Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W dziele Physica Hildegardy z Bingen znajdziemy rozdział poświęcony wykorzystaniu w medycynie kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Ze względu na dużą popularność proponowanych przez benedyktynkę metod leczenia upowszechnia się także i ta, współcześnie nazywana litoterapią (grec. lithos – kamień i therapeuo – leczyć).
Skąd myśl o leczeniu kamieniami znalazła się u świętej z Bingen i czy nie jest to po prostu podejście magiczne?
Myśl, by w leczeniu chorób lub po prostu szukaniu powodzenia w życiu wykorzystać kamienie szlachetne i półszlachetne, jest obecna w bardzo wielu kręgach kulturowych. W naszym tego typu koncepcje znajdziemy u ojców medycyny – Hipokratesa i Galena.
Podręcznik tego ostatniego był wyrocznią do czasów, kiedy zaczęła się rozwijać medycyna naukowa. W średniowieczu zawarta w nim wizja człowieka i jego leczenia były podstawą wszelkich terapii.
Kiedy młodziutka Hildegarda była wprowadzana w pracę w hospicjum, czyli jedenastowiecznym odpowiedniku współczesnego nam szpitala, przy klasztorze w Rupertsbergu, z pewnością uczono ją zasad rozpoznawania chorób i leczenia w oparciu właśnie o to dzieło. Nie musiała go czytać – wystarczy, że takie było przyjęte podstawowe podejście w ówczesnym środowisku leczących.
Na to nałożył się jej obraz świata i człowieka, które czerpała ze swoich wizji mistycznych. Tu ważne jest jedno dopowiedzenie. „Physica” i pozostałe dzieła benedyktynki zawierające wskazówki medyczne nie są zapisem treści otrzymanych podczas objawień. Stanowią przekaz wiedzy praktycznej, wynikającej z całych dekad leczenia ludzi.
Niektórzy badacze nawet podważali realne autorstwo Hildegardy, jeśli chodzi o te traktaty, jednak obecnie nadal uznaje się je za przynależne do jej spuścizny.
Chociaż wiedza ta nie została objawiona w wizjach, to jednak, jak wcześniej napisałam, jest ściśle powiązana z obrazem rzeczywistości stworzonej, który święta otrzymała jako mistyczka. Kluczowe dla tego obrazu jest powiązanie wszelkiego życia i zdrowia z działaniem Stwórcy. To nie same zioła czy praktyki leczą – one jedynie są narzędziami danymi przez Boga.
Jest tak, bo jedynym źródłem viriditas, a więc energii stymulującej rozwój, podtrzymującej zdrowie i pomnażającej żywotność, jest Stwórca. Z Jego ręki wyszedł świat i człowiek, który stanowi mikrokosmos – doskonały obraz świata materialnego – ściśle powiązany z naturą. A jednocześnie obdarzony duszą, a więc pierwiastkiem duchowym.
To Bóg tchnął we wszystko życie i podtrzymuje wszystko w istnieniu. Nie bez powodu jednym z głównych wskazań medycznych benedyktynki jest życie cnotliwe, a więc w zgodzie z prawem moralnym danym przez Stwórcę.
Hildegarda słynęła też z intuicji podpowiadającej jej, w jaki sposób wykorzystać elementy świata stworzonego do tego, by pomóc człowiekowi w odzyskaniu zdrowia. Co nie zmienia jednak tego, że była dzieckiem swojej epoki i na jej postrzeganie terapii miały wpływ także ówczesne teorie medyczne. Stąd w jej dziełach czytamy np. o dążeniu do równowagi czterech rodzajów śluzu w ciele czy o leczeniu z wykorzystaniem szlachetnych kamieni.
Badania eksperymentalne nie wykazały, by litoterapia była skuteczna. Noszenie podczas porodu bransoletki z jaspisu nie zagwarantuje bezproblemowego przebiegu. Przywiązywanie do wózeczka dziecka wisiorka z tego kamienia niekoniecznie „przyciągnie” do potomka powodzenie.
Chyba że potraktujemy ten biżuteryjny element jako „przypominajkę” o modlitwie za dziecko i zachętę do częstego błogosławienia maluchowi. Stwórca z pewnością nie odmówi swojej łaski. W końcu „śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie” (Mdr 1,13–14).