Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przez ponad 30 lat był poza Kościołem. Przed sześciu laty wrócił do Boga. – Przyprowadziło mnie do Niego świadectwo życia mojego przyjaciela z dzieciństwa. Też tak chciałbym ludzi pociągać do Boga, a nie ich zrażać – mówi Jacek Kralkowski. W Niedzielę Słowa Bożego (23 stycznia 2022) wraz z ludźmi z całego świata został ustanowiony przez Franciszka katechistą.
„Jestem prostym człowiekiem”
Spotkaliśmy się tuż po Eucharystii w bazylice watykańskiej. Pan Jacek był niesamowicie poruszony spotkaniem z papieżem i bardzo wdzięczny. – Nie jestem w stanie tego ogarnąć, jestem prostym człowiekiem, nie znającym języków i nie mającym tytułów, a tu takie wyróżnienie – mówi.
Wyznaje, że nie wie dlaczego to on został wybrany na pierwszego ustanowionego przez papieża katechistę z Polski. – Od kiedy dwa tygodnie temu zadzwonił telefon z pytaniem, czy chcę pojechać do Watykanu na spotkanie z papieżem, nie wychodzę z zadziwienia – dodaje.
Jacek Kralkowski pochodzi ze Zgierza, ma 48 lat. Jest mężem, ojcem i szczęśliwym dziadkiem. Prowadzi małą firmę budowlaną.
Wyznaje, że otrzymanie od papieża krzyża i specjalnego błogosławieństwa było dla niego wielką łaską i ogromnym przeżyciem, podobnie jak spotkanie z katechistami z innych krajów. Szczególne wrażenie zrobili na nim Latynosi. – Jest w nich ogromna chęć głoszenia i niesamowita radość wiary, których nam brakuje – mówi.
Nawrócenie
Nie epatuje historią swego nawrócenia. Mówi o niej bardzo oszczędnie. – Dobrze wiem, jak niszczące są konsekwencje życia bez Boga, jak grzech niszczy człowieka i relacje. Dostałem nowe życie. To jest piękne życie! I chcę to dać innym – opowiada drżącym z emocji głosem.
Kilka lat temu wraz z przyjacielem z dzieciństwa, który jest tercjarzem franciszkańskim, wyjechał do pracy w Niemczech. To był czas zatrzymania.
– Zastanawiałem się skąd czerpie siłę, bo przeszedł w życiu naprawdę wiele. Widziałem jego modlitwę, życie sakramentami, rozmawiałem. No i przyszło światło, takie mocne uderzenie. Zobaczyłem swoje błędy, to, co się działo z moją rodziną, jak wszystko szło ku upadkowi. Jak wzajemnie bardzo się z żoną pokiereszowaliśmy.
Upadłem na kolana i powiedziałem: dalej już tak nie chcę, już tak nie mogę – wspomina. W Niemczech przeżył rekolekcje i pierwszą po latach spowiedź: „Była bardzo długa, stanięcie w prawdzie nie jest proste”.
Prowadzenie rodziny do Boga
Wspomina, że gdy po swym nawróceniu wrócił z Niemiec, był tak rozpalony miłością Boga, że wszystkich w domu chciał nawracać. Przyniosło to odwrotny skutek, zderzył się z nieakceptacją i brakiem zrozumienia.
– Musiałem zwolnić tempo, by moja żona mogła nadążyć za mną ze swoim powrotem do Boga – wspomina. Z czasem i ona dostrzegła całe dobro, które on Boga przychodzi. – Po 28 latach małżeństwa nasza relacja nabrała nowych barw, jesteśmy naprawdę jedno, była bardzo szczęśliwa, że papież ustanowił mnie katechistą – mówi.
Na nowo odkrył też rolę mężczyzny i ojca w domu. Zrozumiał, że na jego barkach spoczywa nie tylko troska o byt materialny rodziny, ale i prowadzenie jej do Boga. – Zaniedbań minionych lat tak łatwo nie da się nadrobić, ale i na mnie Bóg długo czekał – mówi.
Posługa katechisty
Jego wspólnotą jest Rycerstwo Niepokalanej, bo w swym nowym życiu postawił na Maryję. Do wspólnoty dołączyła też żona. Ostatnio pan Jacek skończył szkołę katechistów i w archidiecezji łódzkiej posługuje w neokatechumenacie, gdzie dorosłe osoby prowadzi do chrztu i bierzmowania. – Będąc katechistami musimy mieć świadomość, że zapraszamy ludzi w swoją intymną relację z Panem Bogiem. Trzeba mieć też tę świadomość, że możemy się z różnymi reakcjami spotkać – zauważa. Dodaje jednak, że stare życie pomaga mu w docieraniu do ludzi, ich lepszym zrozumieniu i znajdowaniu odpowiedzi na nurtujące ich wątpliwości.
Gdy pytam go, co jest sednem misji bycia katechistą (choć w oficjalnych dokumentach polskiego episkopatu jest mowa o „katechetach”, wiele diecezji wprowadza to praktyczne duszpasterskie rozróżnienie, używając słowa „katechista”) mówi z przekonaniem:
„Ja nie mam być nauczycielem religii, ale mam moim życiem wskazywać na Jezusa. Mam do Niego prowadzić, a nie od Niego zrażać. Potrzebujemy wiarygodnych świadków. Chciałbym pokazywać ludziom Boga, tak jak mój przyjaciel pokazał Go mnie, dzięki czemu wróciłem do Kościoła”.
Marzenie: przebudzenie rodzin
Uderza mnie w nim to, że żyje daną chwilą, doceniania ją, a całą resztę zostawia Panu Bogu. – Nie wiem, co będzie dalej, ale otrzymałem tak wiele, że daję się Bogu jedynie prowadzić – mówi.
Ma jedno marzenie. Wierzy, że jeśli jest z Boga, uda mu się je zrealizować. Tym pragnieniem jest przebudzenie rodzin, aby się otworzyły, aby fundamentem w rodzinach był Bóg, bo, jak mówi, to On otwiera nas na siebie.
– Kiedyś wprowadzałem chaos w dom, wszystko załatwiałem krzykiem, a Bóg wprowadził światło, miłość i pokój także w moją rodzinę – mówi pan Jacek. I dodaje: – Wiem, co było w moim życiu i co dostałem. Staram się nie odwracać od Boga. On jest fundamentem, z Nim wszystko się uniesie.