separateurCreated with Sketch.

Wojciech Błach o ojcostwie: jest jak codzienne wchodzenie na szczyty, których… się nie zdobywa [wywiad]

Wojciech Błach
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Są dni, że atak szczytowy kończy się porażką, bo dziecko jest w zupełnie innym punkcie niż rodzic. Trzeba zejść do bazy, a kolejnego dnia próbować ponownie … – aktor Wojciech Błach opowiada o dojrzałym i świadomym ojcostwie
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wojciech Błach, popularny aktor, niespełna rok temu po raz trzeci został tatą. Nam opowiada m.in. o dojrzałym ojcostwie i o tym, dlaczego wziął ślub kościelny.

Anna Gębalska-Berekets: W maju obchodził pan pięćdziesiąte urodziny. Były podsumowania?

Wojciech Błach: Nie tyle dotyczyły przeszłości, co planów na przyszłość. I tego, co jeszcze mam do zrobienia.

Był kryzys wieku średniego?

Kiedy kończyłem czterdzieści lat, nie było żadnego kryzysu. Przy pięćdziesiątce też nie. Pomyślałem, że trzeba go sprowokować (śmiech). Nie miałem nigdy nowego samochodu. Postanowiłem, że przyszedł na to czas. Zamówiłem auto w salonie, podpisałem dokumenty leasingowe i cierpliwie czekałem. Zamiast po dwóch miesiącach, przyszedł po roku. W tym czasie cena benzyny poszła znowu w górę, zwiększyły się stawki mandatów i okazało się, że sprawiłem sobie niebezpieczny prezent, bo samochód raczej z tych małych i szybkich.

Wojciech Błach o ojcostwie

Po raz trzeci został pan tatą.  Jak wygląda dojrzałe ojcostwo?

Jest jeszcze bardziej świadome (śmiech). Pierwsze dziecko przyszło na świat kiedy miałem prawie czterdzieści lat, więc już wtedy można było powiedzieć, że jestem „starszym” rodzicem. Dość porządnie się do tego przygotowałem. Norbert urodził się dekadę później. Bardzo często zastawiam się, czy gdybym był dwudziestoparoletnim ojcem, nie byłbym bardziej spontanicznym, odważnym, bo mniej świadomym pewnych rzeczy człowiekiem. I jaki wpływ miałoby to na dzieci? Widzę, że moi chłopcy są jak na swój wiek bardzo uważni i rozsądni. Raczej najpierw obserwują i jak już przemyślą sprawę, to dopiero ruszają do działania. Nie wiem, czy to nie jest tak, że starsi rodzice rozmowami, sposobem bycia tworzą takich „małych dorosłych”… A może się mylę, może to nie ma kompletnie znaczenia (śmiech).

Żałuje pan, że tak późno ułożył sobie życie?

To pytanie, na które chyba nikt nie odpowie, że tak. Absolutnie nie żałuję. Najpierw musiałem się „wykształcić”, żeby mieć pracę i mieć za co „postawić” dom. A potem wypełnić go rodziną. I w tym wszystkim znaleźć sens. Jeśli czegoś mogę żałować, to tylko tego, że w naszym kraju tak strasznie długo i ciężko trzeba pracować, żeby cokolwiek „zbudować”, stworzyć. Ciągle jesteśmy w jakimś kryzysie. I nawet jak już coś zbudujemy, to piekielnie trudno to utrzymać. To temat rzeka…

„Zawsze pragnąłem założyć rodzinę”

Ojcostwo pana zmieniło?

Pragnąłem być tatą jeszcze długo przed tym, zanim nim zostałem. Skończyłem studia, pracowałem w teatrze. Kupiłem dużą lodówkę, wielką, rodzinną szafę. Chciałem mieć ogromny stół, przy którym może usiąść wiele osób. Z perspektywy pragnienia założenia rodziny patrzyłem na życiowe partnerki. Szukałem kobiety, z którą będę mógł zbudować rodzinę. Kiedy urodził się Bruno, byłem przygotowany do ojcostwa. Mój świat nie wywrócił się do góry nogami. On się wypełnił. Trudno odróżnić, co zmieniło we mnie ojcostwo, a co wiek. Na pewno moja wrażliwość na krzywdę dziecka wzrosła. Przestałem też robić te wszystkie pseudooffowe, bezbudżetowe rzeczy, które zabierają czas, a nie przynoszą dochodu (i to wszystko niby w imię rozwoju). Już nie było mnie na to stać. Nie marnuję czasu na pielęgnowanie swojego ego.

