Pięknie powiedziane, ale co to właściwie znaczy w małżeństwie? Pełne poświęcenie czy mądry wybór, by coś zmienić ? O Liście do Koryntian i codziennym życiu pisze Zyta Rudzka.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Cierpliwość nie musi być niszczącym aktem poświęcania się. Może otwierać pole wyobraźni, jak też cierpliwie kochać (i jeszcze się przy tym nie zmęczyć).
„Stoliczku nakryj się. I stoliczek się nakrywa. Herbatka, kanapka i pilot od telewizora. A kto jest tą dobrą wróżką? Oczywiście ja” – mówi Julia. Ale jej mąż to chyba nie Romeo. O nie, już bardziej Ronaldo, bo to fan piłki nożnej.
Raz w tygodniu Grzesiek jedzie do supermarketu i robi duże zakupy. Wszystkie inne domowe sprawy są na głowie Julki, więc męża o to głowa nie boli.
Nie jestem perfekcyjną panią domu, ale przy dwójce małych dzieci i pracy na pełen etat nawet plan minimum dużo kosztuje. Tych kosztów Grzesiek nie widzi. Jego mama wychowała trójkę i nigdy się nie skarżyła. Ja potrafię krzyknąć, a nawet rzucić talerzem. Oczywiście, skorupy sama sprzątam. Miłość cierpliwa jest, jak mówi mój ukochany list Świętego Pawła do Koryntian i dlatego wstydzę się, że brakuje mi tej cierpliwości. Nie chodzi mi o anielską cierpliwość. Chciałabym tylko, żeby Grzesiek więcej mi pomagał, ale jego ojciec do dziś nie wie, w której szafce jest herbata.
Kiedy kobieta pracuje zawodowo jej mąż powinien nie tyle pomagać, ale wziąć równą odpowiedzialność za prace domowe.
Uważam, że brak cierpliwości nie jest wstydem, ale niesprawiedliwy podział domowych obowiązków już tak. W przypadku małżeństwa Julki właściwie nie ma żadnego podziału. Grzesiek raz na tydzień wciela się w rolę dzielnego akwizytora i kulturystę, co to przydźwiga do domu zakupy, i jest przekonany, że spełnił swój obowiązek. I ma fajrant do następnej soboty.
Czytaj także:
Mąż nie pomaga mi w domowych obowiązkach
Cierpliwość to mądry upór, żeby zmienić coś, co nam szkodzi
Twój mąż i ty. Jesteście w waszym wspólnym domu. A czasami zachowujesz się tak, jakbyście byli w hotelu, a ty jesteś personelem sprzątającym. Jak w restauracji, ale on z dziećmi czekają przy stole, a ty uwijasz się jak w ukropie. Jesteś kucharką, podkuchenną, kelnerką i osobą na zmywaku.
Czasami ktoś przyniesie sztućce, doniesie brakującą szklankę, a ty westchniesz ze szczęścia, że taki to wspaniały obiad rodzinny. Jednak jesteś tak zmęczona, że wystarczy złe spojrzenie, mała uwaga i już wybuchasz. Ale tak w ogóle jest jednak cudownie, prawda? Dzieciaki wszystko zjadły, mąż zadowolony, a ty nawet dzisiaj nie usiadłaś. A kiedy kładziesz się spać, to nie śpisz, bo jesteś zbyt przeciążona.
Właśnie takie złe pojmowanie cierpliwości jest źródłem potężnego stresu, ale również zaburza relacje rodzinne. Kobieta zaharowuje się, może być przez to drażliwa, gderliwa i dysponująca całym arsenałem figury wrednej żony dobrze znanej z memów i dowcipów. Mężczyźni lubią się z nich śmiać. Śmiech to zdrowie, ale może by tak zakasali rękawy i ruszyli się z sofy?
Czytaj także:
Podzielmy się obowiązkami – oboje zyskamy
Cierpliwość to siła skuteczności
Musimy im w tym… pomóc. To tu powinnyśmy wykazać się cierpliwością. We włączaniu swoich mężów w życie domowe.
Cierpliwość to siła skuteczności we wprowadzaniu nowych porządków. Ale nie w szafie, ale w logistyce życia domowego. Chyba już dość cierpliwości w robieniu tego, co nie służy ani nam samym, ani całej rodzinie. Jeżeli Julka chce, by jej małżeństwo było partnerskie, powinna zachowywać jak partnerka.
Zmienisz się ty, zmieni się twój związek. Kiedy jesteś taką męczennicą domową możesz być również tyranką. Niby sama wszystko wykonasz, ale też sama decydujesz o wszystkim. Mężczyźni źle znoszą prośby czy groźby i komendy: Zrób to, Przynieś mi tamto. Ale wszystko się zmienia, kiedy poczują, że nie nadzorujesz, ale dzielisz się władzą.
Naucz się odpuszczać. Symbolicznie przesiąść się na fotel obok kierowcy. Ustąp miejsce mężczyźnie tam, gdzie było tylko twoje terytorium.
