separateurCreated with Sketch.

Rivio, ojczyzno moja… Czy Wiedźmin z serialu Netflixa będzie prawdziwym Polakiem?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 27.09.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W połowie grudnia Netflix ma pokazać pierwszy odcinek serialu „Wiedźmin”. Czy Geralt z Rivii w tej superprodukcji będzie prawdziwym Polakiem – tak jak jego literacki pierwowzór?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Najsłynniejszy Polak?

„Tygodnik Powszechny” przed rokiem umieścił na okładce wizerunek wiedźmina Geralta – bohatera opowiadań i powieści Andrzeja Sapkowskiego, znanej na całym świecie gry komputerowej „Wiedźmin” oraz serialu przygotowywanego przez Netflix. Na okładce pisma znalazło się zdanie: „Najsłynniejszy Polak świata”.

Polska narodowość wiedźmina to oczywiście żart. Twórcom pisma chodziło o podkreślenie spektakularnego sukcesu gry polskiej firmy CD Projekt. Opowieści o Geralcie rozgrywają się w świecie fantasy, lekko stylizowanym – jak w wielu takich historiach – na średniowieczną Europę, ale w istocie umiejscowionym Nigdzie i Nigdy. Jednak jeśli się dobrze przyjrzeć postaci wiedźmina, można w niej dostrzec kilka naszych cech narodowych.

 

Geralt Kowalski

Sierota wychowany przez wiedźminów samozwańczo tytułuje się Geraltem z Rivii, ale potem faktycznie dostaje ten tytuł od Meve, królowej Lyrii i Rivii. Wcześniej miał pomysł, by tytułować się jako Geralt Roger Eryk du Haute-Bellegarde. Zmienił plan, gdy usłyszał od wiedźminskiego mentora i przyjaciela Vesemira, że przydomek jest „śmieszny, pretensjonalny i kretyński”.

I tu objawia się pierwsza polska cecha narodowa – zamiłowanie do szlacheckich nazwisk. Chociaż większość mieszkańców naszego kraju ma chłopskie pochodzenie, najczęściej spotykane u nas nazwiska kończą się na „-ski” i „-cki” („-dzki”), świadczące o szlachectwie.

 

Strzygi i wije

Wielu wiedźmińskich fanów z zapałem tropi wątki słowiańskie. Sam autor przyznaje, że inspiracje czerpał z ludowych opowieści i z „Encyklopedii staropolskiej” Zygmunta Glogera. Dzięki Sapkowskiemu do świata fantasy zawitały – obok elfów, smoków, krasnoludów i syren – nadwiślańskie strzygi, wije, bazyliszki i utopce.

Chłopi w świecie wiedźmina mówią gwarą mazowiecką. Poza tym chyba dzięki Sapkowskiemu do ogólnej polszczyzny powróciło po wiekach kilka staropolskich słów – niestety niecenzuralnych.

 

Rycerz

Chociaż Sapkowski obficie raczy czytelników seksem, brutalnością, wulgaryzmami, mizoginią i prymitywnym feminizmem w stylu „samiec twój wróg”, to w jego książkach pobrzmiewają echa historii zgoła nienowoczesnych i niemodnych – o samotnych rycerzach toczących heroiczną wojnę ze światem, niekiedy bez szans na powodzenie, ale zgodnie z kodeksem honorowym.

Zapewne Sapkowski sromotnie wyśmiałby taką obserwację, ale nie wiem, czy taka postać jak Geralt mogłaby powstać w innym kraju niż Polska, gdzie panuje kult powstań narodowych, a ostatni żołnierz antykomunistycznego podziemia zginął 18 lat po zakończeniu II wojny światowej.

 

Bohater romantyczny

Geralt nie przeszedł pełnej przemiany, więc nie jest typowym wiedźminem, czyli bezduszną maszyną do zabijania potworów. Ma wątpliwości, wyrzuty sumienia, sentymenty, potrafi kochać. Własna natura bywa dla niego źródłem irytacji i zgryzot. Ten wątek został ciekawie wyeksponowany w filmie i serialu Marka Brodzkiego z 2001 r., zwłaszcza w momencie, kiedy kapłanka Nenneke sztorcuje Geralta: „Chcesz być człowiekiem, to bądź człowiekiem!”.

Kto wie, może kiedyś licealiści na maturze zamiast tematu „Stanisław Wokulski – romantyk czy pozytywista?” dostaną taki: „Geralt z Rivii – człowiek czy wiedźmin?”.

 

Typowy polski humor

Też wam się wydaje, że to wszystko brzmi dziwacznie, kiedy mowa o wiedźminie? Pewno z powodu ostatniej arcypolskiej cechy tego bohatera i całej sagi – specyficznego poczucia humoru: inteligentnego, złośliwego, stoickiego i trzeźwiącego, czasem wręcz brutalnego. Moim zdaniem to największa, obok erudycji, zaleta książek Sapkowskiego, która winduje je z nie do końca poważnego działu „fantasy do działu „literatura”.

Mała próbka z opowiadania „Trochę poświęcenia”. Rozmowa syreny Sh’eenaz z ukochanym, tłumaczona przez Geralta (trawestacja baśni „Mała Syrenka”):

– Sh’eenaz, zrozum, on nie może mieć ogona, on nie może żyć pod wodą. Ty możesz oddychać powietrzem, on pod wodą absolutnie nie!

– Wiedziałam! – wrzasnęła cienko syrenka. – Wiedziałam! Wykręty, głupie, naiwne wykręty, ani za grosz poświęcenia! Kto kocha, ten się poświęca! Ja się dla niego poświęcałam, co dzień wyłaziłam dla niego na skały, łuskę sobie wytarłam na tyłku, płetwę postrzępiłam, przeziębiłam się dla niego! A on nie chce dla mnie poświęcić tych dwóch paskudnych kulasów? Miłość to nie tylko znaczy brać, trzeba też umieć rezygnować, poświęcać się! Powtórz mu to! (…)

– Co on powiedział? – zaciekawiła się Sh’eenaz, podpływając.

– Że nie chce mieć ogona!

– To powiedz mu… Powiedz mu, żeby się wysuszył!

– Co ona powiedziała?

– Powiedziała – przetłumaczył wiedźmin. – Żebyś się utopił.



Czytaj także:
Powieść fantasy napisana przez… katolicką mniszkę



Czytaj także:
Gratka dla fanów „Władcy Pierścieni”. Serial Amazona może mieć 20 odcinków!


ANNA BRZEZIŃSKA
Czytaj także:
Polska Jagiellonów widziana… oczami kobiet. Opowiada autorka „Córek Wawelu”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.