Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Miał 12 lat, kiedy matka zostawiła go z piątką rodzeństwa. Inny jako 15-latek walczył w Powstaniu Warszawskim. Potem przeżył marsz śmierci do Dachau. Kolejny – cichociemny, zrzucony do kraju wiosną 1944. Sanitariuszka w oddziale „Łupaszki”. Chłopak z Katynia – jeden z pierwszych, który poinformował świat o zbrodni. Fotograf Powstania Warszawskiego. I wielu, wielu innych. Rozmówców Magdaleny Rigamonti, których poznajemy w książce Niewygodni. Mówią prawdę o wojnie łączy nie tylko fakt, że przeżyli II wojnę światową, najmroczniejsze jej epizody. Ale przede wszystkim to, że ich wspomnienia, relacje – jak wskazuje tytuł książki – bywają niewygodne, nie wpisują się w powszechnie przyjętą narrację.
Prawda o II wojnie światowej
W książce nie brakuje wspomnień tych, którym wojna odebrała dzieciństwo. Którzy stracili rodziców. Musieli sami zatroszczyć się o siebie, a niekiedy i o rodzeństwo. Którym wojna zafundowała nie tylko przyspieszony kurs dorastania, ale od których wymagała stanięcia do walki.
Czesław Lewandowski miał 12 lat, kiedy matka, zdruzgotana po śmierci męża, zostawiła jego i piątkę rodzeństwa. Najmłodsze miało kilka miesięcy. Dlaczego nie uciekł? „Wielu spraw z okresu wojny nie wytłumaczy się logicznie. Psychologowie próbują. Ale nie wszystko da się uzasadnić. Sporo rzeczy dzieje się samorzutnie. I takim samorzutnym czynem była opieka nad dzieciakami, nad moim rodzeństwem”.
Na pytanie, skąd miał mleko dla najmłodszego dziecka, odpowiada, że karmił je „mąką rozrobioną w takim krochmaliku”. Wkrótce dostał kozie mleko od jakiejś kobiety.
Jestem pod opieką Matki Boskiej
Leszek Żukowski, pseudonim Antek, został żołnierzem AK w wieku 15 lat. Wspomina m.in. to, że codziennie widział getto. Powstanie, jego likwidację. Stara się o tym nie myśleć, ale to wraca. Jak np. wspomnienie młodszego kolegi, łącznika i noszowego, któremu w czasie nalotu zmiażdżyło nogę. Antek zaniósł go do szpitala. „I zaraz, za chwilę wszystkich w tym szpitalu rozstrzelali. Na śmierć go zaniosłem”. Takie wspomnienia trudno wyprzeć.
Opowiada, że w wojnie najgorszy jest głód, a on do dziś w lodówce trzyma zapasy jedzenia. Nie dziwne, skoro po wyjściu z Dachau ważył 29 kilogramów.
Żukowski wierzy, że „wojnę zostawił”. Na pytanie Rigamonti, jak to się robi, mówi: „Człowiek we wszystko wątpi. Czy to było realne, czy możliwe”. I dodaje, że bardzo pomogła mu wiara. „Jak się tyle śmierci widziało, to się swoją odgania. Wiem, że jestem pod opieką Matki Boskiej”. W tym, że jemu udało się przeżyć ten straszny czas, widzi, jak zapewnia, rękę Boga.
Hitler był naszym bohaterem
Uwierające mogą być wspomnienia Otto Tuszyńskiego. W końcu przyznaje, że Hitler był jego bohaterem. „Był bohaterem wszystkich”. Urodził się w 1933 roku w Olsztynie – wtedy Allenstein. Mówi, że nawet po tylu latach od tamtych wydarzeń on nie wie, kim jest. Polakiem, Niemcem, Warmiakiem?
Skąd to wyznanie o Hitlerze? Jak to skąd, skoro od 14. roku życia trzeba było należeć do Hitlerjugend. Skoro rówieśnicy Otto zbierali zdjęcia bohaterów wojennych. Każdy musiał być w harcerstwie, a niektórzy chodzili w tych mundurkach do szkoły. Nikomu to nie przeszkadzało. A wymienia to wszystko po to, by czytelnik rozumiał, że byli oni karmieni propagandą:
Odkrył groby w Katyniu
Henryk Troszczyński to jeden z pierwszych, który zawiadomił Niemców o masowych grobach polskich oficerów rozstrzelanych w Katyniu. Był przymusowym robotnikiem w tamtych okolicach. Tak dowiedział się o grobach. Wieczorami, po pracy, zastanawiali się z innymi robotnikami, co zrobić, by świat dowiedział się o tej zbrodni. Przy ekshumacjach był kilka razy, może pięć. Tak je wspomina:
Troszczyński (o którym J.A. Wlazły napisał książkę Chłopak z Katynia) zapewnia, że przy tych ekshumacjach modlił się. „Wierzący byłem i jestem. I nie przestanę być”.
Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć
Anna Szałaśna miała trzynaście lat, gdy wybuchła wojna. Mówi, że nie była już dzieckiem. Ojciec dostał wezwanie do Warszawy. Rodzina zdecydowała, że pojadą z nim. Pociąg, którym jechali, został ostrzelany. Anna uległa poważnemu wypadkowi. Straciła nogę. Jakby cierpień było za mało jak na jedną osobę, Anna trafiła później do Auschwitz. Czy przebaczyła?
Ostatni cichociemny
Aleksander Tarnawski po wybuchu II wojny światowej służył we Francji, Wielkiej Brytanii. Wiosną 1944 roku jako cichociemny został zrzucony do kraju. Jego wojenne wspomnienia są niespodziewanie… lekkie? Bije od nich optymizm, jakby starał się w każdej, choćby najtrudniejszej sytuacji dostrzec coś dobrego. Albo po prostu – zadanie do wykonania.
Bez ogródek nazywał decyzję o Powstaniu Warszawskim zbrodniczą. Może m.in. dlatego nie brał udziału w wielu oficjalnych uroczystościach związanych z II wojną światową. Nie poruszał się w kręgach kombatanckich, powstańczych. Uwierało go ideologizowanie historii.
Tarnawski zmarł w wieku 101 lat jako ostatni spośród cichociemnych. Niedługo przed śmiercią skoczył ze spadochronem. Chciał sprawdzić, czy podlega prawom starości.
To była wojna. Oni zabijali nas, my ich
Lidia Lwow-Eberle, sanitariuszka w oddziale żołnierzy AK dowodzonym przez Łupaszkę, wspomina wojnę i to, co po niej, bez patosu. Jak zresztą wszyscy rozmówcy Rigamonti. „To była wojna. Oni zabijali nas, my ich. To są inne realia”.
Temat wyklętych od dawna podgrzewa dyskusje. Nie brak głosów krytycznych. Zwłaszcza gdy na wierzch wyjmowane są niewygodne fakty. Lwow-Eberle postulowała jednak, by nie patrzeć na walki wyklętych, m.in. Burego, z dzisiejszej perspektywy. „To była inna rzeczywistość. Nie można tak łatwo oceniać. Teraz się mówi o stresie bojowym, a wtedy ludzie po tylu latach w lesie też mogli się różnie zachowywać”. Na koniec przyznała po prostu:
*Magdalena Rigamonti, „Niewygodni. Mówią prawdę o wojnie”, Wielka Litera 2022