W ojcostwie przejawia się męskość?

W moim przypadku ojcostwo wyznacza głębszy sens codzienności. Jest trudno. Czasu na każdego z synów z osobna mam mniej. Jest ich już trzech, a dobrze byłoby jeszcze mieć czas dla żony. Jest też coraz większa potrzeba pracowania. Niestety pracujemy coraz więcej za te same pieniądze, a kupić możemy mniej. To naprawdę bardzo ciężka sytuacja… I trzeba to po męsku brać na klatę. Może porównam to do zdobywania górskich szczytów. Rodzicielstwo to codzienne wchodzenie na szczyty, których się nie zdobywa. Są dni, że atak szczytowy kończy się porażką, bo dziecko jest w zupełnie innym punkcie niż rodzic. Trzeba zejść do bazy, a kolejnego dnia próbować ponownie. W pierwszych latach życia dziecka jesteśmy wielkim autorytetem. Dostajemy to z automatu, a to wielki kredyt zaufania. Kolejne lata to już efekty poprzednich. Czasu jest mało, bo nastolatek to już kompletnie inna historia...

Wojciech Błach: Chcę być obecnym ojcem

Mówi pan, że dzięki rodzinie jest pan na właściwym miejscu.

Żona powtarza, że najważniejsza dla dzieci jest relacja rodziców. I ja się z tym absolutnie, w teorii, zgadzam, gorzej z praktyką. Chcę być obecnym i świadomym ojcem, kierować się dobrem dzieci. Żałuję, że tak dużo pracuję i nie poświęcam rodzinie tyle czasu, ile bym chciał. Dlatego kiedy jestem w domu, staram się znaleźć ten balans pomiędzy czasem dla dzieci, a czasem poświęconym na relację z żoną. Na obecną chwilę to potwornie ciężka sprawa. Jestem na właściwym miejscu, ale czuję się rozrywany na cztery strony. Powoli zaczynam to wszytko układać.

Poznanie Agnieszki było przeznaczeniem?

Poznaliśmy się w Teatrze IMKA. W trakcie prób do spektaklu Sztuka kochania wg dziewczyn, który reżyserowałem. Temat był więc idealny (śmiech). Dużo rozmawialiśmy, przyglądaliśmy się, czy to naprawdę miłość, czy tylko fascynacja. Najważniejsze było patrzenie na życie w tym samym kierunku.

Dlaczego zdecydowaliście się na ślub kościelny?

Razem chcieliśmy, żeby wszystko było, jak to się kiedyś mówiło, „po Bożemu”. Według jakiegoś porządku. Najpierw były zaręczyny, potem przygotowania do ślubu, ślub, podróż poślubna, a następnie dzieci.

„Niebłache rozmowy” o rodzicielstwie

Staracie się z żoną o kartę dużej rodziny. Marzy wam się wielodzietna rodzina?

Już nią jesteśmy i kartę też już mamy (śmiech). Aga pochodzi z wielodzietnej rodziny, ma czwórkę rodzeństwa. Wżeniłem się w taką wielodzietną rodzinę i bardzo mi się to podoba.

Wspólnie realizujecie serial Niebła(c)he rozmowy. Skąd pomysł, by w takiej formie mówić o radościach i trudach rodzicielstwa?

Zainspirowani życiem, wpadliśmy na pomysł nagrywania krótkich, merytorycznych filmików o rodzicielstwie. Przedsięwzięcie niespodziewanie zbiegło się z radosną nowiną. W maju 2021 roku Agnieszka zaszła w ciążę. Nagrania przybrały formę videopamiętnika, w którym znani rodzice pytają ekspertów o porady. Chcieliśmy pokazać, że aktorzy, celebryci też zmagają się z podobnymi problemami w rodzicielstwie. Jak każdy. Zaprosiliśmy do współpracy m.in. Małgorzatę Sochę, Aleksandrę Szwed, Kamilę Kamińską. Są też specjaliści z dziedziny ginekologii i położnictwa Szpitala Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, którzy odpowiadali na najbardziej nurtujące pytania.

Jakie wyzwania przed panem?

Głównie teatr. Zapraszam do Teatru IMKA na Rewizora w reżyserii Łukasza Kosa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.