Po długo wyczekiwanej chwili narodzin dziecka niektóre kobiety czują, jak gdyby grunt usuwał im się spod nóg. Są kłębkiem nerwów i z trudem powstrzymują się od łez… Poporodowe załamanie śmiało można porównać z trzęsieniem ziemi. Jak sobie pomóc w tym czasie?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Baby blues to istne trzęsienie ziemi, wstrząs, którego matka doświadcza na wszystkich poziomach”. Nadège przeżyła takie doświadczenie przy narodzinach swojego trzeciego dziecka. „Przy starszych dzieciach – wspomina – nie było najmniejszych problemów, natomiast przy narodzinach Ewy nie czułam żadnego matczynego instynktu. Nic poza zmęczeniem i głęboką samotnością. Od stanu przygnębienia przechodziłam do napadów płaczu, i tak w kółko”.
Młoda mama dodaje: „Między moim dzieckiem a mną była jakaś przeszkoda, działałam powodowana aktem woli, a nie uczuciem, zachowywałam się jak matka, ale nie było w tym serca”. Ileż to kobiet odnajduje się w tych słowach i przyznaje, że one również „przegapiły” pierwsze dni życia swojego maleństwa! Przygnębienie, jakiego doświadczamy w przypadku baby bluesa, jest nazywane również „syndromem trzeciego dnia”, bo pojawia się właśnie trzeciego czy czwartego dnia po porodzie, a trwać może chwilę, zaledwie kilka godzin, albo rozciągnąć się do kilkunastu dni.
Baby blues nie jest chorobą
„Baby blues to okres przejściowy i krótkotrwały. Nie jest chorobą, a w związku z tym nie ma podstaw do żadnej farmakologicznej terapii” – zauważa psychiatra dziecięcy Jacques Dayan. Zatem baby blues to nie to samo co depresja poporodowa. Dbanie o siebie i wsparcie bliskich powinno być wystarczającą pomocą do czasu, kiedy ten trudny stan minie. „Jeżeli nie mija, należy obowiązkowo zwrócić się o pomoc” – przestrzega Nadège, bo to mogą już być symptomy depresji poporodowej.
Baby blues ma swoje schematy, dobrze znane terapeutom i łatwe do odnotowania dla bliskich: młodej mamie towarzyszy napięcie nerwowe, huśtawka nastrojów i płaczliwość. Do tych symptomów dochodzi czasami niepokój, pobudzenie i dezorientacja, a także zaburzenia snu i apetytu. Wszystko to w kontekście głębokiego zniechęcenia i poczucia, że stojące przed nami zadanie nas przerasta.
Baby blues czasem dopada mamę już na porodówce, zaledwie kilka godzin po porodzie: „Krzyki mojego dziecka, spóźniający się mąż, problemy z przystawieniem do piersi, wszystko było nie tak, ja płakałam z byle powodu, i byłam wykończona na samą myśl o tym, co mnie czeka przy tym dzieciątku, które tak bardzo mnie potrzebuje!” – wspomina Marie. Po powrocie do domu po urodzeniu pierwszego syna młoda kobieta została całkiem sama, bez wsparcia ze strony lekarzy. Wtedy się załamała.
Matczyne uczucia nie muszą pojawić się automatycznie
Charlotte, która towarzyszy młodym mamom w pierwszych dniach połogu, wyjaśnia, że „poród stanowi głęboki wstrząs. Ciało przeżywa gwałtowny szok. Spadek poziomu hormonów ciążowych po urodzeniu dziecka osłabia psychicznie młodą matkę, która nagle zostaje pozbawiona maleńkiej istoty zamieszkującej jej wnętrze przez dziewięć miesięcy. Naprawdę są powody, by czuć się rozchwianą!”. Wyczerpana i często cierpiąca młoda mama z trudem potrafi się odnaleźć: „Nie poznawałam własnego ciała” – tak zaniepokojona Klara wspomina swoje trudne doświadczenie po narodzinach córki.
W wewnętrznym zamieszaniu związanym z narodzinami dochodzą do głosu pokłady naszej podświadomości. „Pojawienie się dziecka odnawia rany, które wydawały się nam zagojone lub z istnienia których nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy – wyjaśnia Nadège. Tak naprawdę, poród odsyła nas do naszych własnych narodzin, związanych z nimi symbolicznych czy też rzeczywistych rozłąk osadzonych w podświadomości”.
W kontekście tego osłabienia psychicznego i utraty pewności siebie niekoniecznie muszą się w nas pojawić matczyne uczucia. „Nie rodzimy się matkami, lecz się nimi stajemy – twierdzi dr Jean-Marie Delassus. Tylko ty sama, i nikt inny, czujesz, co jest dobre dla twojego dziecka. Dlatego nie bój się powiedzieć “nie” na propozycję kolejnych odwiedzin w szpitalu, wyłącz telefon, aby móc odpocząć. Szybciej wrócisz do sił”.
Nie zapominaj o chwilach tylko dla siebie
Tak samo po powrocie do domu trzeba nauczyć się dystansować: „Ileż to zaproszeń na rodzinny obiad odrzuciliśmy!” – przyznaje Béatrice, która w pierwszych tygodniach po porodzie potrzebowała całkowitego odosobnienia. Przede wszystkim nie utrudniajmy sobie życia: pogódźmy się z tym, że dom nie będzie lśnił, że na obiad podamy mrożonki, a starsze dzieci założą niewyprasowaną koszulę. Bez skrępowania również prośmy o pomoc męża, mamę, przyjaciółkę, sąsiadkę. Jeżeli pozwala na to wasz budżet, możecie nawet na kilka godzin tygodniowo zatrudnić opiekunkę do dzieci, aby ułatwić sobie codzienne funkcjonowanie.
Na koniec warto pamiętać, że najważniejsze, to poświęcić uwagę sobie samej, aby polepszyć swój stan, nadszarpnięty porodem i brakiem snu. W grę tutaj wchodzi przede wszystkim wspierające i chętne do pomocy otoczenie. Zróbmy wszystko, żeby udało nam się wyrwać między karmieniami na mszę, na spotkanie z przyjaciółkami czy spacer, albo też by w trakcie drzemki maluszka chwilę poczytać albo odpocząć, zanim starsze dzieci wrócą ze szkoły. Kluczem jest znalezienie czasu dla siebie. Dla siebie, ale także i dla Boga. Koniecznie znajdźmy też czas na małżeńską wspólną modlitwę, w której poprosimy Pana, aby towarzyszył nam w radościach i trudach tego nowego etapu naszego życia!
Pascale Albier
Czytaj także:
Czy umiemy dbać o kobiety po porodzie? [wywiad]
Czytaj także:
Jak ciąża uczy nas, czym jest miłość