Czasem niełatwo jest być rodzicami, a co dopiero chrześcijańskimi rodzicami. Czasem aż załamujemy ręce i opadamy z sił, widząc, jak bardzo nasze dzieci oddalają się od wiary. Jak w takiej sytuacji nie poddać się zniechęceniu – groźnej broni w rękach diabła?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wychowywanie dzieci nigdy nie było łatwym zadaniem, niewątpliwie nie jest nim również w czasach, gdy chrześcijańscy rodzice niejednokrotnie zmuszeni są płynąć pod prąd. Wielu z nich czuje się samotnie i bezradnie wobec różnego rodzaju wpływów, którym podlegają ich dzieci, wpływów bardzo odległych od wiary, którą chcieliby im przekazać.
Co zrobić z Julką, która robi awanturę za każdym razem, gdy chodzi o wyjście na mszę świętą lub do duszpasterstwa? Jakich słów użyć, rozmawiając z Jankiem, który szydzi ze wszystkiego, co się do niego mówi? Jak przekazać nadzieję Patrykowi, który wobec trudności zamyka się w sobie? Jaki jest sens rodzinnej modlitwy, skoro prowokuje ona kłótnie i napięcia? Jak nie mieć poczucia winy, gdy nasze dzieci zdają się odrzucać wszystko to, co staramy się im przekazać i czym chcemy się z nimi dzielić?
Zaufaj Bogu
Pierwszym co należy zrobić, i do czego należy niestrudzenie wracać, zanim jeszcze zaczniemy poszukiwać rozwiązań i odpowiedzi na nasze pytania, jest oddanie wszystkiego z ufnością w ręce Pana: naszych wątpliwości, naszych bolesnych pytań, naszego buntu, naszego poczucia winy, naszych bezsennych nocy, naszych łez i naszej kruchej nadziei. Powierzajmy Mu zwłaszcza nasze dzieci, które są, przede wszystkim, Jego dziećmi. On kocha je jeszcze bardziej od nas. On wie, co jest dla nich najlepsze. On jest zawsze gotów przebaczyć i z każdego zła potrafi wyciągnąć dobro.
Bóg nie działa przy użyciu magicznej różdżki. Za bardzo nas szanuje, by to robić. Ale temu, kto Go wzywa, On zawsze odpowiada. Jeśli mamy wrażenie, że Bóg nie daje nam odpowiedzi, oznacza to, że nie jesteśmy gotowi jej przyjąć, bo jesteśmy zbyt zabiegani, niecierpliwi. Albo szukamy takiej odpowiedzi, którą uznajemy za jedynie słuszną, takiej, która zgadza się z naszym punktem widzenia, zapominając, że nasze plany niekoniecznie są takie same, jak plany Boże.
Nie obwiniaj
Nie jesteśmy idealnymi rodzicami i zdarza nam się popełniać błędy, nawet te rzeczywiście poważne. Jednak niczemu nie służy pielęgnowanie w sobie toksycznego poczucia winy. Poczucie winy jest bronią diabła. Tym, co pochodzi od Boga jest skrucha, ból tego, kto zranił miłość.
Skrucha nie polega na nieustannym przeżywaniu wyrzutów sumienia, ale pozwala nam wyruszyć w drogę, aby, niczym syn marnotrawny, powrócić do Ojca. Po to właśnie istnieje sakrament pojednania, aby Bóg mógł nas obdarzyć swoim przebaczeniem, objąć nas swoim miłosierdziem, podnieść nas i uzdrowić. A Boże przebaczenie kończy sprawę. Przeżywanie na nowo tego, że się zgrzeszyło, oznaczałoby zwątpienie w Bożą miłość.
Proś bliskich o pomoc
Bóg dał nam braci, a w sposób szczególny wszystkich tych braci, którymi są inni rodzice, zmagający się, podobnie jak my, z trudnościami wychowania. Oczywiście, każdy przypadek jest wyjątkowy i nie chodzi o to, by porównywać się z sąsiadami, co grozi zniechęceniem i może prowadzić do wydawania pochopnych osądów. Jasnym jest też, że każdy pozostaje sam z cierpieniem i zawsze jest też jakaś część naszych trudności, których nie zdołamy wyrazić słowami. Co nie zmienia faktu, że w większości przypadków, jeśli zostajemy sami ze swoimi problemami, to dlatego, że brak nam łatwości w dzieleniu się nimi z innymi. Tak bardzo wstydzimy się tego, że nie wpasujemy się w obrazek „dobrej, chrześcijańskiej rodziny”, że nie ośmielamy się ujawnić naszych trudności.
Tak bardzo boimy się tego, że będziemy ocenieni, źle zrozumiani lub odrzuceni, że wolimy zostać sami z naszymi zmartwieniami. Jaką cenną pomoc moglibyśmy stanowić jedni dla drugich! Dobrze wiesz, że często wystarczy sama rozmowa o problemie, aby widzieć wszystko w jaśniejszych barwach. A w trudnym czasie, zwykle to małe rzeczy pomagają nam stanąć na nogi: uśmiech, rozmowa telefoniczna z przyjaciółką, która dzwoni zapytać co słychać, czuły gest itd. Bardziej niż kiedykolwiek trzymajmy się razem, bądźmy blisko siebie, bądźmy otwarci, dyspozycyjni dla siebie nawzajem, umiejmy cierpliwie słuchać i przyjmować się bez oceniania. To trudne, ale z Bogiem jest to możliwe.
Święta Monika – patronka wszystkich zniechęconych rodziców
„Niemożliwe, aby syn tylu łez poszedł na zatracenie” – te słowa przychodziły z pocieszeniem świętej Monice, która nie ustawała w modlitwie i płaczu nad swoim synem Augustynem, gdy widziała, jak każdego dnia oddala się coraz bardziej od Boga. Gdy wyjechał do Włoch, sądziła, że jest już zgubiony. Ale to właśnie tam czekał na niego Pan. „Syn tylu łez” nie był stracony, ale stał się wielkim świętym – św. Augustynem. Czyż święta Monika nie jest patronką wszystkich tych rodziców, którzy stracili już nadzieję? Prośmy za jej wstawiennictwem o siłę do wytrwania. Tak powstaną kolejni święci.
Christine Ponsard
Czytaj także:
Św. Monika – misją jej życia było doprowadzenie bliskich do Chrystusa
Czytaj także:
Dzieciaki Cudaki na Instagramie: „Opowiemy wam, jak piękne jest życie z dziećmi z zespołem Downa” [wywiad]