separateurCreated with Sketch.

Zamknięci w domu: jak bez morderczych instynktów przetrwać 24/7 pod jednym dachem z dziećmi?

KIDS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Edifa - 03.04.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Przymusowa izolacja może wywoływać konflikty między domownikami, szczególnie na linii rodzice-dzieci. Jak unikać sporów każdego kolejnego dnia? Jakie zasady postępowania warto wprowadzić?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W trakcie przymusowej izolacji czas dłuży się zarówno maluchom, jak i dorosłym. W tej atmosferze nietrudno o niepokojące napięcia. Jak żyć pod jednym dachem i się nawzajem nie pozabijać? Jak zachować względny spokój w rodzinie? Marie-Paule Mordefroid, psycholog i trener osobistego rozwoju dla dorosłych, potwierdza: powstawanie konfliktów jest normalne. Musimy nauczyć się, jak najlepiej sobie z nimi radzić, działając z konsekwencją i empatią.

 

Florence Brière-Loth: Czy harmonia w rodzinie to utopia?

Marie-Paule Mordefroid: Może być mrzonką, która wypiera rzeczywistość. Harmonia nie wymaga odcięcia się od konfliktów. Harmonię buduje się poprzez akceptację różnic. Życie rodzinne nieustannie prowadzi do konfrontacji. Na wstępie powiedzmy sobie, że spory nie biorą się z powodu jakiejś niekompetencji rodziców, ale z natury tej relacji, która w pewnej mierze zakłada konflikty. Asymetryczna relacja między rodzicami a dziećmi nie jest partnerska: przed rodzicem stoi zadanie wychowania, natomiast dziecko musi zbudować swoją tożsamość.

Kiedy rodzice obawiają się konfrontacji, nie wywiązują się ze spoczywającego na nich obowiązku. Żyjemy w społeczeństwie, które tak bardzo ceni sobie więź emocjonalną, że dorośli obawiają się utraty miłości swoich dzieci i cierpienia. W związku z tym rodzice nieustannie łagodzą wszelkie konflikty. Aby odpowiednio podejść do zagadnienia konfrontacji, należy wyzbyć się błędnych wyobrażeń na ich temat, gdyż często wiążemy je z agresją, czyli skutkiem niewłaściwego zarządzania konfliktem.

Zdaniem pani zatem konflikt jest nie tylko nieunikniony, ale wręcz potrzebny?

Jest jak najbardziej potrzebny. Twierdzę tak, choć sama nigdy ich nie lubiłam. Tam, gdzie jest życie, jest i konflikt. Pozwalają one wyrazić swój sprzeciw, gniew, przypomnieć o zasadach. Przydają się do uzdrowienia rodzinnych relacji, do wejścia na wyższy poziom komunikacji, sprzyjają rozwojowi zarówno naszych dzieci, jak i nas samych.

Przywołam przykład czteroletniego Quentina, który przed położeniem się spać wyprawiał niewyobrażalne sceny. Jego matka domyśliła się, że miały one związek z kilkumiesięcznym wyjazdem ojca Quentina, który pracował w wojsku. Po rozmowie na ten temat zmniejszył się niepokój dziecka, a jego wieczorne zachowanie wróciło do normy. Wiele możemy się nauczyć poprzez kryzysy wzrostu, pod warunkiem, że staramy się je przeżywać jak najlepiej. Nie istnieje dobry czy zły konflikt, chodzi o sposób, w jaki do niego podchodzimy. To on decyduje, czy dany spór okaże się destrukcyjny czy konstruktywny. Umiejętność przeżywania tych napięć jest oznaką zdrowych relacji.

Czy nasza reakcja na konflikty zależy od naszych doświadczeń i naszego temperamentu?

Jeśli o to chodzi, zaobserwowałam kilka typów reakcji:

  • strategia wycofania: „Zobaczymy później, zakazywanie jest męczące”;
  • agresja czy władza, którą się bezwzględnie narzuca – działa tylko w danym momencie;
  • manipulacja czy nawet pojednanie w celu utrzymania jedności w rodzinie przy jednoczesnym odrzuceniu różnic.

Każdy z nas w obliczu konfrontacji spontanicznie reaguje w konkretny sposób, który ukazuje, jacy jesteśmy i jakie mamy za sobą doświadczenia. Nie chodzi o to, by obwiniać rodziców. Przecież dzieci z tej samej rodziny różnią się reakcjami. Każdy jest wolny, nawet małe dzieci, i dokonuje własnych wyborów.

Czy możemy zmienić sposób reagowania, aby lepiej radzić sobie w konfliktowych sytuacjach?

