Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na początku 2017 roku zadzwonił do mnie Paul Brady, kierownik działu PR w firmie Adidas UK, z którym kiedyś współpracowałam. Powiedział mi, że Adidas ma kilka miejsc do obsadzenia w słynnym londyńskim maratonie, i zapytał, czy chciałabym wziąć udział w tym wyścigu jako członkini społeczności biegowej Adidas Runners. To był styczeń, więc do kwietniowego maratonu zostało tylko czternaście tygodni, a ja nigdy w życiu nie przebiegłam więcej niż dziesięć kilometrów. No więc o c z y w i ś c i e powodowana rozsądkiem odpowiedziałam: „O mój Boże, tak! Nigdy w życiu nie przebiegłam maratonu, ale tak! Wchodzę w to!”.
Kiedy się rozłączyłam, aż buzowało we mnie od emocji. Ale ta fala podekscytowania szybko ustąpiła pod naporem wątpliwości. Chyba żartujesz? Nie dasz rady przebiec czterdziestu kilometrów! – strofowały mnie własne myśli. – Nie jesteś maratonką. Jesteś mamą i trenerką fitnessu. Nie wiesz nawet, jak się przygotować do maratonu. Pewnie będziesz potrzebowała trenera. Tylko prawdziwi biegacze startują w maratonach. Na pewno jest mnóstwo innych ludzi, którzy bardzo by chcieli pobiec w tym słynnym wyścigu – powinnaś oddać swoje miejsce któremuś z nich. Czy ty w ogóle masz na to czas? Jest styczeń, na zewnątrz jest lodowato. Ty biegasz przy ładnej pogodzie, Adrienne. Zadzwoń do niego i powiedz, że zmieniłaś zdanie.
Przecież nie mam czasu!
Po kilku minutach początkowej paniki uspokoiłam się i przez następne parę godzin przeglądałam w internecie plany treningów do maratonu i czytałam artykuły o tym, jak się przygotować do pierwszego takiego biegu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo p o t r z e b u j ę tego rodzaju skupienia – jak ważne jest dla mnie w tym momencie przekierowanie mojej energii umysłowej i fizycznej na coś zupełnie nowego.
Przez ostatnie lata bez przerwy obserwowałam swój cykl i wyliczałam, kiedy w danym miesiącu wypadnie mi owulacja. Godzinami analizowałam statystyki, dane na temat diet poprawiających płodność i sposoby na zoptymalizowanie ruchliwości plemników. Gdybym zdołała włożyć tyle samo energii i zaangażowania w treningi do tego biegu, to może przebiegnięcie pierwszego maratonu w życiu wcale nie okazałoby się takie nierealne. Pozostawała jednak kwestia czasu – treningi do maratonu wymagają poświęcania coraz większej liczby godzin tygodniowo na przygotowywanie swojego ciała. Poza samymi biegami trzeba też przeznaczyć czas na regenerację, rozciąganie, wizyty u fizjoterapeuty, treningi siłowe i ćwiczenia poprawiające technikę oraz zapobiegające urazom. Skąd mam wziąć te wszystkie dodatkowe godziny?
Power Hour, czyli Godzina Mocy
Oprócz obowiązków rodzinnych miałam ośmioro klientów, dla których prowadziłam cotygodniowe treningi personalne. Co tydzień pisałam post na bloga, raz na jakiś czas artykuły do magazynów poświęconych zdrowiu i dobremu samopoczuciu, a niedługo wcześniej zaczęłam współpracować z kilkoma markami przy tworzeniu kampanii w mediach społecznościowych. Sama myśl, że pod koniec dnia, po kolacji, kiedy [mój syn – przyp. red.] Jude leży już w łóżku, miałabym wyjść na mróz na godzinny trening, wydawała mi się co najmniej mało pociągająca. I wtedy przyszło olśnienie: jeśli mam znaleźć dodatkową godzinę każdego dnia, żeby trenować do tego biegu, to muszę po prostu wstawać godzinę wcześniej.
Jude budził się zwykle koło 6.30, co oznaczało, że powinnam wstawać o 5.30. Nawet jeśli wzdrygasz się na samą myśl, proszę, zostań ze mną jeszcze przez chwilę. Możesz mi wierzyć, ja też na początku nie skakałam z radości. (Wspominałam już, że to był styczeń?) Ale musiałam znaleźć jakiś sposób na przygotowanie się do tego biegu, więc pomyślałam, że po prostu spróbuję (…).
Kiedy zgadzałam się przez telefon na propozycję Paula, naiwnie myślałam, że wiem, na co się piszę – ale gdzieś w głębi wiedziałam też, że jakkolwiek trudne by to było, znajdę w końcu sposób, żeby mi się udało. Potrzebowałam nowego wyzwania, takiego, w którym wynik pozostawałby pod moją kontrolą (…).
