Aby do dziecka dotarły nasze słowa, najpierw musi ono zostać wysłuchane. Psycholog Marie-Paule Mordefroid radzi nam, jak w praktyce bardziej otwierać uszy na to, co mówią do nas dzieci.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Rodzice żalą się, że dziecko nigdy ich nie słucha… A może to oni w pierwszej kolejności powinni posłuchać tego, co ono ma do powiedzenia? Marie-Paule Mordefroid, mama i psycholog, autorka szkoleń dla dorosłych w zakresie rozwoju osobistego, proponuje wykorzystywać w relacji wychowawczej rodzic – dziecko jedno bardzo skuteczne narzędzie. Jest nim aktywne słuchanie.
Czytaj także:
Potrzebujemy być usłyszani – to jedna z naszych podstawowych potrzeb
Rodzice często ze smutkiem zauważają, że dzieci ich nie słuchają. Dlaczego ?
Marie-Paule Mordefroid: Ja odwróciłabym pytanie. A czy my ich słuchamy? Słuchanie ma wręcz cudowną moc i jest zaraźliwe. Stanowi podstawę zaufania między rodzicami a dziećmi. Choć oczywiście proces wychowania nie ogranicza się tylko do tego wymiaru. Z naszej strony również muszą płynąć do dziecka komunikaty, ale najpierw to ono potrzebuje zostać wysłuchane.
Co ten wymóg słuchania oznacza dla rodziców?
Przede wszystkim powinni oni zastanowić się nad pewnikami, jakimi kierują się w kwestii dobra dziecka. Chodzi o to, aby odchodzić od gotowych rozwiązań, własnych projekcji… Pod wpływem emocji mamy tendencję do spontanicznych reakcji. Aktywne słuchanie nie przychodzi nam naturalnie, gdyż sprzeciwia się odruchowi. Nasza natura skażona przez grzech popycha nas do wyrażania się w oparciu o nasze ego. Taka postawa chroni nas przed innymi, ale jednocześnie zarówno nas, jak i ich blokuje. Warto tutaj oprzeć się na własnym doświadczeniu. Ja przecież również potrzebuję być wysłuchany. To podstawowa potrzeba każdego człowieka.
Ale przecież jest sporo sytuacji, kiedy czujemy, że musimy odwołać się do rodzicielskiej władzy, narzucić jakieś zasady…
Oczywiście, nie twierdzę, że rodzice powinni przestać wymagać albo pozwolić sobie wchodzić na głowę! Warto jednak sprawować swoją rodzicielską władzę z dużą dozą empatii. Wsłuchiwać się w dziecko. A kiedy trzeba, również stawiać granice. Wychowanie polega na balansowaniu pomiędzy tymi biegunami.
Aktywne słuchanie dzieci: na czym polega?
Jak konkretnie mamy praktykować słuchanie?
Na pierwszym poziomie pasywne słuchanie to oddanie się do dyspozycji. Polega na tym, aby wpierw zamilknąć, a następnie pozwolić drugiemu się wypowiedzieć. Nie wymaga żadnych szczególnych umiejętności.
Słuchanie aktywne idzie o krok dalej. Pozwala drugiemu powiedzieć to, co potrzebuje on uzewnętrznić. Pomagamy w tym za pomocą bardzo prostych środków. Zapraszamy do rozmowy: Chciałbyś/chciałabyś mi o czymś powiedzieć? Zadajemy otwarte pytania, które nie będą służyły zaspokojeniu naszej ciekawości czy wyrażeniu obaw. Oto przykłady: Co się wydarzyło? Co w związku z tym? Jak się wtedy czułeś/czułaś? Ważne są też chwile milczenia, w których rodzic może pokazać, że po prostu jest obok. A także parafrazowanie, czyli ujmowanie własnymi słowami najważniejszego przekazu płynącego z wypowiedzi dziecka. Kiedy wspomina ono o tym „głupim nauczycielu od matematyki”, możemy powiedzieć: Jesteś zły/zła na twojego nauczyciela od matematyki?. Dzięki tym sygnałom dziecko zobaczy, że naprawdę je rozumiemy i będzie mu łatwiej kontynuować rozmowę.
Czy dobrze rozumiem, że sugeruje pani, aby raczej skupiać się na tym, co dziecko przeżywa, niż na tym, co mówi?
Tak, ponieważ najczęściej kluczowa jest emocja. Jej nazwanie przynosi ulgę. Pamiętam przypadek kobiety, której mąż musiał na kilka miesięcy wyjechać za granicę. Na dwa tygodnie przed wyjazdem ich czteroletni synek zaczął się nieznośnie zachowywać. Matka przywołała go do siebie i spytała: „Smutno ci, że tata wyjeżdża? O to chodzi, prawda?”. Dziecko wtedy na dobre się rozpłakało. Smutek, jaki w sobie nosiło, przybierał postać rozdrażnienia i kaprysów. Nazwanie tej emocji po imieniu pozwoliło mu odzyskać spokój przed wyjazdem ojca.
