Astrid Lindgren dostaje od dzieci ok. 150 listów tygodniowo. Dochodzi nawet do tego, że poczta zatrudnia dla niej osobnego listonosza. I choć każdemu odpisuje, tylko z jedną czytelniczką koresponduje przez 31 lat. Nigdy się nie spotkają.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Pippi Pończoszanka”, „Dzieci z Bullerbyn”, „Bracia Lwie Serce” – książki Astrid Lindgren, tłumaczone na 88 języków i wydawane w milionowych nakładach, podbijają serca dzieci na całym świecie. Nic dziwnego, że pisarka zaczyna dostawać całe kilogramy listów. Mali czytelnicy przesyłają jej pozdrowienia, dzielą się swoimi problemami albo wykonują w ten sposób pracę domową. Astrid twierdzi, że skoro dziecko poświęca dla niej czas, ona powinna mu odpisać. Wyobrażacie sobie? 150 listów tygodniowo! W pewnym momencie publikuje jednak w prasie apel do nauczycieli, by nie zadawali więcej zadania polegającego na pisaniu do niej.
Zazwyczaj wymienia z danym dzieckiem jeden, góra dwa listy. W latach 80., gdy znacznie pogarsza się jej wzrok, angażuje do pomocy sekretarkę, która wysyła w odpowiedzi wydrukowane pocztówki. Jeśli mały czytelnik prosi, by została jego listowną przyjaciółką, zawsze odmawia. Wyjątek robi tylko raz, dla 12-letniej Sary Ljungcrantz. Wymieniają ze sobą ok. 80 listów. Mimo to nigdy się nie spotkają.
Czytaj także:
Czego nie wiesz o Astrid Lindgren? Nieznane fakty o autorce „Dzieci z Bullerbyn”
Twoje listy chowam pod materacem
W 1971 roku 12-letnia wówczas Sara pisze do Astrid po raz pierwszy. Marzy, żeby zagrać w filmie. Jest przekonana, że skoro słynna pisarka tak często występuje w telewizji, mogłaby pomóc… załatwić jej rolę. Wylewa na papier cały swój ból, ostro krytykując filmy na podstawie książek Lindgren. Podpisuje: „Ten list jest bardzo ważny. Ta, co go pisze, jest bardzo samotną dziewczyną”.
Astrid list nie bardzo się podoba, ale jest w nim coś, co ją intryguje. „Wypunktowała zdanie po zdaniu, że nie mam racji. Było mi tak bardzo przykro i smutno, że podarłam list na drobne kawałeczki i spłukałam go w toalecie. Pamiętam jednak każdy wers. Czułam dosłownie fizyczny ból. Czy tylko wtedy, gdy Sara Ljungcrantz gra główną rolę, film jest dobry? – to jedyne zdanie z pierwszego listu, które publicznie przytaczam” – w rozmowie z Agatą Napiórską zdradza dziś Sara.
Dziewczynka szybko wysyła drugi list, z przeprosinami. Tak zaczyna się 30-letnia listowna przyjaźń. „Możesz ufać na 100%, że nie pokazuję twoich listów. Ty też nie pokazuj moich” – do „swojej małej przyjaciółeczki i przylaszczki” pisze o 52 lata starsza Astrid. Sara trzyma listy pod materacem. O tym, że koresponduje z pisarką, przyzna się tylko babci.
Czytaj także:
Panie Boże, pamiętaj, że w piątek jest sprawdzian z historii! Dzieci piszą listy do Boga
Astrid Lindgren: Moja przyjaciółeczko, Saro lat 13!
Sara nie ma lekkiego życia. Ojciec nie szczędzi jej pasa, matka staje po jego stronie. Dziewczynka ucieka z domu, wagaruje, kradnie, lubi sobie popalać. Pisze do Astrid:
Akurat teraz jest mi właściwie dobrze. Ale kilka miesięcy temu zrobiłam mnóstwo „numerów”. Uciekałam, kradłam, wagarowałam itp., itd. No tak. To nie było miłe, bo zostałam wysłana do kliniki psychiatrycznej dla młodzieży w Borås. Niestety, wielu uważa, że to jest szpital dla umysłowo chorych. Mam nadzieję, że ty tak nie myślisz. W każdym razie jest to dom dla dwunasto-osiemnastolatków z problemami. Np. biorących narkotyki, znerwicowanych, pijących itp. Ja byłam tam, bo strasznie boję się ciemności, no i stale były awantury w domu. Potem wróciłam tu i kilka miesięcy mieszkałam u sąsiadów, ale tam też były awantury, więc przeprowadziłam się znów do domu (…).
Astrid odpisuje szczerze, ze zrozumieniem i powagą.
Saro, moja Saro, uważam, że napisałaś do mnie długi i bardzo ładny list i teraz nie mogę powstrzymać się od tego, że często myślę o tobie. Rozumiem, że należysz do tych, którym jest trudno, właśnie dlatego, że jesteś intelektualnie rozwinięta i wrażliwa – taka jest zawsze młodzież, którą łatwo zranić i która widzi już dużo smutku i szaleństwa na tym świecie. Ci, co pozostają obojętni i przeważnie myślą tylko o tym, żeby czas płynął najprzyjemniej, jak to możliwe, tacy nigdy nie wylądują w żadnej klinice psychiatrycznej dla młodzieży – dla mnie to świadectwo, że jesteś człowiekiem wrażliwym i nic poza tym (…).
