centrum Chrystusa, to On przychodzi i mówi: "wielki post to czas prezentów! Możesz dostać taki prezent – chwilę prawdziwej więzi ze mną na modlitwie!". I może komuś to wystarczy do zbawienia, bo po śmierci przypomni sobie ten jeden moment, w którym czuł się kochanym przez Boga bezwarunkowo i dzięki temu się nie potępi.

Jałmużna jest rzuceniem się w brak logiki

A co z jałmużną? Niełatwo ją planować w czasie inflacji…

Jałmużna jest bardzo ważna, bo jest mnóstwo rozsądnych argumentów, żeby jej nie dawać. Mam wrzucać pieniądze do skarbonki w kościele? Ale słyszałem o księdzu, który brał z tej skarbonki i wydawał to na kobiety. Dać pijaczkowi na ulicy? Przecież pójdzie i się za to znowu upije.

Ciekawe jest to stwierdzenie w Biblii, że jałmużna zakrywa wiele grzechów. Myślę, że to dlatego, że każdy nasz grzech jest zawsze logiczny. Kiedy wkurzasz się na męża i z nim nie rozmawiasz – to jest logika, bo musisz przecież dać mu nauczkę. Oglądasz pornografię, bo należy ci się trochę odpoczynku. A jałmużna jest czymś zupełnie nielogicznym. I myślę, że rzuceniem się w ten brak logiki zmazujesz grzech, który popełniasz logicznie.

Czyli dawanie jałmużny a wspieranie celów charytatywnych to dwie różne sprawy?

Nawet jeśli przekażemy pieniądze na dobry cel anonimowo i w ukryciu, to jest nadal nasz pomysł – czyli działamy według swojego rozeznania, poza Bogiem. I znowu – JA komuś pomogłem, kogoś ocaliłem. A prawdziwa jałmużna to pozostawienie tych pieniędzy do dyspozycji Bogu.

Od czego najlepiej pościć?  Od słodyczy, Internetu, o chlebie i wodzie w piątki?

Co mówią ojcowie Kościoła? Że najlepiej pościć od własnej woli. Czyli na przykład: dzisiaj dam nauczkę mężowi, nie będę się do niego odzywać. A potem myślisz: dobra, jest post, poszczę od mojej woli i normalnie się odzywam. I to dopiero jest wbrew logice!

*Ksiądz Nikos Skuras – jego ojciec był Grekiem, a matka Polką. Najmłodszy z sześciu braci. Od 30 lat jest księdzem. Obecnie pracuje jako proboszcz parafii hiszpańskojęzycznej w Aachen w Niemczech.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.