Dziecko często wyraża swoje uczucia językiem niewerbalnym. Jak go interpretować?
Łacińskim słowem infans określano nie tylko „dziecko”, ale też „tego, kto jest pozbawiony mowy”. Co nie oznacza, że nie potrafi wyrażać się inaczej. Przecież rodzice są wyczuleni na sygnały niemowlęcia. Mama wykazuje się empatią, kiedy mówi do swojego płaczącego dzieciątka: „jesteś głody” albo „boisz się”. W ten sposób ubiera w słowa przekaz niewerbalny. Powinniśmy zwracać uwagę na wszystkie sygnały wysyłane przez ciało dziecka, gesty (wyraz twarzy, ton), zachowanie (trzaskające drzwi, podarta z nerwów kartka papieru). Czyli na wszystkie cielesne reakcje, w jakich przejawiają się aktualne emocje dziecka. Dziecko w żadnym momencie nie przestaje się wyrażać.
Rodzice muszą zaufać dziecku, że będzie potrafiło zakomunikować im problem. Ono zawsze znajdzie sposób, by zwrócić na siebie uwagę, czasami w najmniej odpowiednim momencie. Nie chodzi o to, aby na poziomie psychiki doszukiwać się powodów danego zachowania, ale być uważnym na to, co dziecko mówi, bądź chce powiedzieć. Mamy zwyczajnie wyjść mu naprzeciw.
Aktywne słuchanie: by dziecko nawiązało kontakt z sobą
Dlaczego ta forma słuchania powinna być szczególnie obecna w naszych relacjach?
Wsłuchiwanie się w emocje umożliwia wyrażanie najgłębszych potrzeb. Owocem ich zaspokojenia będzie radość, zapał, entuzjazm. W przeciwnym razie, zapali się czerwona lampka w postaci lęku, gniewu czy zazdrości. Dzięki pomocy ze strony słuchającego rodzica dziecko ubiera w słowa to, co przeżywa. Może wtedy nawiązać kontakt samo ze sobą. Nie jest postrzegane przez pryzmat tego, co czuje, ani tym obarczane. Ta autentyczna praca nad wewnętrzną spójnością otwiera mu drogę do zaakceptowania siebie takim, jakie jest.
Ta forma słuchania pozwala mu także wejść w relację opartą na zaufaniu. W ten sposób jest zdolne żyć własnym życiem, znajdując oparcie w rodzicach. Ich zadaniem nie jest rozwiązywanie problemów dziecka, ale rozumienie go. Kiedy już zaakceptujemy, że dziecko reaguje emocjonalnie we właściwy dla siebie sposób, możemy kontynuować rozmowę: „Co zamierzasz zrobić, aby to się więcej nie powtórzyło?”.
Amerykański psycholog Thomas Gordon, propagator aktywnego słuchania, proponuje, abyśmy zadali sobie pytanie: czyj jest dany problem? Jeżeli dziecka, to ono powinno go rozwiązać. Rodzice, oczywiście, mogą zaoferować mu wsparcie, dopytywać: „Czego potrzebujesz? Mogę ci jakoś pomóc?”. Pozwalając dziecku wziąć odpowiedzialność za własne emocje, rodzice dają mu narzędzia do poszukiwania własnych rozwiązań, do odgrywania głównej roli w swoim życiu.
Kiedy dziecko czuje się wysłuchane
Skąd mamy wiedzieć, czy dziecko poczuło się wysłuchane?
Jego zachowanie przyniesie natychmiastową informację zwrotną: odprężenie, uśmiech, porozumiewawcze spojrzenie… Zaobserwujemy w nim chęć do dalszej rozmowy, jeśli nadal będziemy gotowi je słuchać. To wymaga czasu i wiąże się z pewnym ryzykiem. Nigdy nie wiadomo, dokąd nas to doprowadzi.
Czy słuchając w ten sposób dziecka, nie dam mu do zrozumienia, że podpisuję się pod wszystkim, co mówi?
Natychmiast musimy się rozprawić z tym fałszywym przekonaniem, które głosi, że słuchanie oznacza wyrzeczenie się samego siebie czy zgadzanie się z drugim. Aby dobrze słuchać, należy skupić się na drugim, pozostając sobą. Kiedy drugi do mnie mówi, jego słowo trafia do mnie. Każdy z nas słucha tym, co ma w sobie, a zatem i swoimi ułomnościami. Nie istnieje coś takiego jak doskonałe słuchanie. Nauczyć się słuchać to po prostu dążyć do zrozumienia przeżyć drugiej osoby, bez aprobaty ani osądzania. Przeszkody w słuchaniu mogą przybrać formę pochopnego sądu („nie powinnaś była tak postąpić”), dobrej rady czy pociechy („nie bądź smutna”). Zamiast mówić mojej córce, która cała dumna opowiadała mi wieczorem o swoich małych codziennych sukcesach: „to dobrze, kochanie” (osąd), wolałam jej odpowiedzieć „czułaś, że właśnie w ten sposób miałaś postąpić” (zrozumienie). Dzięki temu była w stanie wziąć pełną odpowiedzialność za swoje działanie.
