separateurCreated with Sketch.

Lata mijały, a dziecka nie było… Cud rodzicielstwa okupiony łzami

Lidia Konar - 13.07.21
„Gdy patrzę z perspektywy czasu na tę sytuację, to widzę w niej potwierdzenie ewangelicznej obietnicy. Bóg, który zwyciężył świat, zaprasza każdego z nas, aby Mu zaufać, tak do końca” – mówi Janis.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Historia Ani i Janisa ma swoje szczęśliwe zakończenie, choć zanim to nastąpiło, przeszli bardzo wiele. Ona do Aberdeen przyjechała z północnej Polski, on zaś ze stolicy Łotwy, Rygi. Poznali się w pracy i szybko odnaleźli w sobie bratnie dusze.

Połączyła ich też wiara – oboje z dziada pradziada są katolikami. Pobrali się sześć lat temu, pewnej pięknej, lipcowej soboty. Byli pewni, że Bóg wkrótce pobłogosławi ich upragnionym dzieckiem. Stało się jednak inaczej.

Lata mijały, a starania o potomstwo okazywały się bezskuteczne. „W końcu zaczęliśmy się martwić i życie robiło się puste. Brakowało owocu naszej miłości, ale nie traciliśmy wiary, miłości i nadziei. Byliśmy wtedy we wspólnocie, gdzie spotkaliśmy wielu wspaniałych ludzi. Rozwinęliśmy nasze relacje z Bogiem i Maryją” – mówi Janis.

Podczas jednego ze spotkań wspólnoty, pewna osoba poleciła Ani i Janisowi odwiedzić w Polsce klinikę naprotechnologii, co bez wahania zrobili, choć nie obyło się bez nieciekawych sytuacji w podróży. 

Byli już w Niemczech, gdy popsuło im się auto, które zresztą niedawno kupili. Mieli na nie gwarancję i ubezpieczenie na całą Europę, ale w serwisie samochodowym, gdzie próbowali temu zaradzić, mechanicy stwierdzili, że te papiery nie mają w Niemczech pokrycia.

Ponadto była sobota, więc serwisanci mogli zająć się usterką dopiero w poniedziałek. Para pomimo wszystko postanowiła kontynuować podróż. Niedługo potem samochód zaczął zużywać coraz więcej benzyny, a z rury wydechowej zaczął wydobywał się ciemny dym. Przejazd przez niemiecko-polską granicę udał im się fortelem – wmieszali się pomiędzy ciężarówki.

Prawie cudem dojechali. Po drodze minęli wielki pomnik Jezusa. Jeszcze nie uzmysłowili sobie, że to świebodzińska figura Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Potem pomyśleli, że to był znak, że Jezus był z nimi w tych trudnościach.

Ostatecznie wynajęli auto, którym odbyli podróż do kliniki i do swoich rodzinnych domów. Po wizycie w klinice i po odebraniu samochodu z serwisu wrócili do potężnego pomnika Jezusa, by Mu podziękować za opiekę. Potem znów było czekanie, któremu towarzyszyła bezradność. Jednak ani płomień wiary, ani nadziei nie zgasł w małżonkach.

Mniej więcej dziewięć miesięcy później, w momencie najmniej spodziewanym okazało się, że Ania jest w ciąży. Była to Wielka Sobota. Po ponad pięciu latach doczekali się małego szczęścia. Oboje czuli ogromną radość i wdzięczność do Boga. „Czy Pan zaplanował ten cud właśnie na Swoje Zmartwychwstanie?” – zastanawia się głośno Janis. W głębi duszy i on i Ania wierzą, że tak miało być. 

Ciąża przebiegała dosyć spokojnie. Termin porodu wyznaczony był na 8 grudnia, Emilka jednak nie spieszyła się z przyjściem na świat w terminie. Tamtego dnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia małżonkowie zawierzyli swoje życie Maryi. Na 15 grudnia lekarz prowadzący Anię zaplanował wywołanie porodu.

Ani odeszły wody płodowe, ale poród nie postępował. Okazało się też, że serduszko ich córeczki słabo biło. W swojej bezradności ponownie zaczęli uciekać się do Maryi. Była już późna noc, gdy wysłali do swojej wspólnoty prośbę o modlitwę za szczęśliwy poród, który się przedłużał... Całą noc czekali, do końca trwając na modlitwie.

Kolejnego poranka nagle stał się cud. W jednym momencie wszystkie trudności ustąpiły i w ciągu kilku sekund Emilka była na tym świecie. Stało się to w środę, 16 grudnia 2020 r. o godzinie 8.26. „Dla naszej rodziny najradośniejszym momentem było narodzenie naszej córeczki, której tak długo oczekiwaliśmy. Prowadziła nas do tego ogromna łaska wiary i wytrwałość w chwilach beznadziei i smutku. Jako świeżo upieczony tata mogę również zaświadczyć, jaką wolnością było dla mnie przyjęcie tego owocu naszej więzi małżeńskiej, którą zawarliśmy z miłości. Emilka jest uzupełnieniem tej więzi miłości i pełniej łączy nas z Bogiem, bo przekazując nowe życie i troszcząc się o nie, spełniamy Jego wolę” – mówi Janis.  

Z uroczystością przyjęcia chrztu przez Emilkę też był nie lada kłopot. Najpierw polski kapłan, który miał udzielić sakramentu, wyjechał na urlop, który jak się później okazało, potrwał nieco dłużej.

W końcu w maju tego roku, podczas mszy z okazji 9. urodzin wspólnoty „Credo”, biskup diecezji Aberdeen, Hugh Gilbert formalnie włączył córkę Ani i Janisa do wspólnoty Kościoła. 

Akurat tamtego dnia w czytaniach liturgicznych była mowa o ucisku. „To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył  świat” (J 16,33). Zdaniem małżonków słowa tej Ewangelii nie były przypadkowe. „Gdy patrzę z perspektywy czasu na tę sytuację, to widzę w niej potwierdzenie tej ewangelicznej obietnicy. Bóg, który zwyciężył świat, zaprasza każdego z nas, aby Mu zaufać, tak do końca ” – kończy Janis.

Top 10
See More
Newsletter
Get Aleteia delivered to your inbox. Subscribe here.