Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przyjrzyjmy się uważnie zdjęciom z podium olimpijskiego. Twarz zwycięzcy pełna jest euforii. Z kolei ten, kto zdobył brąz, często wydaje się dużo bardziej szczęśliwy od tego, kto otrzymał srebro. Twarz człowieka, który zajął drugie miejsce, zdobi zwykle nieco sztuczny, wymuszony uśmiech. Zdumiewające!
Ten, kto zdobył srebro, może się pochwalić lepszym wynikiem, a jednak jest mniej z siebie zadowolony. Cóż, ocenia własną wartość, porównując się do tego, kto okazał się od lepszy. Pierwsze miejsce przeszło mu koło nosa. Jest zaledwie drugi. W przeciwieństwie do niego brązowy medalista porównuje się ze wszystkimi tymi, którzy nie mają tej szansy i radości stanięcia na podium.
Wszystko to prowadzi nas do refleksji nad naszymi rodzicielskimi odruchami wychowawczymi. I nad środowiskiem, w jakim żyją nasze dzieci. Nader często słyszymy, jak wzdychają: „Jestem beznadziejny”, a w starszym wieku: „Nie dam rady”.
Swoją drogą, nawet studenci przygotowujący się do egzaminów muszą mężnie walczyć z podobnym, tak bardzo demotywującym, wewnętrznym głosem. Możemy w tym dostrzec efekt, jaki przynosi połączenie nadmiernego ducha rywalizacji i napięcia wynikającego z porównywania, którymi naznaczone jest nasze otoczenie.
Istnieje więc pewne nieporozumienie dotyczące roli, jaką przypisujemy współzawodnictwu. Zbyt często uznajemy, że sprzyja ono rozwojowi i przekraczaniu siebie. Zapominamy przy tym, co jest jego siłą napędową – właśnie porównywanie. Bardziej chodzi nam o to, by wyprzedzić innych niż przekroczyć samego siebie. Jednak wiecznie porównywanie się z innymi ostatecznie kończy się na tym, że patrzymy krytycznie na samych siebie. „Ciebie oceniam, siebie osądzam”. A co jest kryterium tego naszego osądu?
Osiągnięcia innych ludzi, ich status społeczny lub wygląd fizyczny – ta lista nie ma końca. Ostateczne kryterium to idealny wzorzec, jaki proponują nam wyretuszowane i odrealnione obrazy, dosłownie zaśmiecające naszą codzienność. Nic tak nie roznosi w pył naszej pewności siebie. Dalekie od budowania niezachwianej pewności siebie, porównywanie się czyni nas kruchymi. Sprawia, że kryterium naszej wartości będzie zawsze czymś zewnętrznym, zmiennym, czemu często nie sposób dorównać.
Co więc powiedzieć osobom, które zostały nam powierzone? Albo temu, kto próbuje osiągnąć sukces w jakieś dziedzinie? O zdrowej rywalizacji możemy mówić jedynie wówczas, jeśli oczyścimy ją z toksycznego porównywania i uwzględnimy wdzięczność wobec innych. Mieć w pamięci wszystko to, co zawdzięczam innym, być świadomym tego, że mogę na nich liczyć, być im za to wdzięcznym – takie spojrzenie wzmacnia pewność siebie, ożywia nadzieję na powodzenie, ale też pozwala uniknąć gloryfikowania sukcesu i łagodzi konsekwencje porażki.
Tak naprawdę nikt nie chce być kochany za swoje osiągnięcia. Starajmy się więc postawić naszego młodego człowieka w świetle Bożego spojrzenia, który w tajemnicy modlitwy będzie mu nieustannie powtarzać, do jakiego stopnia jest kimś niepowtarzalnym, wyjątkowym, cennym i wspaniałym. Taki, jaki jest.
Jeanne Larghero