Godzina, która zmieniła wszystko
Wtedy nie miałam pojęcia, że przestawienie sobie zegara o godzinę do tyłu zmieni właściwie wszystko – od moich relacji, przez karierę, po przekonania dotyczące tego, co jest możliwe w moim życiu. Wykorzystywałam tę dodatkową godzinę, żeby więcej czytać, słuchać podcastów, kończyć kursy online, trenować do maratonów, rozciągać się, medytować, pisać dziennik, a nawet tę książkę.
W Godzinie Mocy nie chodzi o to, żeby wstawać o piątej rano, być szalenie produktywnym albo codziennie przed śniadaniem przebiegać osiem kilometrów. Tak naprawdę dopóki jest to pierwsza godzina w ciągu dnia, nie ma znaczenia, o której zdecydujesz się wstać – sama godzina nie jest ważna. W Godzinie Mocy chodzi o pewne nastawienie, o dodawanie sobie sił do podejmowania decyzji i działań. To sposób, żeby skupić się na swoich celach i stworzyć takie życie, jakiego się chce.
Przed Godziną Mocy (jak teraz o tym myślę) nie byłam w stanie nawet sobie wyobrazić życia, jakie dzisiaj prowadzę. Nie miałam pojęcia, co jest możliwe, bo nigdy nie poświęciłam czasu, żeby to odkryć. Mogę uczciwie powiedzieć, że Godzina Mocy wpłynęła na moje życie w sposób kolosalny.
Godzina Mocy jest dla ciebie i dla twoich celów
Obecnie pracuję w branży wellness jako trenerka i konsultantka marek, mówczyni motywacyjna i prowadząca podcast. Ukończyłam biegi uliczne w ponad czternastu krajach i wygłaszałam przemówienia do pracowników największych organizacji na świecie, takich jak Apple, ASOS i Barclays. Przeprowadziłam ponad sto wywiadów w ramach podcastu „Power Hour”. Współpracuję z osobami prowadzącymi firmy, odnoszącymi sukcesy w sporcie, zajmującymi się psychologią i wprowadzającymi innowacje, żeby dowiedzieć się więcej o ich codziennych nawykach i zasadach, jakimi się kierują, a także odkryć, co ich motywuje do wstawania codziennie z łóżka. Dzięki tej współpracy z wysoko wydajnymi ludźmi sporo się nauczyłam i udało mi się zidentyfikować cechy oraz podstawowe zasady wspólne dla wielu z nich (…).
Możliwe, że wcale nie masz ochoty przebiec maratonu, założyć firmy ani napisać książki, ale gwarantuję ci, że jest c o ś , co chcesz osiągnąć. Nieważne, jak wielkie albo małe wydaje się to innym – Godzina Mocy jest dla ciebie i dla t wo i c h celów. Wszyscy czytaliśmy książki, w których radzi nam się, żebyśmy po prostu znaleźli swój cel w życiu i realizowali pasje. Ale w dzisiejszym przeładowanym, rozpędzonym świecie łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. Współczesny świat jest bardzo złożony, a my od chwili przebudzenia po zapadnięcie w sen czujemy się przytłoczeni możliwościami, pomysłami, nowymi trendami i wszechobecnym hałasem. Wielu ludzi ma wrażenie, że próbuje po prostu nadążyć. Jasne, może kiedyś zrealizujesz swoje marzenie, ale teraz? Zwyczajnie nie masz na to czasu.
Chcę, ale nie mam kiedy?
Ile razy zdarzyło ci się powiedzieć: „Chciałabym to zrobić, ale nie mam kiedy” albo „Któregoś dnia rozkręcę ten projekt, może kiedy będę miał więcej pieniędzy albo kiedy moje dzieci podrosną?”. Często słyszę takie stwierdzenia od znajomych i klientów – s a m a kiedyś tak mówiłam. Twój czas nigdy nie był cenniejszy – jest jedynym, czego nie możesz sobie dokupić.
Nie sugeruję wcale, że każda godzina każdego dnia powinna być „produktywna”, wręcz przeciwnie. Wystarczy zacząć od j e d n e j. Jeśli codziennie rano przeznaczysz jedną godzinę na robienie czegoś – czegokolwiek – co sobie wybierzesz, podejmiesz tym samym decyzję, że chcesz odzyskać swój czas i swoją moc. Przez cały dzień stykasz się z rosnącą liczbą spraw rywalizujących o twoją uwagę: maile, wiadomości na WhatsAppie, terminy w pracy, dzieci, sprawy do załatwienia. Tak więc zanim reszta świata się obudzi, zanim zaczniesz wydawać swój czas i swoją energię, zacznij dzień od poświęcenia jednej godziny sobie, żeby stworzyć takie życie, jakiego naprawdę chcesz, i stać się taką osobą, jaką chcesz być.
Tytuł, skrócenia i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl