Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tygodnik "Famiglia Cristiana" doniósł przedwczoraj (20.11) o porzuceniu życia zakonnego przez 34-letnią Cristinę Scuccię. Przez ostatnie 15 lat kobieta żyła jako urszulanka w klasztorze w Mediolanie.
15 lat w zakonie
Doniesienia mediów potwierdziła sama Scuccia w niedzielnym (20.11), popołudniowym programie "Verissimo" ("To prawda") na kanale 5 włoskiej telewizji. Po raz pierwszy pojawiła się ona wówczas na wizji bez habitu. W rozmowie z Silvią Toffanin kobieta zadeklarowała:
Teraz jestem Cristiną. Siostra Cristina jest we mnie. Jeśli jestem tym, kim jestem dzisiaj, to także dzięki niej. Moja droga była dobra, ale skomplikowana i trudna. Napotkałam na trudności, a dziś zachowuję uśmiech. Mam promienny uśmiech i jeszcze bardziej wierzę w życie. Oczywiście, Bóg jest dla mnie nadal w centrum wszystkiego i absolutnie w Niego wierzę. (…) Należałam do sióstr urszulanek, ale już do nich nie należę. To było piętnaście lat zakonnego życia, wspaniałe lata. Dla mnie było to intensywne doświadczenie, które sprawiło, że się rozwinęłam. Nie było żadnej przyczyny tej zmiany, to było coś we mnie.
Wczesna kariera
Cristina z wyraźnym wzruszeniem opowiedziała w programie o swoim powołaniu do życia konsekrowanego, wspominając wszystkie kluczowe daty w tej podróży, lata rozeznawania, swoją miłość do muzyki i doświadczenie wygranej w "The Voice of Italy". Obecnie kobieta, która w ostatnich latach zniknęła z oczu opinii publicznej, mieszka w Hiszpanii i pracuje jako kelnerka.
Karierę artystyczną Cristina rozpoczęła w 2007 r. występem w musicalu Odwaga miłości w roli s. Rosy. Od kolejnego roku uczyła się śpiewu u Franco Simone i Tiziany Rivale w akademii sztuk scenicznych „Star Rose Academy” w Rzymie.
2008 r. Powołanie
Rok 2008 to punkt zwrotny w życiu Cristiny. Jak wyjaśniła, wtedy właśnie nadeszło jej powołanie:
W maju 2008 r. nadeszło moje powołanie i jak wszystkie siostry przeszłam okres rozeznania. Miało to na celu zrozumienie, czy zakon to właściwa droga. Miło wspominam tamte lata i mogę powiedzieć o nich tylko w ciepłych słowach. Z wielką przyjemnością oglądam zdjęcia z tamtych lat.
"The Voice of Italy"
W 2014 r. s. Cristina wzięła udział w programie "The Voice of Italy" na kanale RAI2. Jej wykonanie utworu "No one" Alicii Keys w ciągu pierwszego tygodnia zdobyło na YouTubie przeszło 90 milionów wyświetleń!
W kolejnych odcinkach show zakonnica wystąpiła u boku takich gwiazd, jak Ricky Martin czy Kylie Minogue. W 2018 r. s. Cristina wydała płytę Felice z autorskimi utworami. W tym czasie wzięła też udział we włoskiej edycji programu "Taniec z gwiazdami". Rok później zakonnica złożyła śluby wieczyste.
Lęk przed rozczarowaniem
W dalszej części audycji Cristina Scuccia opowiada o kryzysie, którego doświadczyła:
Ta ekspozycja na popularność nałożyła na mnie ogromną odpowiedzialność: stałam się świadkiem Boga przed wszystkimi. To było przejście do dorosłego życia, (...) "The Voice..." torował drogę mojej ewolucyjnej zmianie. Nie było to łatwe. Szczególnie zaczęłam myśleć o tym od wybuchu pandemii. To był ten moment, kiedy się zatrzymujesz, patrzysz w lustro i mówisz sobie, czy jest OK, czy nie. (…) Ten lęk przed rozczarowaniem wpędził mnie w pułapkę: wobec zakonnic, wobec mojej matki, wobec moich rodziców (…).
Sukces a powołanie
Podczas wywiadu Cristina porusza delikatny punkt relacji między sukcesem medialnym a powołaniem:
Nie było żadnego konfliktu między klasztorem a światem muzyki. Decyzję o wyjeździe do "The Voice of Italy" podjęłam w porozumieniu z siostrami. Wszystkie byłyśmy zgodne i to samo dotyczy tego, co nastąpiło później. To, co wydarzyło się potem, zaskoczyło nas. Byłam na to nieprzygotowana i siostry też. Próbowały mnie chronić. Ale nadopiekuńczość stała się dla mnie niemal ograniczeniem. Powiedzmy, że były zbyt opiekuńcze. Sukces nie osłabił jednak mojego powołania.
"Wierzę w życie i miłość"
Podczas audycji wokalistka poruszyła również temat swojego życia uczuciowego, stwierdzając:
Zawsze wierzę w miłość. Nie jest to coś, o czym teraz myślę. Nie zaprzeczę, że gdy jestem na zewnątrz, bez habitu, podchodzą do mnie mężczyźni, którzy nie znają mojej historii, ale nie jest to teraz mój priorytet. Nie odmówiłabym sobie jednak "uderzenia pioruna". Wierzę w życie, w miłość i jestem zakochana w życiu: trzeba kochać siebie, aby móc kochać innych.
Wstrzymajmy się z osądami
W mediach społecznościowych, jak to zwykle bywa, pojawiły się komentarze w różnym tonie. Niektórzy byli wobec decyzji Cristiny bardzo surowi. Inni wyrazili swój szacunek i zrozumienie dla wyboru, który nie mógł być łatwy i pozbawiony wewnętrznych rozterek. Sama kobieta mówi o tym następująco:
Korzystałam z pomocy psychologa (…). Kiedy widzisz przed sobą tylko ciemność, musisz poprosić o pomoc. Nie mogłam zrozumieć, kim jestem. Boga nigdy nie kwestionowałem, nie zaprzeczałam Jego istnieniu. Prawdopodobnie moja ewolucyjna przemiana nie mogła już "pomieścić się" w moim zakonnym stroju, w ramach zakonnych zasad. (…) Wykonałam skok w pustkę. Kiedy rozmawiałam z moją psycholog, zawsze mówiłam jej: "Na pewno skończę pod mostem".
Siostrze Cristinie życzymy, aby nadal służyła swoim talentami na rzecz dobra, jak czyniła to przez wszystkie lata swojej posługi w zakonie.