Sara wyprowadza się w końcu do babci – to dzięki niej i listom od Astrid uda jej się wytrwać do ostatniej klasy.
Czytaj także:
Czy dziś jeszcze „ludzie listy piszą”?
Astrid Lindgren. Wymarzona przyjaciółka
Pisze o wszystkim, co zajmuje jej nastoletnie serce – zakochaniu w żonatym nauczycielu, niesympatycznej współlokatorce, marzeniach o sławie, imprezach. Nie przebiera w słowach. Gdy przyznaje się, że czasem popala papierosy, dostaje od Astrid obietnicę: „jeśli do 20 urodzin nie zapalisz papierosa, dostaniesz tysiąc koron”. O pieniądze Sara upomni się, gdy skończy 26 lat i doświadczy biedy. W odpowiedzi na czek wyśle przyjaciółce kwiaty. Niedługo później usłyszy w słuchawce: „Cześć, tu Astrid Lindgren”. Rozmawiają ze sobą tylko raz.
Astrid rzadko wchodzi w rolę – jak sama pisze – ciotki, która piecze moralizatorskie ciasteczka. Nie stawia się wyżej i tak samo obdarza dziewczynkę zaufaniem. Tylko Sarze opowiada o chorobie swojego brata, o bólu, jaki przeżywa po tragicznej śmierci gosposi, o wakacjach z wnukami, o cieniach sławy, o trybie swojej pracy. Chętnie dołącza też dziewczynce swoje książki.
Namawia ją, by skupiła się na nauce, znalazła kółko teatralne. Dopytuje o relację z ojcem („Jak można, można, można posunąć się do tego, by bić dziecko, w dodatku własne dziecko! Tu rzeczywiście potrzeba słów, które nie zostały jeszcze wymyślone, żeby to wyjaśnić”) i strach przed ciemnością. Ciepło odpowiada na jej nastoletnie kompleksy.
„Brzydka, głupia, stuknięta, leniwa” – piszesz w liście, że taka jesteś. Że nie jesteś głupia i stuknięta, wiem z całą pewnością z twoich listów, jak jest z tą resztą, nie mogę przecież się wypowiadać. Ale że się jest brzydkim, uważa się z a w s z e, kiedy się ma trzynaście lat, w tym wieku byłam przekonana, że nikt nigdy nie mógłby się we mnie zakochać – ale z czasem zauważyłam, że nie jest z tym aż tak źle, jak myślałam. Przypuszczam, że tak samo stanie się z tobą.
Astrid nie ocenia, „słucha”. Ich relacja jest szczera, oparta na zaufaniu, nie ma w niej tabu. Sara przyznaje się, że podczas samotnej, autostopowej podróży do Włoch zostaje zgwałcona. Dzieli się też obszerną historią nawrócenia.
Pisze zawsze ręcznie, ołówkiem, na kartkach w linie. Robi dopiski na marginesach, a nawet wewnątrz koperty. Jej charakter pisma wyraża wzburzenie. Astrid stuka na maszynie, na papierze listowym w rozmiarze A5.
Czytaj także:
Kornel Makuszyński. Pisarz od uśmiechu. Rocznica śmierci twórcy Koziołka Matołka
Sara Schwardt: wierzę, że to był cud
W latach 90. Sara – już jako żona i mama – wyjmuje wszystkie listy spod łóżka. „Całą noc czytałam je i płakałam. Czytałam i płakałam. Dlaczego mi odpisywała? To musiało być coś dużo ważniejszego, nie potrafię tego zrozumieć. Wierzę, że to był cud” – mówi w wywiadzie.
Byłam bardzo wrażliwa. Nie byłam dobrym dzieckiem. Właściwie myślę, że byłam naprawdę okropna. A ona we mnie zobaczyła coś dobrego. Wiele osób pyta mnie teraz, czy wyobrażam sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdyby Astrid nigdy nie odpisała na mój list. Nie wiem. Nie mam pojęcia.
10 lat po śmierci Astrid Lindgren Sara Schwardt podejmuje bardzo odważną decyzję – zgadza się na publikację korespondencji. Jej najgłębiej skrywane sekrety wychodzą na jaw. I… wynika z tego duże dobro! Wcześniej pracuje w szpitalu, sprząta toalety. Po wydaniu książki otrzymuje propozycję pracy w Mariannelund, gdzie powstaje drugie największe na świecie muzeum filmów dla dzieci. Jest przewodnikiem, opowiada o ukochanej pisarce i jej książkach.
Astrid znów wyciąga ją z tarapatów.
Źródła: Astrid Lindgren & Sara Schwardt „Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971-2002”, wyd. 2015; Agata Napiórska, „Cześć, mówi Astrid Lindgren, usłyszałam w słuchawce i prawie zemdlałam”, Wysokie Obcasy, 2015.
Czytaj także:
Odrzucenie wiary i okultyzm. Droga C.S. Lewisa tam i z powrotem do Boga