separateurCreated with Sketch.

Polski ochotnik w Ukrainie uratował się, bo… pojechał do księdza!

Zbombardowany poligon w Jaworowie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 28.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Służy w Międzynarodowym Legionie Ukrainy. W noc, podczas której Rosjanie zrzucili m.in. na jego bazę rakiety, on wraz z kolegą pojechał do sąsiedniego miasteczka. Prawdopodobnie dzięki temu nadal żyje.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie zginął, bo pojechał do księdza...

"To, co się dzieje w miejscu, gdzie teraz jestem, jest nie do wyobrażenia" – mówi były polski żołnierz, który zaciągnął się do Międzynarodowego Legionu Ukrainy. Wraz z Amerykanami, Brytyjczykami i Francuzem na wschodzie Ukrainy "czyszczą" teraz wsie, z których wycofali się Rosjanie.

Kiedy tu przyjechał, ważył kilka kilogramów więcej. Jak mówi, "dobrze nas karmią", ale swoje racje żywnościowe oddają Ukraińcom. "Nam tego jedzenia nie zabraknie" – dodaje w rozmowie z Onetem.

Teraz jest w Jaworowie. Późnym wieczorem 13 marca, kiedy miasto zostało brutalnie ostrzelane, jego grupa została na miejscu, a on musiał na chwilę wyjechać. Zginęło wówczas około 40 osób, a ponad 130 zostało rannych. Jak to się stało, że spędził noc poza wojskową bazą?

"Ja od początku nie chciałem tam nocować. Chwilę tam pobyłem, a potem wziąłem kolegę i pojechaliśmy spać do księdza w jednej z sąsiednich miejscowości. Bałem się tego miejsca. Kiedy wróciłem tam po naszych pierwszych akcjach z Javelinami na tyłach Rosjan, to w bazie w Jaworowie były już setki ludzi. Mieliśmy zostać tam na dwa dni. Od razu powiedziałem do kolegi: Nie siedźmy tutaj przez dwa dni, bo tu nas nic dobrego nie czeka. I znowu pojechaliśmy do księdza" – mówił żołnierz.

"Chcieli nas wszystkich zabić"

Gdyby zostali, nie wiadomo, jaki byłby ich los... Tej nocy na miasto spadło osiem z czterdziestu wystrzelonych rakiet. Kilkoro z walczących żołnierzy od potężnego huku straciło słuch. Inni są poważnie ranni. A niektórzy... "są gdzie indziej", jak to określił polski żołnierz.

Jak tłumaczył, Rosjanom zależało na uderzeniu w siły międzynarodowe. "Oni chcieli wszystkich nas zabić – żeby nikt inny ze świata nawet nie pomyślał o tym, by tu przyjeżdżać. Od kiedy zgłosiłem się na ochotnika, wiedziałem, że to my jesteśmy głównym celem Rosjan, bo Ukraińcy będą walczyć niezależnie od wszystkiego, ale ludzie z zagranicy mają wybór" – mówi.

Źródło: Onet.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More