Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Codziennie w ciągu całego życia miliony myśli przemykają przez nasz umysł. Czy zawsze powinniśmy dopatrywać się grzechu, kiedy są one złe?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Za każdym razem, gdy wypowiadamy słowa „Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu…”, przywołujemy cztery konkretne obszary, w których mamy okazję do grzechu: myśl, mowa, uczynek i zaniedbanie. Jak widzimy, grzech myślą wymieniany jest jako pierwszy. Faktycznie, o ile pokusa najczęściej pochodzi z zewnątrz, o tyle grzech kiełkuje zawsze w głębi świadomości, przynajmniej w postaci przyzwolenia lub współudziału. Jeżeli jednak nie wyrażamy na głos złych myśli, w czym zatem tkwi problem?
Grzeszne są tylko te myśli, na które się zgadzamy
W dyskusji z faryzeuszami na temat tego, co czyste, a co nieczyste, Jezus ukazuje, że tym, co czyni człowieka nieczystym nie jest to, co w niego wchodzi, lecz to, co z niego wychodzi: „Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa” (Mt 15,18-19). Podobnie przestrzega nas Pan w Kazaniu na górze: zakaz zabójstwa dotyczy także wewnętrznego gniewu, zakaz cudzołóstwa – pożądliwego spojrzenia (por. Mt 5,22.28).
U św. Augustyna czytamy: „Są tacy, którzy powstrzymują się od złych uczynków, ale nie od złych myśli. Troszczą się oni o czystość ciała, ale nie ducha”. Podaje on ten oto przejrzysty przykład: mężczyzna ogarnięty namiętnością niewątpliwie nie pokłada się w łóżku z pożądaną kobietą, ale tak naprawdę czyni to w duchu. Podobnego zdania jest św. Hieronim: „Temu mężczyźnie nie brakuje woli do grzechu, lecz okazji”.
Ale przecież człowiek nie ma pełnej kontroli nad swoimi myślami! To fakt, który wymaga dwojakiego komentarza. Po pierwsze, zauważmy, że nie wszystkie myśli są sobie równe. W większości przypadków nie chodzi o myśli sensu stricto, ale raczej o sprawy, które przewijają się przez naszą głowę i wnętrze bez udziału naszej woli.
Proces ten może prowadzić nawet do pokusy, ale pokusa nie jest grzechem. Św. Augustyn świetnie ukazuje tę różnicę: kiedy „już nie doświadczamy zwyczajnie pożądań ciała, ale udzielamy pełnego pozwolenia rozpasanej namiętności, do momentu kiedy nie sposób już pohamować tego niedozwolonego pragnienia”. Grzeszne (czy też szlachetne) mogą być zatem wyłącznie myśli świadome, które zakładają czynność myślenia: przyjęcie danej myśli i jej podtrzymywanie.
Stać się panem własnych myśli
Na koniec warto dodać, że nieporządek w sferze myśli wpisany jest niestety w ludzką kondycję. Jako pozostałość po grzechu odbiera nam pokój serca i jasność umysłu. Dlatego właśnie powinniśmy cierpliwie i zdecydowanie zabiegać o to, by w coraz większym stopniu stawać się panami samych siebie, a w tym naszych pragnień i myśli. To trudne i długofalowe zadanie, które wymaga ascezy. Przykre, że zarówno samo słowo, jak i praktyka, którą oznacza, wyszły z użycia.
Niemniej potrzeba ascezy jest obecnie pilniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, w świecie, który nieustannie bombarduje nas pożądliwością, emocjami i reakcjami. „Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym” (Flp 4,8) – to miejmy na myśli!
Ks. Alain Bandelier
Czytaj także:
Oto my: banda grzeszników powołana przez Boga, by być Jego ludem, Jego rodziną i zalążkiem Królestwa
Czytaj także:
Mistyczka i koronczarka, która cierpiała za grzeszników. Służebnica Boża Luiza Piccarreta