Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Postanowienia na 2023. Agghhh... Styczeń przygniata presją. Na pierwszej stronie kalendarza zapisujemy sobie ambitne cele. Poprzeczka bywa postanowiona wysoko. Tak, że nie mija kwartał, a już okazuje się, że ciężko do niej doskoczyć. A wtedy plan zrobienia tego, tego i jeszcze tamtego szybko może lec w gruzach. My zostajemy z poczuciem frustracji, że znowu nie wyszło. A skoro tak, to łatwo machnąć ręką już na wszystko.
Postanowienia na 2023
Ta poprzeczka postanowień bywa szczególnie wysoko zawieszona w przestrzeni macierzyństwa. Rozglądam się wokół i dostrzegam wiele mam, które deklarują, jak dużo zrobią dla swoich dzieci w nadchodzących miesiącach. Czasem słucham, czytam i budzi się we mnie zadziwienie. Skąd one na to wszystko znajdą czas i siły?!
Z tego punktu łatwo wpaść w otchłań poczucia winy i frustracji, bo przecież mnie się tyle nie uda. Bo tyle pracy, codziennej kotłowaniny (#żyćko), a jak tu jeszcze wygospodarować energię na coś więcej, na coś extra?
Rok bez postanowień
Dlatego pomyślałam sobie, że może w tym roku nie robić postanowień? Coś, jakby sparafrazować Kartezjusza i powiedzieć sobie: "Postanawiam, że nic nie postanawiam". To w sumie też postanowienie ;) Ale jakże odmienne od ciśnięcia, łatwiejsze do realizacji (o, zdecydowanie!), a przede wszystkim – całkiem przyjemne.
Nie zamierzam doradzać i podpowiadać. Bo ile mam, tyle rozmaitych spraw, które można odłożyć na półkę. I to najwyższą, a niech się kurzą i będą poza zasięgiem wzroku. Można więc poluzować nieco matkowe, przyciasne często, gacie i powiedzieć samej sobie, że w tym roku na przykład:
- Odpuszczam lekturę poradników, jak być świetnym rodzicem, na rzecz książek, które żywo mnie grzeją i wcale nie muszą przekładać się na osobisty rozwój (choćby to były kryminały – dobra, to nie moja bajka, więc co tam chcecie);
- Odpuszczam obskakiwanie wszystkich dzieciowych muzeów i arcypasjonujących wystaw dla najmłodszych na rzecz galerii, które mnie inspirują;
- Odpuszczam bycie na bieżąco z premierami spektakli dla dzieci na rzecz częstszych wyjść do „dorosłego” teatru;
- Odpuszczam gotowanie super-hiper-arcy-mega zdrowych obiadków. I kolacyjek, i śniadanek, i whatever. No dobra, nie to, że całkiem odpuszczam ;) Ale nie zamierzam przywdziewać wora pokutnego za każdym razem, gdy w menu pojawią się pierogi z mrożonki albo zupa z pudełka (tak, tu będzie osobiste wyznanie, dla mnie to był zawsze powód samobiczowania);
- Odpuszczam czytanie przez kolejną godzinę z rzędu 58463 rozdziału Harry’ego Pottera i np. włączę dziecku audiobooka, a sama rozsiądę się na kanapie obok i przeczytam coś z pokrytej kurzem sterty gazet (albo dla odmóżdżenia przescrolluję Insta – bez wyrzutów sumienia!);
- Przymknę oko na bajkę czy grę na kompie przez kwadrans (albo i dwa), by w tym czasie zrobić sobie pazury, a co!
To tylko przykłady, które można mnożyć. Jak wspomniałam, każda mama znajdzie w szerokim wachlarzu swoich challenge'ów coś, co można odpuścić (ciekawią mnie wasze pomysły, więc nie szczędźcie komentarzy!).
To, co się udało
Nie chcę być źle zrozumiana. Nie chodzi mi o to, żeby położyć laskę na dbanie o dziecko. Jego rozwój i wychowanie. Chcę jedynie zachęcić do tego, byśmy odpuściły ściganie się o puchar bycia matką roku. Matką, która tak się stara o wszystko NAJ dla dzieci. I nie zapominały o samych sobie.
Żebyśmy nie skupiały się tylko na tym, co nam nie wyszło. Czego z naszych ambitnych celów i postanowień nie zrealizowałyśmy. Ale dostrzegły to wszystko, choćby najdrobniejsze, co zrobiłyśmy. Bo przecież mogłyśmy nie zrobić.
Nie robię dla dzieci
Myślę, że zadbanie o samą siebie, swój psychiczny komfort, przyzwolenie na to, by NIE robić aż tyle, odpocząć jest też ważne z perspektywy dzieci. Bo czego uczymy je pokazując, że możemy ciągnąć nosem po ziemi, ale sprzątniemy chatę. Jeszcze poskładamy pranie w kosteczkę, a w międzyczasie nastawimy krupnik? Czego uczymy, kiedy chodzimy z podkrążonymi oczami, bo nie przespałyśmy nocy (ach te gile i zatkane uszy!). Drzemka w ciągu dnia nie wchodzi w grę, bo przecież tyle obowiązków do nadrobienia!
Tak mi się wydaje, że ni mniej, ni więcej, tylko tego, że zawsze MUSIMY. Że ma być na tip top, a wszystkie punkty z planera odznaczone (a nie odłożone). Że nie ma potem, później, jak odpocznę. Bo przecież nie ma miejsca na odpoczywanie. Serio, tego chcemy dla naszych dzieci, by w dorosłości stały się trybikiem w maszynie?
Kalendarz na 2023 – bez pierwszej kartki!
Nie dbając o siebie uczymy dzieci także zadowalania wszystkich wokół kosztem własnych potrzeb. Bo przecież to im właśnie przekazujemy, czytając 8594869 rozdział dziecięcej książki. Chociaż zagryzamy zęby, a w środku czujemy frustrację. Bo robimy coś, czego tak naprawdę nie chcemy, na co nie mamy siły, bo wolałybyśmy coś innego. Tego je uczymy grając po raz 5839 w Monopol, chociaż marzymy jedynie o wannie i gorącej kąpieli. Rób to, czego chcą inni, zadowalaj innych, pomijając samą/samego siebie.
Może więc warto wyciągnąć kijek z tyłka. Z kalendarza na 2023 wyrwać pierwszą kartkę z postanowieniami, celami, zadaniami i… po prostu żyć? Na luzie, z otwartością na to, co przyniesie kolejny dzień? I przestrzenią na pogłaskanie samej siebie po głowie, kiedy coś się nie uda. Bo przecież tyle innych „cosiów” się udało!