separateurCreated with Sketch.

Czy związek jest skazany na porażkę, jeśli jedno z małżonków wierzy w Boga, a drugie nie?

RELACJA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Edifa - 09.12.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wiele par dzieli się wszystkim z wyjątkiem wiary. Niektóre z nich są jednak głęboko przekonane, że związek małżeński wzajemnie je ubogaca, mimo że brak możliwości wspólnego przeżywania swojej wiary sprawia im ból.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wiele małżeństw nie spotyka się na płaszczyźnie duchowej, ponieważ jedno z małżonków jest niewierzące czy też nawet nieochrzczone, kiedy staje na ślubnym kobiercu. Albo też dlatego, że jedno z nich (na nowo) odkrywa wiarę już w trakcie wspólnego życia czy też przeciwnie, po ślubie odchodzi od religii. Możliwe są bardzo różne scenariusze.

Z perspektywy prawa kanonicznego Kościół nie widzi przeszkód do zawarcia takiego związku, pod warunkiem, że niewierząca strona przyjmuje chrześcijańskie podejście do małżeństwa (zakładające nierozerwalność, wierność i płodność), nie zamierza sprzeciwiać się praktykowaniu religii przez współmałżonka oraz zobowiązuje się zadbać o religijne wychowanie dzieci.

Jednocześnie ważne jest, aby osoba, która nie wierzy, nie prezentowała światopoglądu antychrześcijańskiego i aby na poziomie intelektu pozostawała otwarta na prawdę, czyli nie była wrogo nastawiona do religii.

Obecnie to najczęstsze przypadki, gdyż miejsce antyklerykalizmu zajęła obojętność i bliżej niesprecyzowane poszukiwanie różnych duchowości. Niemniej jednak, pomimo dobrych intencji na starcie i wspólnych oboju małżonkom wartości ogólnoludzkich, różnica światopoglądowa często jest dla nich źródłem cierpienia.

 

Wiara jest darem Bożym

Dla wierzącego współmałżonka związek z osobą niewierzącą oznacza brak możliwości praktykowania wiary we dwoje, w tym brak wspólnej modlitwy czy wyjazdu na rekolekcje, jak również brak wsparcia w kwestii przekazywania wiary dzieciom.

„Wzięliśmy ślub kościelny, ale Chrystusa odkryłam dopiero po 16 latach małżeństwa – dzieli się swoim świadectwem 55-letnia Caroline. Mąż nie ma nic przeciwko temu, żebym chodziła co niedzielę do kościoła, ale jest kompletnie zamknięty na wiarę. Obie moje córki porzuciły religijne praktyki i serce mnie boli, kiedy sama idę na mszę świętą, szczególnie w święta Bożego Narodzenia. Pod żadnym pozorem nie mogę mówić o moich przekonaniach w domu”.

W tym doświadczeniu „przepaści” ideologicznej wierzący współmałżonek oczekuje, że drugi pójdzie w jego ślady. To pragnienie, samo w sobie absolutnie zrozumiałe, może okazać się problemem, kiedy będziemy dążyli do nawrócenia drugiego, dopasowania do naszych przekonań, zapominając, że wiara jest przede wszystkim darem od Boga.

„Kiedy poznałam Michela – wspomina 42-letnia Charlotte – bardzo mnie martwiło, że jest niewierzący. Na początku nakłaniałam go do chodzenia ze mną na mszę świętą, aż zrozumiałam, że miało to raczej odwrotny skutek!”. Taka postawa może być reakcją obronną przed osobą niewierzącą, przed jej odmiennością. Trzeba jednak pamiętać, że jeden z warunków udanego małżeństwa polega na tym, aby każde z małżonków umożliwiało drugiemu bycie w pełni sobą. Skoro Bóg bezgranicznie szanuje naszą wolność, jak chrześcijanin mógłby zmuszać drugiego człowieka, aby ten stał się taki jak on?

 

Religijne wychowanie dzieci

Możliwa jest także odwrotna reakcja ze strony wierzącego współmałżonka. Wyraża się ona w postawie rezygnacji, poczuciu osamotnienia, braku wsparcia w procesie religijnego wychowania dzieci. Te wszystkie czynniki skutkują u niego coraz mniejszym zaangażowaniem i obojętnością.

„Trudno mi obecnie utrzymać taki sam rytm, jak kiedyś. Coraz rzadziej chodzę na mszę świętą, coraz mniej się modlę. Wszystko zaczęło iść w złym kierunku, kiedy mój najstarszy syn oznajmił mi, że nie zamierza przystąpić do bierzmowania: wtedy uświadomiłam sobie, że nie będę mogła liczyć na wsparcie ze strony męża. Na początku naszego małżeństwa byłam bardzo przekonana do wiary, przeżywałam nawet swego rodzaju ożywienie religijne!”.

W przypadku 58-letniej Marie stopniowe oddalanie się od religii doprowadziło do wewnętrznej przemiany. Kiedy wychodziła za François, była praktykująca, a on pochodził z katolickiej rodziny. Ale po ślubie porzucił praktyki religijne, które wcześniej podejmował wyłącznie z przyzwyczajenia. Wychowując w wierze chrześcijańskiej pięcioro dzieci, Marie czuła się coraz bardziej osamotniona w swoich wysiłkach. „Szanowałam jego wybór, ale jednocześnie w głębi duszy ogromnie mnie to irytowało – dodaje. – Dziesięć lat temu poczułam, że mam dosyć tego, że wszystko jest na mojej głowie. Dałam sobie spokój. Prawie wcale się nie modliłam”.

