separateurCreated with Sketch.

Od punkrockmanki i ateistki do… katolickiej zakonnicy

THERESA ALETEIA NOBLE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Uwolnij mnie, Panie, od Kościoła-klubiku, Kościoła przyzwyczajonych, wygodnie wspartych o rutynowe pewności” – modli się siostra. I pyta samą siebie: Czy ja też skończę jako faryzeuszka?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Siostra Theresa Aletheia Noble, obecnie katolicka zakonnica, w młodości była ateistką. Prosi Boga, aby uwolnił Kościół od ryzyka stania się „klubikiem przyzwyczajonych”, kółkiem „wtajemniczonych”, którzy uważają się za katolików bardziej z powodu rutyny i inercji, niż z noszonego w sercu przekonania. Codziennie odnawianego, pomimo wątpliwości i niepewności, które nieustannie się pojawiają na drodze osób szczerze szukających Prawdy.

Ona sama opowiada swoją historię.

Od punkrockmanki do katolickiej zakonnicy

Gdy byłam mała, uwielbiałam czytać powieści przygodowe, grać na gitarze i pisać bajki. Potem stałam się punkrockmanką i ateistką. Następnie postanowiłam prowadzić życie wegetarianki i zaangażowałam się jako aktywistka praw zwierząt.

Po skończonych studiach pracowałam jako nauczycielka w ubogich dzielnicach. Potem pracowałam w gospodarstwie rolnym. Po tym wszystkim – cóż za cud! – zaczęłam wierzyć w Boga, w Jezusa, stałam się katoliczką. Na koniec, ku zdziwieniu wszystkich (również mnie samej), zostałam zakonnicą.

Gdy obecnie chodzę po ulicy ubrana w zakonny habit, niektórzy postrzegają mnie jako Kościół-instytucję. Inni jako kogoś żyjącego na marginesie społeczeństwa. Jeszcze inni jako ekscentryczkę. Jeszcze inni, wreszcie, dostrzegają miłość.

W pewnym sensie jestem tym wszystkim

To tak, jakby moja przeszłość i moja teraźniejszość nie uległy jednej nierozerwalnej fuzji. Niektóre aspekty się złączyły, inne nie. I w rezultacie jest to piękna żywa mozaika!

Czasami sama siebie zapytuję, czy moje miejsce jest w grupie, którą nazywam “przyzwyczajonymi” do Kościoła. Czy skończę jako faryzeuszka? Czyżbym już trochę taka była?

Czy będę nadal uczciwie walczyć o moją wiarę, stawiając czoła wątpliwościom, czy może będę uciekać od tej szczerej konfrontacji w poszukiwaniu komfortu, konformizmu, rutyny, łatwizny i wrażenia (złudnego) dobrego samopoczucia?

Czy lepiej pasuję do zachowań otaczających mnie ludzi czy do postawy Chrystusa? Czy stanę się „przeciętną” zakonnicą po rezygnacji ze „światowego” życia?

Nie wyrzuciłam mojej przeszłości do śmieci

Uważam się za eks-ateistkę, jednak sprawy nie wyglądają tak prosto. W pewnym sensie jest we mnie nadal coś z tych rozmaitych osobowości, którymi do tej pory byłam. I mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Większość osób oczekuje, że będę się wstydzić mojej przeszłości. Jednak jedyna rzecz, której się wstydzę, to brak miłości wobec Boga i bliźniego. Nie wstydzę się moich pytań, wewnętrznych walk, szukania Absolutu.

Nie wstydzę się tego, że jest we mnie coś z ekscentryka i że w moich poszukiwaniach waliłam głową w ścianę; nie wstydzę się, że jestem trochę dziwna i zbuntowana. Nie wyrzuciłam mojej przeszłości do śmieci.

Przykład świętego Pawła

Ważne, abyśmy patrzyli na swój grzech tak, jak Bóg na to patrzy. On doskonale zna nasze wady, które prowadzą nas do grzechu, jednak gdy pracujemy nad nimi z poświęceniem, mogą przemienić się w zalety i nas uświęcać.

Na przykład święty Paweł był jednym z najgorliwszych faryzeuszów, gorliwym prześladowcą, człowiekiem, który z ogromną surowością przestrzegał zasad i reguł. Te cechy, które doprowadziły go do popełnienia wielu grzechów w imię Chrystusa, przywiodły go także na ścieżkę świętości.

Każdy z nas ma wyjątkowe dary, którymi może obdarzyć innych, może nimi wzbogacić Kościół. I bardzo często Bóg wybiera te najbardziej nieoczywiste aspekty naszej osobowości, aby sprawić, by nasze talenty rozbłysły.

Rozgorzało moje serce

Pewnego dnia rozgorzało moje serce, gdy odmawiałam tę (nieco dziwną) modlitwę.

„Panie! Dawniej chciałam, żebyś pomógł mi w walce z moją sceptyczną naturą. Teraz chcę czegoś innego: chcę zachować ten sceptycyzm. Nie chcę wiary łatwej i prościutkiej. Spraw, żeby moja wiara była śmiała, impulsywna, całkowicie przeze mnie zaakceptowana.

Jednak spraw również, abym zdołała rozumieć tych, którzy wątpią. Chcę, za wszelką cenę, pozostać blisko tych, którzy żyją na marginesie Kościoła, tych, którzy go w żaden sposób nie rozumieją, tych, którzy nie należą do kółka „przyzwyczajonych”, tych, którzy wątpią, tych, którzy szukają, ekscentryków, którzy nie znajdują sobie miejsca w społeczeństwie.

Uwolnij mnie, Panie, od Kościoła-klubiku, Kościoła „przyzwyczajonych”, wygodnie wspartych o rutynowe pewności”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.