Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W czasach naznaczonych kryzysem powołań kapłańskich i zakonnych historia Franceski, 38-letniej neapolitanki, którą przytacza dziennik "Corriere del Mezzogiorno", robi duże wrażenie. Zaskoczenie jest tym większe, że Francesca w żadnym wypadku nie wydawała się mieć zadatków na zakonnicę, a co dopiero na zakonnicę klauzurową.
To osoba żywiołowa i radosna, miłośniczka tańca i życia towarzyskiego, entuzjastka mediów społecznościowych, silnie związana z rodzicami. Jednym słowem, nowoczesna kobieta wiodąca normalne życie, w którym nie brakowało także mężczyzn. Jak jednak często powtarzała:
Żaden z nich do końca mi nie pasował, a ja nie wiedziałam dlaczego.
Choroba i wybór życia za klauzurą
Tymczasem właśnie ta kobieta w listopadzie zeszłego roku przekroczyła próg klasztoru karmelitanek bosych w dzielnicy Ponti Rossi w Neapolu, by za jego kratami spędzić czas mający na celu upewnienie się w swojej decyzji.
W czasie najbliższych 12 miesięcy nie będzie mogła się z nikim zobaczyć, nawet ze swoim kierownikiem duchowym, księdzem Salvatore Giuliano – proboszczem parafii pw. św. Jana Większego. Ks. Giuliano poznał Franceskę 5 lata temu. Został poproszony, by się za nią pomodlić, gdy zdiagnozowano u niej grasiczaka.
Grasiczak to bardzo rzadki nowotwór grasicy – narządu usytuowanego w górnej części klatki piersiowej, który pełni ważną funkcję w regulacji systemu immunologicznego. W świadectwie, które złożyła w parafii, Francesca opowiedziała o tym, jak w czasie choroby przyśnił jej się św. Maksymilian Kolbe. Po sześciu miesiącach nowotwór zupełnie zniknął.
Od tego momentu, choć zaangażowana była już w życie parafii, a nawet podjęła formację przygotowującą do posługi nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej, rozpoczęła się jej droga pogłębionej wiary.
Siostry klauzurowe
Francesca pracowała kiedyś na lotnisku. Po doświadczeniu choroby zdecydowała jednak, że zdobędzie certyfikat salowej i rozpocznie pracę z chorymi w szpitalu. Pewnego dnia, podążając za ciekawością, jaka zawsze jej towarzyszyła na myśl o siostrach klauzurowych, zapukała do bram klasztoru.
Siostry zaprosiły ją do siebie i od tamtej chwili wszystko stało się jasne. Francesca wreszcie zrozumiała, dlaczego żaden mężczyzna jej nie pasował:
Zdałam sobie sprawę, że to zawsze była jakaś cząstkowa miłość. Miłość ludzka taka już jest, nigdy nie będzie tak czysta jak miłość Boga. Dopiero w zakonie zrozumiałam, że szukałam właśnie takiej miłości.
Francesca: „Tu znalazłam raj”
Francesca, ze swoim dosyć „roztrajkotanym” sposobem bycia, wniosła do klasztoru werwę i spontaniczność, które wyrażały się między innymi tym, że wbrew przyjętemu zwyczajowi przytulała wszystkie współsiostry.
Stopniowo siostry również zaczęły doceniać radość i głębię ducha Franceski. Wszystkim im dobrze zrobił powiew świeżości, jaki niosło ze sobą jej przybycie.
Ona sama zaś tak opowiada o tym, czego doświadczyła, przekraczając próg klasztoru:
Kiedy weszłam w tę atmosferę kontemplacji, czułam, że zalewa mnie Boża miłość. Pomimo tego, że znajdowałam się w nowym miejscu, byłam tak bardzo szczęśliwa, że w pewnym momencie zrozumiałam, że to właśnie jest moja droga. Poczułam, że tu nie chodzi o moją ciekawość, ale to jest moje powołanie. Tu znalazłam swój raj, poczułam się otulona szczęściem, jakiego nawet nie byłam w stanie sobie wyobrazić. Z pewnością nadejdą też trudności, same siostry karmelitanki o tym mówią, jednak w czasie próby czułam się cały czas bardzo dobrze.
„Kościół jest matką, która przyjmuje”
To wybór, który jedni uznaliby za absurdalny, a innych by przeraził. Francesca zaś podchodzi do tego realistycznie i z pokorą, stwierdzając:
Patrzę na to, co jest dzisiaj. To nie tak, że mogę zabezpieczyć się na całe życie, ale czuję się spokojna, ponieważ Kościół jest matką, która przyjmuje. Teraz jestem w aspiracie. Potem nastąpią obłóczyny, zobowiązanie, które może zostać odnowione na kolejne dziewięć lat, po których złożone śluby staną się wieczyste.
W dzisiejszych czasach jest to z pewnością coś, czego może się podjąć tylko Boży szaleniec!