Niech on coś zaproponuje, ugotuje, wymyśli, co zrobić w przedpokoju, żeby było więcej przestrzeni. Poczuje się wreszcie jak u siebie, a to uruchomi zaangażowanie w życie domowe. Zrozumie, że dom to nie strefa kibica, ale miejsce, które może zmieniać, ulepszać, tworzyć, a jedyną bezpieczną rolą nie musi być pozycja telewidza.
Kiedy dasz sobie wychodne, zyskasz jako kobieta. Wyjdziesz z roli rodzinnej kierowniczki, nadzorcy czy wysłanniczki Sanepidu. Wyśpisz się, przestaniesz być spięta, znajdziesz czas na przyjemności. Wyładniejesz.
Czytaj także:
Presja psychiczna. Kiedy kobiety muszą myśleć o wszystkim
Cierpliwość to nauka znoszenia frustracji
Niby każda kobieta chce mieć mniej obowiązków, ale jednocześnie trudno jej abdykować i ustanowić demokratyczny ustrój w domu. „Daj, ja to zrobię” – mówi i ochoczo wyręcza. Bo przecież ona zrobi to lepiej i szybciej. A na edukację czasu nie ma, bo doba ma tylko 24 godziny.
A może czas by się znalazł, ale brakuje cierpliwości.
Naucz się odpuszczać. Symbolicznie przesiąść się na fotel obok kierowcy. Ustąp miejsca mężczyźnie tam, gdzie było tylko twoje terytorium.
Nie wszystko musi być zrobione zaraz, natychmiast i tak jak zawsze. Niektórzy terapeuci nazywają to emocjonalną wolnością. Nie jestem zakładniczką, że zawsze musi być tak, jak ja to robię. Może być gorzej, wolniej, ale za to z inną korzyścią w pakiecie. Te bonusy to mniej zmęczenia, stresu i lepszy kontakt z mężem.
Bywa też tak, że on zaczyna cię odciążać i jest jeszcze gorzej. Oto łazienka jest niby posprzątana. On jest zadowolony, że nawet w apteczce coś tam poprzestawiał, ale widzisz, że wanna to nie jest na błysk. I dlatego w twoim oku też błysku nie ma. Nie doczeka się mąż pochwały, ale podstępnej krytyki, bo mówisz: Jak chcesz, to potrafisz. Gdyby ci bardziej zależało już po urodzeniu Amelki trochę byś mi ulżył.
I już mu się nie chce.
Czytaj także:
Żona ciosa Ci kołki na głowie, a Ty się tłumaczysz? Niepotrzebnie!
Albo przemawiasz z cierpliwością nauczycielki karcącej nieuka: Ile razy mam ci powtarzać. Miałeś zmienić opony na zimowe, mówisz, a on się tłumaczy, że zapomniał. A widzisz, gdybyś wcześniej o tym pomyślał, nie musielibyśmy dzisiaj sterczeć w mrozie na przystanku. Ale dla ciebie ważniejszy jest Eurosport niż nasze zdrowie, bo przecież zmarzniemy i przeziębienie gotowe.
No i nadal ten sport jest jakby ważniejszy, bo żaden piłkarz nie wychyli się z ekranu, żeby krytykować i przypomnieć, że brakuje mu wyobraźni i kompetencji troszczącego się ojca. Ogląda mecz dalej. Okazja zdobycia bramki niewykorzystana, mąż spocił się ze złości, zdjął bluzę i rzucił, gdzie popadnie. Potem zjadł mandarynkę, którą mu oczywiście przyniosłaś, ale skórek ładnie nie ułożył na talerzyk, tylko rozrzucił byle jak. I już ma następny wykład, że ty przed chwilą posprzątałaś stół, a on tego nie widzi.
Czy takie uwagi zachęcą go do korekty zachowania i do pracy ramię w ramię? Pewnie, że nie. To go rozdrażni albo znieczuli. Częściej znieczuli. A ty zostaniesz na swoim kierowniczym stanowisku, tej, co wie lepiej, tej, co przewiduje, ale również tej, która czuje się coraz bardziej samotna, zła i zmęczona.
Święty Augustyn napisał w Wyznaniach, że nagrodą za cierpliwość jest cierpliwość.
Czytaj także:
Dowód na to, że warto pozwolić mężowi zająć się dziećmi po swojemu
Cierpliwość to umiejętność czekania
Bez przeżywania niepotrzebnej złości, okazywania zniechęcenia, chęci korygowania. Chyba chcesz, żeby następnym razem poszło mu lepiej. To nie wyręczaj. Nie krytykuj. Nie poprawiaj. Nie wywyższaj się.
Cierpliwość nie musi być niszczącym aktem poświęcania się. Może otwierać pole wyobraźni, jak też cierpliwie kochać (i jeszcze się przy tym nie zmęczyć). Zamiast znowu piec ciasto kosztem snu, rozdawaj emocjonalne ciasteczka: chwal, doceń, kibicuj. Po prostu bądź wierną fanką swojego męża, kiedy on będzie debiutował w roli mniej perfekcyjnego pana domu.