Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jezus Chrystus Król Wszechświata… Mało w tym tytule bliskości, ale tylko z pozoru. Moi rozmówcy – zwykli świeccy, żyjący w małżeństwach, mający dzieci – pokazali mi, że królowanie Jezusa to bliskość, służba, ojcostwo i zmiana życia – małymi, codziennymi krokami.
Szymon Wilkowski: Jezus to Król, który stawia na relacje
Król to dla mnie przywódca. Jezus, jako Król, to przywódca, który służy. To pierwsza cecha, którą zauważam. Łatwo mogę to przełożyć na rodzinę i dość proste sprawy. Dla mojej żony bardzo ważna jest obecność. Jest to więc kwestia oddawania swojego czasu poprzez wspólne rodzinne popołudnia czy małżeńskie wieczory, kiedy np. mógłbym szukać odpoczynku w samotności. Bardzo lubię też służbę w kuchni. Przygotowuję śniadania, a dzięki pracy w domu mogę od razu po pracy podać moim bliskim obiad.
Druga cecha Jezusa jako króla-przywódcy to opiekuńczość. Czytam Ewangelię i widzę, że Jego troska o najsłabszych była połączona z fizycznym kontaktem. Wiele mogę się od Niego w tej przestrzeni uczyć. Choćby wtedy, gdy w kuchni zaczyna hałasować robot kuchenny i moja córka lgnie do mnie na ręce, bo potrzebuje właśnie wtedy opiekuna. Dla mnie jest to błaha sprawa, a dla niej coś, co ją przerasta.
Jezus chciał i chce być z ludźmi w relacjach. Pokazywał to na ziemi i takiego budowania relacji chciałbym się od niego uczyć. Łatwo nam jest zaspokajać swoje sumienie anonimową pomocą. Ona oczywiście też jest ważna, ale połączona z nawiązaniem relacji, staje się pełniejsza.
Kolejne przymioty, które przychodzą mi do głowy, to przewodnik i nauczyciel. Jezus jako król-przywódca idzie jako pierwszy i pokazuje drogę. Jak się to przejawia w moim życiu? Mam możliwość wskazywania drogi moim braciom ze wspólnoty Droga Odważnych poprzez służbę wyjaśniania słowa Bożego czy głoszenie konferencji. To jest stosunkowo łatwe, ale trudniejszy jest własny przykład. To jest dla mnie wyzwanie – nauczanie Jezusa zawsze było poparte czymś praktycznym.
W ten sposób rysuje mi się Król, który nie jest z tego świata i jeżeli naśladuję Go, to moje zachowanie też ma być nie z tego świata. Mocno przemawia do mnie w tym kontekście osiem błogosławieństw. One pokazują mi, w jaki sposób Jezus rozumie swoje królestwo.
Iza Załuska: Jestem córką Króla
Kiedy myślę o Jezusie jako Królu, to myślę o tym, że On jest dobry – mój Król, który jest dobry. Ostatnio każdego dnia rano włączam muzykę uwielbieniową i po prostu Go uwielbiam. Mało tego – przez to uwielbienie On mnie zmienia. Przejawia się to w prostych rzeczach.
Często zdarza mi się siedzieć do późna i rano bywam niewyspana. Uwielbiam Go w trakcie robienia kawy, ogarniania dzieci do szkoły i, mimo niewyspania, jestem napełniona radością i miłością. Zupełnie inaczej zaczyna się wtedy dzień.
To jest ten fenomen, że kiedy ja Jemu oddaje chwałę, to nie ciskam w mojego męża gromami, a rozlane picie czy kłócące się dzieci przestają mnie wyprowadzać z równowagi. To jest zresztą takie nasze małżeńskie przekonanie, że uwielbienie wprowadza atmosferę nieba. Bóg ma dzięki temu swobodę działania między nami.
Druga królewska cecha Jezusa, która przychodzi mi do głowy to bycie blisko. On jest wszechmocny, wszechwiedzący i wszystko „wszech-”, ale przy tym jest obok mnie. Kiedy np. martwię się o stan zdrowia moich rodziców, to ściska mnie w środku i jest to po ludzku bardzo trudne. Powoduje, że staję się nerwowa i cierpią na tym relacje z mężem i dziećmi. Ale kiedy uświadomię sobie, że On jest blisko mnie i mogę Mu zaufać, to mówię: „Niech się dzieje, co Ty chcesz”.
Czasami sytuacja się nie zmienia, a ja mam wrażenie, że On jest gdzieś daleko. Oczekuję wtedy od mojego Króla, żeby robił w moim życiu to, co ja uważam za dobre. Tymczasem to On wie, co jest dla mnie dobre, a ja muszę Mu dać wolność w działaniu. Jeżeli coś dzieje się niezgodnie z moim planem, to wcale nie oznacza, że dzieje się źle.
Trzeci przymiot mojego Króla to ojcostwo. Jestem córką Króla i nie ma powodu, żebym patrzyła na siebie z niechęcią, pogardą czy zgorszeniem. Wiem, kim jestem w Jego oczach. Taka jest moja tożsamość. Jestem dzieckiem Kogoś, kto jest Stwórcą całego wszechświata, a jednocześnie kocha mnie bezgranicznie.
Taką świadomość chcielibyśmy przekazać naszym dzieciom, wprowadzając je w ich osobistą relację z Bogiem. One, jak my, są dziećmi Króla, którego nie należy się bać. Chcemy więc, by praktykowały swoją wiarę nie ze strachu, czy przymuszenia, ale z pragnienia serca, które będzie naturalną konsekwencją ich bliskości z Panem Bogiem.
Kamil Jaśniewicz: Mój Król daje mi poczucie bezpieczeństwa
Rodzi się we mnie zachwyt, kiedy pomyślę, że jestem kimś ważnym dla Króla wszechświata i On przejmuje się moim losem.
Jezus przyszedł tutaj jako sługa i to Jego królowanie jest w służbie nam. Wprawdzie król kojarzy mi się z majestatem, ale król – nawet po ziemsku – jest powołany po to, żeby zabezpieczać, chronić swój lud, pilnować prawa, porządku. To jest dla mnie spójne, bo Jezus wprowadził porządek w moje życie. On daje mi cząstkę zarządu nad światem w mojej małej przestrzeni – w rodzinie, we wspólnocie. Mam jakąś swoją odpowiedzialność i spełniając ją, służąc z miłością, mogę uczestniczyć w Jego królewskiej władzy.
Chcę więc, żeby moja rodzina rozwijała się w relacjach pełnych miłości. Jest to wyzwanie. Wczoraj miałem rozmowę z moim synem, który jest w trzeciej klasie. Przyszedł ze szkoły i powiedział mi, że jest szczęśliwy, bo koleżanka mu obiecała, że dostanie od niej 1500 zł za oddanie jakiejś karteczki, którą znalazł, a na której ona zapisała jakiś swój sekret. Rozmawialiśmy o tym, że koleżeństwo wymagałoby po prostu oddania tej karteczki, a nie wchodzenia w jakieś szantaże. Rozmawialiśmy też o tym, że pieniądze nie są wartością samą w sobie, za którą wszystko możemy oddać i wszystko przehandlować.
Było to dla mnie wyzwaniem, jak przekazać mojemu synowi, że to, co mówię, jest w jego interesie – że nie jest dobrze, jeżeli w takiej sytuacji kieruje nami chęć zysku. Ta sytuacja kazała mi ruszyć głową, mówić na własnym przykładzie. Na pewno zaprosiłem go do spojrzenia na tę sytuację z szerszej perspektywy i myślę, że tak działa Jezus jako Król. Nie jest władczy i do niczego nie zmusza, ale z troską zaprasza, by patrzeć na tego typu sprawy inaczej, niż tylko po ludzku.
Z kolei w mojej osobistej relacji z Jezusem jako Królem ważne jest poczucie bezpieczeństwa. Bywa, że mam dużo zajęć, które po ludzku mnie przekraczają. Modlę się wtedy: „Panie Boże, wiesz, że sam tego nie ogarnę, ale z Twoją pomocą na pewno dam radę”. Z czasem ktoś pomoże, coś podpowie, a jakieś wyzwanie okaże się nie tak trudne, jak się wydawało. Mój Król przeprowadza mnie przez takie sytuacje, urealnia mi je i dzięki temu czuję się bezpiecznie.
Zatem mój klucz w patrzeniu na Jezusa jako Króla to służba. On dba o swoich poddanych i się o nich troszczy. Kiedy trzeba, wręcz umywa im nogi. Taki to Król – służący bezgranicznie.