Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
René Descartes, określany po polsku jako Kartezjusz, był XVII-wiecznym myślicielem, którego wpływ na kulturę był tak wielki, że nazywano go „Ojcem nowożytnej filozofii” i „Ojcem nowożytnego racjonalizmu”. Francuski XX-wieczny filozof Jaques Maritain zauważył, że ten myśliciel opisał człowieka w taki sposób, jak chrześcijanie zawsze przedstawiali aniołów, w dodatku, aniołów upadłych.
Kartezjusz zasłynął przede wszystkim z innowacyjnej metody filozofowania, którą nazwał „wielkim wątpieniem”. Uznał, że należy poddać w wątpliwość wszystko, łącznie z istnieniem otaczającego nas świata z tego względu, że zły duch może oszukiwać nasze zmysły. Jako „dowody” jego działania podawał pewne zjawiska, których fizyczna natura jest obecnie dla każdego oczywista.
Chodzi o takie wrażenia wzrokowe, jak np. obraz wieży, która widziana z daleka wydaje się mała, a z bliska okazuje się wielka czy widok dobrego wiosła, które po włożeniu do wody wygląda na złamane. Po zakwestionowaniu wszystkiego Kartezjusz szukał czegoś, co mimo wszystko jest pewne. Doszedł wówczas do wniosku, że jedyną taką rzeczą jest wątpienie. „Wątpię, a skoro tak, to myślę, czyli istnieje myśl” dowodził francuski filozof.
Wygłosił wówczas słynne zdanie: Cogito ergo sum, „Myślę, więc jestem”. Konsekwencje tego stwierdzenia były jednak dużo większe niż samo uznanie własnego istnienia. Dziś wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale z tego zdania wynika coś jeszcze: „Myślę, a myślenie jest procesem duchowym, więc jestem istotą czysto duchową”.
W tym ujęciu ciało nie należy do istoty człowieka. Jest jedynie narzędziem, czy wręcz mechanizmem, którym posługujemy się, żyjąc wśród rzeczy materialnych. Dla Kartezjusza to nie ono jest jednak odpowiedzialne za poznawanie świata. Skoro bowiem jestem „res cogitans”, „rzeczą myślącą”, to moje poznanie też jest czysto intelektualne i duchowe. Według „Ojca nowożytnego racjonalizmu” zawdzięczamy je Bogu, który przy naszym narodzeniu wlał w nasze umysły idee każdego bytu. Nietrudno zobaczyć w tej koncepcji nawiązania do słów Ewangelii św. Jana: „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9).
Sposób życia i poznawania człowieka w ujęciu Kartezjusza odpowiada temu, co chrześcijanie myśleli dotąd o aniołach. W obu wypadkach mamy do czynienia z istotami czysto duchowymi, które czerpią swoje poznanie od Boga. Już w XIII w. św. Tomasz z Akwinu uważał, że Bóg wlał idee poznawcze do umysłów aniołów w momencie ich stworzenia.
Uważał jednak także, że pozostają oni w stałym kontakcie ze Stwórcą, czerpiąc od Niego Jego myśli. Z jednym wyjątkiem: aniołowie, którzy sprzeciwili się Bogu, aniołowie upadli, demony, po swoim nieposłuszeństwie już tego nie robią. Co ciekawe, u Kartezjusza mamy do czynienia z podobną sytuacją. Człowiek opiera się tylko na ideach, które otrzymał przy urodzeniu. Jest więc dokładnie taki, jak anioł upadły u św. Tomasza z Akwinu.
Przedstawione tu wnioski jako pierwszy zobaczył Jaques Maritain w pracy Trzej reformatorzy. Zwrócił on uwagę, że Kartezjusz przyjął zły punkt wyjścia. Przez to błędnie opisał człowieka i popełnił błąd angelizmu, który w historii filozofii przytrafił się wielu myślicielom z kręgu tradycji idealistycznej. Nie można zaczynać od wielkiego wątpienia.
Kiedy bowiem kwestionujemy istnienie świata, nie mamy się już do czego odwołać. To on jest przestrzenią naszego życia. Przykład Kartezjusza pokazuje, że w takiej sytuacji pozostaje nam już tylko przyjąć, że istniejemy wyłącznie my. Oczywiście Kartezjusz tego nie głosił.
Jego uczniowie wyprowadzą jednak ostateczne wnioski z jego myśli, co doprowadzi ich do odrzucenia istnienia Boga, świata materialnego, a nawet… drugiego człowieka. Jeszcze trzysta lat później Edmund Husserl, nawiązując do myśli Kartezjusza, będzie próbował udowodnić, że inny, nasz bliźni, istnieje.