Te słowa Jezusa mogą szokować. Przyzwyczailiśmy się myśleć o Nim jako o Tym, który wnosi pokój w naszą udręczoną codzienność. Czy nie pozdrowieniem pokoju przywitał swoich zalęknionych i zamkniętych w wieczerniku uczniów, gdy stanął wśród nich po zmartwychwstaniu? Co więcej, sam przecież mówił do Apostołów tuż przed męką: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!” (J 14, 27).
A jednak św. Łukasz zapisał w swojej Ewangelii następujące słowa Jezusa: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam” (Łk 12, 51). Skąd zatem ta zaskakująca sprzeczność? Czyżby Jezus nie był konsekwentny w tym, co głosił?
W rzeczywistości sprzeczność jest pozorna. W przywołanym fragmencie Łukaszowej Ewangelii pojawia się słowo διαμερισμον (diamerismon), które wzięte dosłownie znaczy „rozdzielenie”. Właśnie to dzieje się w chwili, gdy Dobra Nowina o bliskości Bożego królestwa zostaje ogłoszona światu.
Pokój w sercu, ale też spotkanie z wrogością
Można bowiem powiedzieć, że pokój, który przynosi Jezus, to stan serca człowieka, który prawdziwie Ewangelię przyjmuje i zaczyna nią żyć. Nie chodzi przy tym wyłącznie o akceptację jej na poziomie doktryny – prawdy o naszym stworzeniu i zbawieniu w Chrystusie wraz ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami – ale także o ufną nadzieję (autentyczną relację z Bogiem) i posłuszeństwo Jego woli.
Gdy w taki sposób zaczynamy żyć, nasza wiara przestaje być tylko intelektualnym aktem. Staje się natomiast postawą, która promieniuje z nas na środowisko wokół – na świat. Przynajmniej tak to powinno wyglądać. Ewangelia przyjęta szczerym sercem rodzi w nas pokój. A dookoła nas? Niekoniecznie.
Świat bowiem konfrontuje się z nią i zmaga. Doświadcza wówczas rozdzielenia na tych, którzy Ewangelię uznają i na tych, którzy się jej przeciwstawiają. Od tego, na ile autentycznie my ją wybieramy, zależy to, jak przeżywamy ziemskie rozłamy.
Jeśli faktycznie podążamy za Dobrą Nowiną, z pewnością dane nam będzie doświadczyć pokoju i miłości, które płyną z bliskiego, otwartego dla nas serca Boga. Musimy jednak liczyć się również z tym, że w praktyce naszej codzienności zderzymy się z rozdzieleniem. Od jednych doznamy akceptacji i szacunku, a od drugich – kontestacji, negacji lub wrogości. Niech nas to nie przeraża.
Wszak Ewangelia to nie wazelina do klajstrowania dylematów i łagodzenia dyskomfortu ludzkiej duszy lecz ogień, który Jezus przyszedł rzucić na ziemię.