„Zaduszkowy rajd”
Już niebawem tłumnie ruszymy na cmentarze. Będziemy uprzątać groby naszych bliskich, układać na nich kwiaty, zapalać znicze. Zwłaszcza wówczas, gdy mamy tych rodzinnych grobów kilka, kilkanaście, i do tego rozsianych po różnych cmentarzach, zamienić się to może w prawdziwy „rajd zaduszkowy”.
Tym bardziej warto przypomnieć sobie, że istotą naszej wyprawy na cmentarz jest przecież nie tyle wygranie konkursu na najbardziej zadbany grób w alejce, ile modlitwa za naszych zmarłych. A także, że to właśnie ona – a nie najpokaźniejszy nawet wieniec czy najdłużej płonące lampki – jest im przede wszystkich potrzebna.
Po co idziemy na groby
Nie znaczy to, że samo nawiedzenie cmentarza jest nieważne. Bo ktoś mógłby spytać: skoro przede wszystkim liczy się modlitwa, to po co w ogóle iść na cmentarz – zwłaszcza jeśli pogoda akurat nie rozpieszcza? Czy nie wystarczy, że pomodlę się w domu, przytulony do ciepłego kaloryfera, zamiast marznąć, lawirując między cmentarnymi kałużami?
Jeśli wybranie się na cmentarz, na groby naszych bliskich, z jakichś powodów jest dla nas niemożliwe, to oczywiście, że modlitwa w domu „wystarczy”. Niemniej praktyka nawiedzania grobów także ma swoje istotne znaczenie. Wiąże się ona bezpośrednio z wyznawaną przez nas, jako chrześcijan, wiarą w przyszłe zmartwychwstanie ciała.
W wierze tej zawiera się nasze przekonanie o tym, że ciało człowieka ma swoją wielką godność (także wówczas, gdy jest martwe), bo ostatecznie człowiek jest jednością psycho-fizyczno-duchową i jako taki finalnie doświadczać będzie zbawienia. I dlatego troszczymy się o miejsca pochówku naszych zmarłych.
Troska ta nie wynika tylko z kulturowego konwenansu i obawy o to, co pomyślą właściciele grobu obok, gdy zobaczą, że na naszych w doroczne święta nie płonie ani jedna lampka. Wiąże się ona także z naszą miłością do tych, którzy odeszli. Staramy się zadbać o groby naszych bliskich, ponieważ oni – z racji łączących nas więzów – mają szczególne prawo do naszej miłości, szacunku, troski i pamięci.
„Wypominki” – po co?
Z tej samej racji podtrzymujemy zwyczaj modlitwy wypominkowej, w której podajemy imiona czy nazwiska naszych zmarłych krewnych, przyjaciół i dobroczyńców. Nie dlatego, że w przeciwnym razie zabrakłoby im modlitwy. Wszak w każdej mszy świętej Kościół modli się za „naszych zmarłych braci i siostry, którzy zasnęli z nadzieją zmartwychwstania”, ale i za „wszystkich zmarłych, których wiarę jedynie Ty [Boże] znałeś”.
Tradycja „dawania na wypominki” jest przede wszystkim formą naszej odpowiedzi na „wymagania”, które dyktuje nam miłość. Spełniania jednego z wynikających z niej „obowiązków”, jakim jest osobista, wyrażona w konkrecie naszej ofiary i modlitwy pamięć o tych spośród naszych bliskich, którzy odeszli przed nami.
Wspólna modlitwa nad grobem
"Wróćmy" jednak na cmentarz. Jeśli odwiedzamy groby w gronie bliskich, to dobrze byłoby również pomodlić się wspólnie. Trochę szkoda, żeby ten najważniejszy moment naszej wizyty na cmentarzu wyglądał w taki sposób, że każde z nas „na własny użytek” przeżegna się i chwilę postoi w milczeniu, patrząc na nagrobny pomnik.
Lepiej byłoby razem odmówić jakąś modlitwę. Może to być zwyczajowe „Wieczny odpoczynek…” powtórzone trzykrotnie. Ale jeśli czas pozwoli, czemu nie odmówić choć dziesiątki różańca – na przykład tajemnicy zmartwychwstania?
Od samego niemal początku Kościół miał intuicję zawierzania zmarłych orędownictwu Maryi. Jej wizerunki, przedstawionej jako orantki (czyli w pozycji modlitewnej) znajdujemy już w katakumbach i na pierwszych chrześcijańskich cmentarzach. Także obrzęd pochówku kończy zwyczajowo modlitwa właśnie do Maryi.
A może nad grobem babci, która uczyła nas pacierza, nie od rzeczy będzie pomodlić się słowami modlitwy, której znajomość właśnie jej zawdzięczamy? A może naszą wspólną zaduszkową modlitwą będzie Koronka do miłosierdzia Bożego – na przykład po „dziesiątce” nad każdym kolejnym grobem.
Taka wspólna modlitwa z jednej strony jednoczy odmawiających ją, a z drugiej może stać się ważnym świadectwem dla tych, którzy będą mieli okazję ją „podsłuchać”, stojąc lub przechodząc obok. Ważne, żeby jej nie zabrakło. Wszak to ona, modlitwa, jest istotą i sercem zwyczaju nawiedzania cmentarzy.
Domowe „wypominki”
A po południu w domu, choćby przy ciepłej herbacie pitej na rozgrzanie po cmentarnym „rajdzie”, czemużby nie otworzyć starego albumu i nie powspominać naszych zmarłych? To świetna okazja i sposób, by przekazać młodszemu pokoleniu lub przypomnieć sobie nawzajem piękne i trudne, zabawne i poważne wydarzenia i historie z nimi związane.
Te rodzinne „wypominki” również można przeplatać, a przynajmniej zakończyć nawet wspólną krótką modlitwą. Ona, ponieważ rodzi się z miłości, w przeciwieństwie do nas, nie ma problemu z podróżowaniem w tę i z powrotem przez granicę śmierci.
Listopadowy odpust dla zmarłych
W pierwszych dniach listopada (dokładnie od 1 do 8 XI) warto też pamiętać o możliwości uzyskania odpustu dla zmarłych. Każdego kolejnego dnia możemy zyskać taki odpust i ofiarować go w intencji konkretnego zmarłego lub nawet nieznanej nam osoby przebywającej w czyśćcu i potrzebującej takiej duchowej pomocy.
Wystarczy, że będąc w stanie łaski uświęcającej nawiedzimy tego dnia cmentarz (lub inne miejsce pochówku – niekoniecznie tej konkretnej osoby), pomodlimy się tam za zmarłych i przyjmiemy Komunię Świętą w intencji tej osoby.
Ci, którzy nie mogą ruszyć się z domu – na cmentarz i do kościoła – mogą uzyskać ten odpust gorliwie modląc się w domu, a jego warunki w miarę możliwości wypełnić w innym czasie.