Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Załamany prorok Eliasz
Eliasz był prorokiem potężnym w mowie i czynie. Posłusznie wypełniał Boże nakazy, nawet kiedy oznaczało to konfrontację z wiarołomnym królem. Wobec tłumów i władcy słowem sprowadził z nieba ogień pochłaniający ofiarę. Dla potomnych stał się wzorem proroka, a jego pojawienie się miało być znakiem nadejścia czasów mesjańskich. Tymczasem w dzisiejszym czytaniu spotykamy naszego herosa w stanie, można rzec, opłakanym. Jedna pogróżka królowej Izebel wystarczyła, aby triumfujący przed chwilą prorok całkowicie się załamał.
Czy tak nagłą zmianę nastroju spowodowało przeciążenie układu nerwowego? A może nie tak Eliasz wyobrażał sobie rozwój wypadków po wydarzeniach na Górze Karmel i dały o sobie znać zawiedzione oczekiwania? Czy mógł to być przejaw pychy („nie jestem lepszy od moich przodków” – 1 Krl 19,4) czy raczej świętości, która nie mogła pogodzić się z tym, że po tak wielkim cudzie serca ludzi pozostały zatwardziałe? Pewne jest, że Eliasz znajduje się w głębokim kryzysie, skoro ucieka od ludzi i prosi Boga o śmierć.
Załamanie dotyka wielu z nas
Zapewne nie są nam obce tego typu sytuacje. Zniechęcenie, załamanie czy nawet depresja dopadają wielu z nas i nie musi to oznaczać braku wiary. A nawet jeśli tak, Bóg nie przestaje nas kochać i podejmuje działania, żeby wyprowadzać nas z podobnych stanów. W jaki sposób poradził sobie z Eliaszem? Pochylmy się nad biblijnym tekstem, bo może rzucić on nieco światła na nasze życie.
A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Ponownie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie umocniony tym pożywieniem szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb (1 Krl 19,5-8).
W przytoczonej scenie najpierw mamy kogoś, kto próbuje wytrącić desperata z jego stanu. Nie jest to jak widać łatwe, bo anioł musi interweniować dwa razy. Następnie życzliwa osoba (tu anioł, u nas może to być bliski człowiek) podpowiada: wstań i jedz! Innymi słowy: zadbaj o siebie, pomyśl o swoich potrzebach i bądź dla siebie życzliwy.
Konieczna porażka
Kiedy już Eliasz jest najedzony, przyjaciel przekierowuje jego myśli ku przyszłości. Zdaje się mówić: przed tobą zadanie do wykonania, masz cel, twoje życie nie straciło sensu. Prorok daje się poprowadzić i mocą przyjętego pokarmu przez czterdzieści dni wędruje przez pustynię do góry Synaj. Liczba czterdzieści i chleb symbolicznie nawiązują do wędrówki Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Podobnie jak wcześniej dla całego ludu, dla Eliasza jest to czas przygotowania do spotkania z Bogiem. Najpewniej musiał prorok ponieść porażkę i wejść w kryzys, aby mógł doświadczyć Boga w nowy, inny jakościowo sposób.
Wybiegając poza dzisiejszy fragment, Bóg objawi się Eliaszowi już nie w ogniu ani wichrze, ale w łagodnym powiewie. Pamiętamy scenę z Księgi Rodzaju, kiedy Bóg przechadzał się po Raju w porze łagodnego powiewu, żeby spotkać się z ludźmi. Oznaczało to, że traktuje ich jako przyjaciół, bo na Bliskim Wschodzie ta pora dnia była zarezerwowana dla przyjacielskich spotkań.
Manna i chleb Eliasza – symbole Eucharystii
Podróż Eliasza nawiązując do wędrówki Izraela przez pustynię, odsyła nas także do Ewangelii. Manna i chleb Eliasza są symbolami Eucharystii. Podobnie, jak chleb na pustyni, tak Ciało Pańskie pokrzepia nas w drodze. Tamten chleb dawał siły fizyczne, ten dostarcza energii w duchowej wędrówce. To ważne: Jezus obecny w Eucharystii chce nas pokrzepiać i umacniać. Jednak analogia do manny nie wyczerpuje tajemnicy Eucharystii. Zwraca na to uwagę sam Pan w dzisiejszej Ewangelii:
Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata. (J 6,51)
Dając nam swoje Ciało i Krew, Jezus zaprasza do nowego, przekraczającego nasze oczekiwania doświadczenia Boga. To coś więcej niż tylko pomoc w wędrówce. Kiedy Eliasz pokrzepiony chlebem dotarł do Synaju, spotkał się z Bogiem jak z przyjacielem. Kiedy spożywamy Eucharystię, przyjmujemy zaproszenie do podobnej relacji. Nasz Bóg chce nie tylko nam pomagać, ale pragnie wejść z nami w relację przyjacielską, podobną do tej, którą miał z Eliaszem.