separateurCreated with Sketch.

Ksiądz, który zatwardziałych grzeszników doprowadzał do łez… radości

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pewnego razu, za natchnieniem Ducha Świętego, św. Józef Cafasso złapał za brodę potężnego więźnia i powiedział mu, że nie zamierza go puścić, aż ten nie wyzna swoich grzechów. Przestępca zaczął nieudolnie, zachęcony odwagą i gorliwością kapłana, a chwilę później zalewał się łzami.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy przyjrzeć się włoskim świętym z XIX wieku, można odnieść wrażenie, że każdy, kto zetknął się ze św. Janem Bosko, dostrzegał bijącą od niego aurę świętości. Don Bosko tymczasem wzorował się na swoim mentorze, św. Józefie Cafasso (1811-1860), któremu mieszkańcy Turynu nadali przydomek kapelana szafotu.

Tego dnia, kiedy dwunastoletni Jan Bosko poznał Józefa Cafasso, przybiegł do domu i oznajmił swojej mamie, że poznał świętego.

Nieco później poprosi go, aby ten zgodził się zostać jego kierownikiem duchowym. Przez 25 lat założyciel salezjanów będzie wcielał w życie wskazania ks. Józefa Cafasso.

Józef Cafasso: święty od dziecka

Trudno byłoby św. Janowi Bosko wybrać sobie lepszy wzór do naśladowania. Choć ks. Cafasso był od niego zaledwie trzy lata starszy, już od dzieciństwa odznaczał się świętością. Mówiono, że nikt z jego otoczenia i znajomych nie przypominał sobie, aby popełnił on kiedykolwiek jakiś grzech.

Był drobnej budowy i cierpiał na chorobę kręgosłupa. Jednak ta wada nie przeszkadzała mu poruszać się sprawnie po seminarium, które ukończył, przyjmując święcenia kapłańskie w wieku 22 lat.

Prędko zasłynął jako wybitny kaznodzieja. Choć nie pociągał swoim wyglądem, jego głos do głębi poruszał wiernych, kiedy słyszeli, jak głosił niepojętą wręcz miłość Boga względem każdej duszy.

Poza talentem do głoszenia Słowa, tym, co jeszcze bardziej wyróżniało ks. Cafasso, była posługa w konfesjonale. Mawiano, że był obdarzony darem rady, który pozwalał mu odpowiadać na konkretne potrzeby każdego penitenta i sprawiał, że najwięksi grzesznicy odchodzili od krat konfesjonału ze łzami radości i wdzięczności za otrzymane od Boga miłosierdzie.

Kapelan więźniów

Św. Józef Cafasso wykorzystywał ten niezwykły dar również w pracy z więźniami. Choć był niepozorny i słaby, nie bał się stawiać czoła najbardziej przerażającym przestępcom.

Pewnego razu (za natchnieniem Ducha Świętego) złapał za brodę potężnego więźnia i powiedział mu, że nie zamierza go puścić, aż ten nie wyzna swoich grzechów.

Przestępca zaczął nieudolnie, zachęcony odwagą i gorliwością kapłana, a chwilę później zalewał się łzami. Odszedł, wychwalając Boga. Innym więźniom powiedział, że nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy i przekonał ich, aby również przystąpili do spowiedzi.

Codziennie spędzał kilka godzin w różnych więzieniach Turynu i często wracał do swojego skromnego mieszkania pokryty wszami, które nazywał „żywym srebrem i bogactwem w ruchu”.

Nikt nie był w stanie oprzeć się okazywanej przez niego miłości i słowu zachęty. Po tym, jak udało mu się zdobyć dla Boga serce wyjątkowo opornego człowieka, ten skruszony grzesznik obawiał się, że nigdy nie dostąpi zbawienia. „Któż mógłby wyrwać mi ciebie z rąk?” – spytał ks.Cafasso. – Chociaż byś stał w przedsionku piekieł, a na zewnątrz wystawałby tylko jeden twój włos, to by mi wystarczyło, aby wyrwać cię ze szponów diabła i doprowadzić do nieba”.

Kapelan szafotu

Najbardziej pogrążonego w grzechu i najbardziej zepsutego – oto kogo ten kapłan otaczał największą miłością. Towarzyszył ponad sześćdziesięciu skazanym na śmierć w ich ostatnich chwilach, dążąc nie tylko do tego, by okazali skruchę i się nawrócili. Chciał, by umierali jako święci.

Modlił się z tymi skazańcami, słuchał ich spowiedzi, odprawiał za nich mszę świętą i odprowadzał na szafot. Zapewniał nawet, że jeśli ofiarują swoją egzekucję Panu, trafią prosto do nieba.

Chociaż ks. Cafasso był święty od najmłodszych lat, nigdy nie gardził przestępcami, przybliżając im szczególnie Boże miłosierdzie i radość, z jaką Bóg przyjmuje wielkich grzeszników.

„Kiedy słuchamy spowiedzi, nasz Pan pragnie, abyśmy byli delikatni i wyrozumiali, abyśmy każdego, kto do nas przychodzi, przyjmowali z ojcowską czułością, nie zważając na to, kim jest ani co zrobił” – napisał.

„Jeśli odrzucimy kogoś, jeśli jakaś dusza z naszej winy zginie, będziemy rozliczeni z tego, że mamy na rękach jej krew”.

Św. Józef Cafasso: z kaplicy wychodził ostatni

Poza wielogodzinną posługą w konfesjonale, w więzieniach i czasem spędzanym na modlitwie, ksiądz Cafasso prowadził wykłady dla młodych księży. Uczył ich sztuki głoszenia kazań i teologii moralnej. Był nie tylko bardzo szanowanym wykładowcą, ale również bardzo płodnym pisarzem.

Był znany z tego, że co wieczór opuszczał kaplicę jako ostatni i jako pierwszy każdego ranka do niej przychodził, aby odprawić mszę świętą o 4.30.

Ks. Józef Cafasso złożył ślub, że nie będzie marnował czasu. Współcześni mu ludzie nie mogli nadziwić się jego zdolności do tak wydajnej pracy, skoro tyle godzin spędzał na modlitwie. Kiedy spytano go, czy nie wykańcza go tak ciężki tryb życia połączony z umartwieniami, ks. Cafasso odpowiedział: „Odpoczniemy w niebie! O niebiosa, kto o was myśli, nie zazna zmęczenia!”.

Ostatecznie post, jaki praktykował i ogromne zaangażowanie w posługę duszpasterską zebrały swoje żniwo. Józef Cafasso zmarł w wieku 49 lat, całkowicie wycieńczony służbą więźniom, której poświęcił swe życie.

Prośmy go o wstawiennictwo za więźniów, wszystkich, którzy uporczywie trwają w grzechu i za tych, którzy usiłują zanieść im Dobrą Nowinę o miłości Chrystusa. Święty Józefie Cafasso, módl się za nami!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.