Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W tych dniach obchodzimy 80. rocznicę powstania warszawskiego. Niezależnie od sporów, jakie toczymy w sprawie tego, czy miało ono sens polityczny, chyba wszyscy zgadzamy się, co do bohaterstwa jego uczestników - zarówno tych, którzy przeżyli, jak i tych, którzy pozostali na polu chwały w warszawskich ruinach. Przy tej okazji powraca także dylemat, z którym z pewnością zmagali się powstańcy i który po wybuchu wojny na Ukrainie nieoczekiwanie stał się aktualny także dla nas. Czy zabicie wroga nie jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu?
Powstanie przyniosło śmierć setkom tysięcy osób. U wielu powstańców konieczność zabijania niemieckich napastników musiała powodować bolesny wewnętrzny konflikt. Zmagały się w nich: obowiązek zachowania przykazania Bożego z obowiązkiem walki o przetrwanie Polski.
Egzystencjalnie bardzo trudno jest rozstrzygać takie sprawy. Jednak Kościół nie pozostawia tu chrześcijan bezradnymi.
Obrona pokoju a zabicie wroga
Gdy Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) porusza temat wojny, w pewnym sensie stara się odwrócić od niej uwagę. To nie ona jest najważniejsza i nie ona jest celem. Autorzy katechizmu przede wszystkim skupiają się na problemie obrony pokoju w sytuacji konfliktu. Taka jest też perspektywa katolickiego nauczania.
Osobnym ważnym tematem jest kwestia usprawiedliwionej wojny. Jednak jeśli chodzi o wymiar indywidualny, dotyczący tych, którzy w wojnie muszą uczestniczyć, katechizm wskazuje przede wszystkim na prawo każdego z nas do obrony. Czy mówmy o warszawskich powstańcach czy o obrońcach Ukrainy, mają oni te same moralne prawa.
By doprecyzować to nauczanie, autorzy Katechizmu przywołują zaraz obok słowa św. Tomasza z Akwinu.
Nie zawiesza prawa Bożego
Katechizm wyjaśnia jednak także, że nie chodzi tu wcale o zawieszenie obowiązującego prawa Bożego:
Katechizm ponownie cytuje tu św. Tomasza z Akwinu wyjaśniającego, dlaczego zabicie drugiego człowieka w akcie samoobrony nie stanowi złamania piątego przykazania. Chodzi o zasadę podwójnego skutku, która powinna być właściwym punktem odniesienia dla sumień uczestników działań wojennych.
W pewnym uproszczeniu możemy powiedzieć, że w samoobronie nie chodzi o to, by zabić, ale o to, by samemu uniknąć śmierci lub przed śmiercią uchronić innych. Śmierć napastnika powinna być – jeśli nie da się jej uniknąć – skutkiem ubocznym działań obronnych.
Dylematy nie znikają
Autorzy Katechizmu nie są jednak usypiaczami sumień. Katolickim punktem odniesienia zawsze musi być minimalizacja krzywdy. Dlatego „zamierzone zabójstwo niewinnego człowieka pozostaje w poważnej sprzeczności z godnością osoby ludzkiej, ze «złotą zasadą» i ze świętością Stwórcy. Prawo, które tego zakazuje, jest prawem powszechnie obowiązującym: obowiązuje wszystkich i każdego, zawsze i wszędzie” (KKK 2261).
Zabicie drugiego człowieka nie może być też uzasadnione gniewem, chęcią odwetu czy nienawiścią (KKK 2262). Oznacza to, że choć w sytuacji wojennej człowiek znajduje się i działa w sytuacjach skrajnych, nie daje mu to prawa do porzucenia zmysłu etycznego. Groza wojny nie unieważnia prawa Bożego ani moralności.
Zabicie wroga w czasie pokoju?
Zasady dotyczące uprawnionej obrony poprzedzają w Katechizmie nauczanie na temat wojny usprawiedliwionej. Dlatego za coś oczywistego należy uznać umieszczenie ich w kontekście doświadczenia warszawskich powstańców. Biorąc pod uwagę czasową bliskość zdarzeń nietrudno nam też wczuć się w sytuację tysięcy chrześcijan tkwiących w okopach wschodniej Ukrainy. Jednak nauczanie o uprawnionej obronie odnosi się także do sytuacji z czasów pokoju. Obrona ta musi być, na tyle na ile jesteśmy zdolni to ocenić, proporcjonalna. Nigdy też nie możemy stracić z oczy podstawowego faktu – nawet agresywny napastnik jest dzieckiem Bożym, a jego życie ma wielką godność w oczach Stwórcy. Musimy pamiętać, byśmy sami z obrońców pokoju nie stali się napastnikami.