 

Jak lepiej przeżywać powołanie do małżeństwa?

Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący czy nie, małżeńska przygoda może wydawać się niewykonalną misją. Dla wielu praktykujących małżonków dojrzewanie w swojej relacji z Bogiem staje się kluczem do odnowy związku małżeńskiego, do przezwyciężania konfliktów. Eucharystia, posługa w parafii czy też parodniowy pobyt w klasztorze w celu wyciszenia się, spotkania w ramach kręgu biblijnego czy też przynależność do jakiejś wspólnoty mogą być dla wierzącego małżonka źródłem wsparcia poza małżeństwem, z którego będzie mógł czerpać siły, aby lepiej przeżywać swoje małżeńskie powołanie.

28-letnia Claire jest mężatką od trzech lat i ma właśnie takie doświadczenie. Przez dwa lata w ramach wieczorowego kursu poszerzała swoją wiedzę z dziedziny teologii. „Pogłębianie wiary pomogło mi zrozumieć, jak bardzo jestem wezwana do tego, aby w pełni otwierać się na drugą osobę. Skoro tak brzmi sedno tego, w co wierzę, nic nie stoi na przeszkodzie, aby żyć z osobą niewierzącą” – zapewnia. Marie, tymczasem, na swej drodze osiągnęła punkt, w którym zaczęła wnikliwie analizować swoją dotychczasową postawę.

 

„W pełni go zaakceptowałam”

„Dzięki pracy psychologicznej zyskałam nowe podejście do życia i do Boga – wyznaje. – Uprzytomniłam sobie, że byłam nadmiernie skupiona na życiu duchowym, do tego stopnia, że zaniedbałam w sobie wymiar ludzki. Miałam okazję ponownie porozmawiać o mojej wierze z mężem i na nowo sobie zaufaliśmy. Od tego momentu przestałam mu zarzucać, że nie rozwija się duchowo. W pełni go zaakceptowałam”.

Pokonanie takiego kryzysu doprowadziło ją do refleksji nad własną percepcją sakramentu małżeństwa: „Przez długi czas zastanawiałam się, kogo powinnam kochać bardziej: Boga czy męża. Kiedyś duchowość oddalała mnie od niego, obecnie pomaga mi go lepiej kochać”.

„Od chwili mojego nawrócenia wiem, że mogę spotkać Jezusa nie tylko w Eucharystii, ale również w moim bracie, który żyje tuż obok mnie: moim mężu” – wyznaje Caroline. To jest podstawą równowagi pomiędzy jej duchową aktywnością poza domem (kurs biblijny, rekolekcje z przyjaciółką w takiej samej sytuacji życiowej) a ponownym zacieśnieniem więzi z Jeanem, ponieważ, jak sama przyznaje, mógł on ucierpieć na jej nawróceniu: „Koniecznie musimy dążyć do spotkania w związku na różnych płaszczyznach. W naszym przypadku jest to fotografia, kino, teatr. Na pewno nie wolno mi zajmować się wyłącznie Kościołem!”. Jedno wierzy, drugie nie, ale pomimo wszystko dogadujemy się, ponieważ stawiamy na wzajemną miłość.

 

Pary na rozstaju dróg 

Choć wierzący współmałżonek zawsze powinien być świadkiem nadziei – ponieważ zdarzają się nawrócenia! – oraz szanować rytm drugiego w jego duchowej wędrówce, jest on również zaproszony do dość delikatnego zadania. Niektóre osoby podkreślają, że związek małżeński wzajemnie je ubogaca, mimo że cierpią z powodu braku możliwości wspólnego przeżywania swojej wiary. Nathalie przyznaje, że jej niewierzący mąż pełni w ich związku rolę regulatora, racjonalnej przeciwwagi, jak gdyby różnica między nimi stała się źródłem pożytecznej równowagi w gronie rodziny.

„Przypomina mi, że nie żyjemy pod kloszem” – dopowiada. Ich wzajemne dopełnianie się może procentować również poza domem: czyż takie małżeństwa nie pełnią w Kościele bardzo szczególnej misji na styku wiary i niewiary?

„Żyję w otoczeniu osób niewierzących – wyjaśnia Caroline. – Być może nie odkryją niczego związanego z wiarą dzięki mnie, ponieważ nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, ale trwam pośród nich niczym bezużyteczny sługa. Zostaliśmy umocnieni sakramentem, który przecież oboje otrzymaliśmy i jestem przekonana, że Pan działa w moim mężu, nawet jeśli on o tym nie wie!”. „Małżeństwo z osobą niewierzącą jest formą ubóstwa – dopowiada Claire-Marie. – Jednocześnie pozwala mi bez problemu nawiązywać kontakt z innymi niewierzącymi”.

Na koniec powiedzmy sobie, że te pary obrazują po części spotkanie Izraela z mądrością Greków, kontakt Kościoła ze światem. Wierzący małżonkowie są w tajemniczy sposób sygnałem, jaki Chrystus posyła do narodów. Ten obraz każe nam sięgnąć do początków Kościoła, momentu, w którym św. Paweł pisał do Koryntian: „Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez «brata»” (1 Kor 7, 14). I vice versa. Przyznacie, że to znakomity plan!

Cyril Douillet


ROZMOWA
Czytaj także:
Twój współmałżonek jest niewierzący? Wykonaj(cie) następujące ćwiczenie!



Czytaj także:
Dzieci i niewierzący dziadkowie. Jakich zasad przestrzegać?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.