Trudno jest zmienić swoją osobowość, ale możemy nauczyć się wygładzić nieco jej ostre krawędzie, tak, aby mniej ranić zarówno bliskich, jak i samych siebie. Wystarczającą wskazówką na tym polu będą dla nas komentarze innych, poczynając od naszego współmałżonka. Następnie warto uświadomić sobie, że w obliczu jakiejś przeciwności przestawiamy się na tryb automatycznego pilota, jak gdybyśmy byli zaprogramowani.

A w kolejnym etapie obserwować nasze myśli i emocje w momencie, kiedy dochodzi do konfrontacji, aby dzięki temu ocenić, jak bardzo te nasze stany zniekształcają rzeczywistość. Stopniowo niektórzy rodzice zaczynają krytycznie spoglądać i ostatecznie kwestionować pewne zasady wychowawcze, które wydawały im się niepodważalne. Skupiają się na rozwijaniu w sobie cech wcześniej zaniedbanych. Na przykład: osoba bardzo komunikatywna, niezwykle błyskotliwa, ale nieposiadająca umiejętności słuchania w najmniejszym nawet stopniu, stara się ją w sobie wyrobić i podchodzić z uwagą do tego, co mówią inni.

Inna możliwość: jeżeli ktoś ma tendencję do unikania sporów, może pomału uczyć się, jak stawiać im czoła, zaczynając od spraw mniejszej wagi w życiu małżeńskim czy zawodowym. Koniecznie musimy zrozumieć następującą kwestię: jeżeli zdołamy podchodzić do konfliktu jako etapu koniecznego i pozbawionego agresji, zmieni się nasz sposób przeżywania go.

Na tyle na ile zdecydujemy się posuwać do przodu, nasze dzieci nauczą się radzić sobie w spornych sytuacjach. Jeżeli my ich unikamy lub nie pozwalamy dzieciom wyrazić swojego sprzeciwu, nie będą potrafiły sprostać licznym konfrontacjom, jakie czekają je w życiu.

Jak nauczyć dzieci stawiać czoła konfliktom?

Znajdując w sobie odwagę jako rodzice na bezpośrednią konfrontację z dziećmi w roli muru obronnego, ściany z którą się zderzą. Nastolatek przypomina osobę wypływającą łodzią na morze, opuszczając ląd dzieciństwa. Aby odbić od brzegu, musi wiosłować. Kiedy rodzice są wybrzeżem ze skały, dzieci mogą odpłynąć. Jeżeli natomiast są ruchomym bagnem, dzieci w nim utkną. To właśnie poprzez konfrontację z dziećmi uczymy je, jak odnajdywać się w konfliktowych sytuacjach.

Jak w praktyce rozwijać relację rodzic-dziecko w tym napiętym okresie?

W tej delikatnej relacji rodzice nieustannie poruszają się pomiędzy dwoma skrajnościami: muszą umiejętnie łączyć miłość z władzą rodzicielską, pewność siebie z umiejętnością słuchania, poczucie bezpieczeństwa z podejmowaniem ryzyka. Przecież w rodzinie to my nadajemy ton. Nasze postępowanie nie pozostaje bez wpływu.

Dużo możemy wywnioskować z zachowania trzyletniej dziewczynki, która krzyczy na swoją lalkę zwrotami zasłyszanymi z ust matki. Okazywany dzieciom szacunek już sam w sobie jest antidotum na agresję. Wykazujmy się samokontrolą, zarówno w stosunku do nich, jak i naszego współmałżonka. W naszym interesie jest unikanie publicznej krytyki męża lub żony. Wszystko po to, aby dziecko właściwie się rozwijało.

Jaki jest najistotniejszy czynnik, który pozwala dziecku budować własną tożsamość?

To proces wychowania, po prostu. Zrozumienie, że miłość nie ogranicza się do uczuć i emocji, ale polega również na tym, że chcemy czyjegoś dobra. To wiąże się ze stawianiem granic, konsekwentnym ich przestrzeganiem, odpowiednim korzystaniem z rodzicielskiej władzy, w obrębie trójkątnego schematu rodzic/ dziecko/ prawo.

Dorosły nie opiera swego autorytetu na sile, ale na swoim statusie rodzica, który nakazuje mu wyznaczać zasady funkcjonowania w rodzinie i w społeczeństwie: to ten trzeci element relacji. Jeśli Paweł nie chce założyć kasku do jazdy na motocyklu, a ojciec przypomni mu o tym przepisie, nie dochodzi tu do konfliktu między dwojgiem ludzi z powodu nadrzędnej woli rodzica, ale do przekroczenia jakiejś zewnętrznej zasady. Jeżeli Paweł się nie zgadza, to nie występuje przeciwko osobie własnego ojca, ale przeciw zasadzie, ryzykując, że spotkają go za to przewidziane prawem sankcje. Odchodzimy wtedy od próby sił, a młody człowiek uczy się w ten sposób brać na siebie odpowiedzialność.