Chwile sprzyjające aktywnemu słuchaniu dzieci
Czy są jakieś chwile bądź miejsca szczególnie sprzyjające tej praktyce słuchania?
Tak, trzeba wychwytywać takie chwile. Kiedy jesteśmy sam na sam z dzieckiem, np. rano przy ubieraniu, w drodze do szkoły, podczas jazdy samochodem… Pewnego wieczoru, kiedy razem z moim 14-letnim synem sprzątałam ze stołu po kolacji, zaskoczył mnie pytaniem: „Mamo, co sądzisz o tym, żebym zaczął umawiać się z dziewczyną?”. Reszta wieczoru upłynęła nam na ważnej rozmowie…
Ale to nie wystarczy. Nasza dyspozycyjność to kwestia decyzji. Osobiście założyłam sobie, że co najmniej raz dziennie będę miała chwilę sam na sam z każdym dzieckiem. Sprzyjający moment był wtedy, kiedy szłam do pokoju każdego z nich, by powiedzieć im dobranoc. Spotkała mnie już niejedna niespodzianka. Dziecko potrafi wyznać coś, co w innych okolicznościach umknęłoby zupełnie niezauważone.
Trudno jest być dyspozycyjnym przez cały czas. Co zrobić, kiedy nie mamy możliwości spokojnie dziecka wysłuchać?
Możemy wykazać się empatią: „To, co mówisz, wydaje mi się bardzo ważne” i zaproponować rozmowę w innym momencie. Oczywiście koniecznie musimy do niej wrócić! Rodzic potwierdza, że dotarła do niego prośba dziecka, ale jednocześnie ma na uwadze swoją własną potrzebę. Jeżeli sam nie jest w stanie przeprowadzić danej rozmowy i w pełni wysłuchać dziecka, może poprosić o pomoc współmałżonka. Rola matki czasami polega na tym, by zasugerować, aby niektóre bardzo osobiste sprawy dziecko omówiło z ojcem.
A jeżeli zdarzy się tak, że z jakiegoś powodu rozmowa z najbliższymi nie jest możliwa, choć to rodzice zawsze są najważniejszymi wychowawcami, dziecko może zwrócić się do kogoś innego: opiekuna w drużynie harcerskiej, matki czy ojca chrzestnego, kapłana, wykwalifikowanego specjalisty… Jeżeli z każdą z tych osób nawiązało wcześniej naturalny kontakt, łatwiej będzie mu odbyć taką rozmowę. małżeństwami.
Aktywne słuchanie: ważna forma miłości bliźniego
Czy ten sposób słuchania powinni praktykować zwłaszcza chrześcijanie?
Nie, to obowiązek każdego, w tym celu nie trzeba być wierzącym. Ale takie słuchanie na pewno jest szczególnym sposobem, w jaki mamy szansę okazać bliźniemu miłość. W rodzinie, w relacji z mężem, z dziećmi, najbliższymi, z każdym, z kim się stykamy. Słuchanie to miłość sprawiedliwa, która pozwala nam zbliżyć się do drugiego, a jednocześnie pozostać sobą.
Jako chrześcijanie mamy okazję naśladować przykład Jezusa. Sposób, w jaki On praktykował to słuchanie. W Ewangelii zadawane przez Niego otwarte pytania: „Co chcesz, żebym ci uczynił?”, „O czym rozmawialiście w drodze?” pozwalają rozmówcom wyrazić swoje pragnienia, uczucia czy wiarę. Zwróćmy uwagę na to, jak Jezus towarzyszył uczniom w drodze do Emaus. Opuszczają oni Jerozolimę, by wędrować po bezdrożach. Ten fakt ukazuje, że tkwią w błędzie. Jezus nie prawi im morałów, towarzyszy im w drodze bez względu na okoliczności. Poświęca im swój czas, zostawia im przestrzeń, aby mogli wyrazić to, co czują: smutek, rozczarowanie. Najpierw wysłuchuje ich do końca, dopiero później zaczyna ich nauczać. To następuje wtedy, kiedy oni są już gotowi słuchać.
Redakcja: Raphaëlle Simon
Czytaj także:
10 komunikatów, których niepotrzebnie używamy jako rodzice
Czytaj także:
Czy naprawdę umiesz słuchać innych?