W kamienicy, w której mieszkam, co roku organizujemy Dzień Sąsiada. Wspólne posiłki, rozmowy i śmiech zbliżają nas w wyjątkowy sposób.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bardzo dobrze pamiętam lekcję, podczas której nauczycielka starała się nam wytłumaczyć znaczenie zasady kochaj bliźniego swego na przykładzie naszego stosunku do sąsiadów. Miałam jakieś osiem lat i jedyne co przychodziło mi do głowy to stwierdzenie: „ale przecież mój sąsiad jest straszny!”. Nic dziwnego, był to bowiem wyjątkowo wysoki mężczyzna z wielką krzaczastą brodą, niskim głosem i psem wielkości kucyka. Na każdym małym dziecku robił duże wrażenie, ale nie były to uczucia pozytywne, a już na pewno nie można było mówić o miłości bliźniego.
Otwarte drzwi
Oczywiście z wiekiem zrozumiałam prawdziwy sens tych słów, ale dopiero od niedawna mogę stosować je w praktyce. Sprawił to Dzień Sąsiada. Uwielbiane przeze mnie święto we Francji jest już tradycyjnie organizowane pod koniec maja. Pierwsze Dni Sąsiada odbyły się w 2000 roku. Z każdym rokiem imprezy były liczniejsze i rozprzestrzeniały się na kolejne miasta. Dziś sąsiedzkie spotkania zna cała Europa. Według organizatorów chodzi przede wszystkim o „możliwość odnowienia solidarności, braterstwa i przyjaźni, które powinny przyświecać stosunkom sąsiedzkim”. Co zaskakujące, to naprawdę działa. Każdego roku sąsiedzi, tacy jak ja, zaznaczają sobie ten dzień w kalendarzu.
To pokrzepiające i podnoszące na duchu, że da się wygospodarować wieczór, który pozwala nam uświadomić sobie, że nie jesteśmy sami, zwłaszcza w dużym mieście, gdzie rządzi anonimowość. Mamy naszą mini-wspólnotę.
W Dniu Sąsiada w mojej kamienicy, jak w wielu innych w Paryżu i całej Europie, otwierają się drzwi wszystkich mieszkań. Ludzie przynoszą ze sobą krzesła, stoły, ulubione dania oraz muzykę i żarty. Wykorzystujemy tę okazję do wspólnego użalania się nad opłakanym stanem domu albo do narzekania na te wszystkie drobiazgi, które nas drażnią u siebie nawzajem (naprawdę staram się, żeby moje dzieci nie puszczały głośno muzyki o siódmej rano w sobotę!). Taki dzień daje możliwość wylania żalów bez ryzyka, że się kogoś obrazi. Osobiście byłam świadkiem zawierania kompromisów i znajdowania rozwiązań konfliktów właśnie w czasie tych spotkań.
Zdrowi i chorzy
Myślę, że najważniejsze jest jednak budowanie wspólnoty. Sąsiedzi to ludzie, których mijamy codziennie w windzie lub na parkingu, wymieniając jedynie ukłon lub uśmiech. Tego dnia mamy okazję lepiej się poznać i, miejmy nadzieję, polubić. Sąsiedzi to ludzie, na których będziemy mogli liczyć, jeśli zechcemy podzielić się radością lub smutkiem.
To pokrzepiające i podnoszące na duchu, że da się wygospodarować wieczór, który pozwala nam uświadomić sobie, że nie jesteśmy sami, zwłaszcza w dużym mieście, gdzie rządzi anonimowość. Mamy naszą mini-wspólnotę. W ramach wspólnoty opiekujemy się nawzajem swoimi dziećmi, na przykład Kamilą, trzynastolatką z zespołem Downa, która uwielbia wyruszać na samotne wycieczki i z których często wraca przyprowadzona pod drzwi przez czujnego sąsiada. Albo dorosłym Jonathanem z ciężkim autyzmem, który wpada w panikę, gdy wsiądzie do windy. Uśmiech i przyjacielskie „dzień dobry” pomagają mu spokojnie odbyć podróż przez kilka pięter.
Starzenie się może wiązać się z samotnością, ale kiedy widzę te dwa pokolenia razem, wiem że wzrasta wzajemna tolerancja i otwarcie na siebie nawzajem.
Wspólne spotkania powodują, że wzmacnia się międzypokoleniowa chęć poznania i wzajemnej akceptacji. Dzieci nie tylko przygotowują dekoracje, często dość ekscentryczne, z serpentynami w krzykliwych kolorach i lalkami Barbie przywiązanymi do balonów, ale także podają napoje i przekąski starszym. Starzenie się może wiązać się z samotnością, ale kiedy widzę te dwa pokolenia razem, obserwuję wzrost wzajemnej tolerancji i otwarcia na siebie nawzajem. Starszym osobom łatwiej wtedy znieść dzieci bawiące się głośno, biegające wokół bloku i rozładowujące niespożytą energię. W młodszych natomiast rozwija się empatia i szacunek dla starszych. Dzieci, widząc ich codzienne zmagania, nabierają naturalnego odruchu przytrzymania drzwi czy pomocy we wniesieniu zakupów. Czyż nie to jest właśnie sednem miłości bliźniego?
Kochaj sąsiada swego
To naprawdę wspaniałe. Zwykłe coroczne spotkanie dostarcza cennych lekcji życiowych wszystkim mieszkańcom mojej kamienicy. To właśnie siła wspólnoty – wzmacnianie przejawów dobroci i poczucia więzi sąsiedzkich. Na pytanie „czy kochać sąsiada swego” odpowiadam bez wahania: tak. Teraz nie tylko ja to rozumiem, rozumieją to także moje dzieci. Nie będą się bały swoich sąsiadów jak ja w dzieciństwie. Będą się od nich uczyć i ich szanować.
Europejski Dzień Sąsiada jest obchodzony w ostatni wtorek maja, amerykański w trzecią niedzielę września. Można się przygotować do przyszłorocznej edycji albo zorganizować swój własny dzień sąsiada, może również jesienią, po zebraniu plonów z działki lub po wakacjach, kiedy tyle można opowiedzieć i z nową energią zaplanować kolejne miesiące wspólnego życia. Jeśli chcecie zorganizować taką imprezę, zacznijcie o tym rozmawiać nie tylko z sąsiadami, których znacie, ale przede wszystkim z tymi, których nie znacie!
*Więcej informacji o Dniu Sąsiada w Warszawie można znaleźć tutaj na stronie internetowej Inicjatyw Sąsiedzkich.
Jeśli chcecie zorganizować Dzień Sąsiada w waszym mieście, miejscowości czy dzielnicy, napiszcie maila na adres dziensasiada@cal.org.pl.