Pomagajmy naszym dzieciom stopniowo poznawać i obracać się w otaczających realiach, dając im pewien margines zaufania, który będziemy odpowiednio poszerzać lub zwężać, jeśli zostanie ono zawiedzione.

Jak starać się nie dopuścić do tego, by nastolatek łamał obowiązujące w rodzinie zasady?

Aby odpowiednio reagować, rodzice muszą zrozumieć specyfikę tego wieku: przejście z etapu dziecięcego do dorosłości. Potrzeba, by młody człowiek odkrył co, to dobre w ustalonych przez rodziców zasadach, aby się z nimi utożsamić, a nie respektować ich w duchu posłuszeństwa czy ze strachu. Agnieszka przyzwyczaiła się do jedzenia bardzo wcześnie kolacji, około godziny 18.00, a resztę wieczoru spędzała na nauce w swoim pokoju. Jej ojciec nie tolerował tego, że była nieobecna w trakcie rodzinnej kolacji. Dzięki rozmowie doszli do rozwiązania satysfakcjonującego obie strony. Ważne jest, aby szukać pewnej płaszczyzny porozumienia z nastolatkiem: w tym wieku nie chodzi o uległość wobec zasad, ale o ich internalizację.

Osiągnięcie tego celu nie jest łatwe i często nie obywa się bez oporu i łamania norm. Rodzice nie zawsze akceptują etapy, które poprzedzają akt nieposłuszeństwa: młody człowiek w pierwszej kolejności ma potrzebę dyskusji, aby zrozumieć ich pobudki; trzeba przyznać mu prawo do sprzeciwu i pozwolić przedstawić własny punkt widzenia. „Dlaczego się ze mną nie zgadzasz?”. Kiedy mu je przyznajemy, najczęściej nie odczuwa on już potrzeby przekroczenia danej zasady. Obecnie rodzice mają świadomość, że dyskutują ze swoimi dziećmi, a w istocie z nimi negocjują, najczęściej uciekając się do szantażu: „Jeśli zrobisz to, dostaniesz tamto”, zamiast dogłębnie przeanalizować merytoryczne argumenty.

Kiedy konflikt utknie w martwym punkcie, czy powinniśmy trzymać się przez jakiś czas na dystans?

W takim przypadku zalecane jest poszukiwanie pomocy zamiast wyczerpujących prób rozwiązania sytuacji o własnych siłach. Można o nią poprosić współmałżonka lub kogoś z otoczenia, rodziny, terapeutę bądź pedagoga. Czasami rozwiązanie jest w nas: wystarczy, że jedno z rodziców pozwoli sobie pomóc odblokować sytuację. Jeśli jedno z rodziców zgodzi się spojrzeć na problem z innej perspektywy, otwiera się pewna przestrzeń i wtedy w trudnej relacji z dzieckiem można dać kolejny krok do przodu.

Czy powinien alarmować fakt, że dziecko nigdy nie wchodzi w konflikty?

W rodzinach, gdzie nie dano nam prawa sprzeciwu, postawa uległości może być formą schronienia. Gdziekolwiek nie tkwiłoby źródło problemu, to bardzo delikatna sytuacja, ponieważ ten, kto ucieka przed konfliktem, sam sobie szkodzi, sam siebie nie szanuje. Tłamsi i wypiera każdy wewnętrzny przejaw niezgody powodowany strachem lub chęcią przypodobania się.

W konfliktowych sytuacjach rodzice często mają odmienne zdanie. Jak wtedy reagować?

Dziecko ma potrzebę czuć, że rodzice tworzą wspólny front, nawet jeżeli jest świadome różnicy zdań między nimi. Kiedy jedno z małżonków nie zgadza się z drugim, dobrze jest zachować milczenie w obecności dziecka, aby oszczędzić mu konieczności opowiedzenia się po którejś ze stron.

Jako nastolatek może słyszeć, że jego rodzice mają odmienne zdania, pod warunkiem, że ich miłość jednocześnie uzyska potwierdzenie: „Absolutnie nie zgadzam się z twoim ojcem, ale popieram go w tej decyzji”. Oto jak można jeszcze uwypuklić związek między miłością a prawdą. Młody człowiek będzie mógł zrozumieć, że kiedy napotyka na nasz opór w dyskusji, w najmniejszym stopniu nie podważa to miłości, jaką go darzymy. To ważne w obecnych czasach gdy często mylimy czyjeś zdanie z jego osobą, dając pierwszeństwo więziom uczuciowym: „Kocham go, więc się z nim zgadzam”.


AUDIOBOOK DLA PRZEDSZKOLAKA
Czytaj także:
Najlepsze audiobooki dla przedszkolaków na czas kwarantanny



Czytaj także:
Kwarantanna może mieć zalety? Pewnie!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.