Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Święci szukali intymności na modlitwie
Drugą rzeczą potrzebną nam na drodze duchowego wzrostu jest intymność z Bogiem. Jeśli chcemy być ludźmi wiary, którzy odpowiadają na słowo Boga, to musimy przecież znać Tego, który nas powołuje i za którym idziemy. Nie chodzi jednak o poznanie tylko na poziomie informacji czy wiedzy, ale o taką relację z Bogiem, jaką opisuje hebrajskie słowo yada. Tłumaczy się je jako poznanie tak bliskie i intymne, jakie zachodzi między kobietą a mężczyzną w akcie małżeńskim, ale w Biblii odnosi się ono też do relacji z Bogiem. Właśnie tak blisko i intymnie Bóg chce być z nami. On pozwala się poznawać, gdy Go szukamy.
W tym kontekście znów przypominają mi się wielcy ludzie wiary. Dobrze się nimi inspirować – sam to często robię – ale nie można się z nimi porównywać. Dlaczego? Bo my, czytając ich życiorysy, widzimy głównie owoce ich relacji z Bogiem. W ich działaniach czy słowach możemy zobaczyć zewnętrzne efekty tej drogi, którą przeszli z Bogiem w swoich sercach. Zapominamy o tym, że zanim dokonali heroicznych czynów, szukali intymności z Nim w modlitwie. Poświęcali czas, by poznawać, kim On jest, i czerpali siłę ze spotkania z Nim. Z tego poznawania Bożego serca rodził się zachwyt, który stawał się miłością naturalnie wyrażającą się w czynach. Nie liczyli więc ani kosztów, ani sił, tylko zachwyceni Bogiem szli tam, gdzie ich powoływał.
Sam Jezus potrzebował intymności
Najlepszym wzorem w szukaniu bliskości z Bogiem jest oczywiście Jezus, który kiedy tylko mógł, spędzał czas sam na sam z Ojcem. Skoro zatem i On potrzebował czasu na to, by budować intymną relację z Ojcem, to o ile bardziej my tego potrzebujemy. Dlaczego to takie ważne, by szukać intymności z Panem i uczyć się Go poznawać? Bo im lepiej będziemy Go znali, tym większą dyspozycyjność będziemy mieli w sobie, by iść za Jego głosem. Przecież zwykle nie jesteśmy chętni robić rzeczy, o które proszą nas obcy ludzie. Wyobraź sobie, że na mieście spotykasz nieznajomego i on prosi cię o jakąś przysługę – zrobisz to bez wahania? A jak się zachowasz, gdy poprosi cię o coś przyjaciel lub ktoś, kogo znasz, o kim wiesz, że się o ciebie troszczy, a jego plany wobec ciebie są dobre? Takim ludziom ufamy i z otwartością reagujemy na ich prośby.
Tę prawdę potwierdza też słowo Boże, które często przypomina, że owocność naszego życia, wszelkich działań i decyzji, jakie podejmujemy, bierze się ze spotkania z Bogiem i z trwania w intymnej relacji z Nim (por. J 15,4). A papież Franciszek w jednej ze swoich encyklik pokazuje zależność między zjednoczeniem z Jezusem a życiem wiarą: „W wierze Chrystus nie jest tylko Tym, w którego wierzymy, najwyższym objawieniem miłości Bożej, ale także Tym, z którym się jednoczymy, aby móc wierzyć” (Franciszek, encyklika Lumen fidei, nr 18).
Im większe więc będzie nasze zjednoczenie z Jezusem, tym większa będzie i nasza wiara, a co za tym idzie także nasza gotowość, by pójść za Jego słowem, gdzie On nas prowadzi.
Możemy działać tylko naszą siłą
W tym kontekście chciałbym podzielić się jeszcze jednym cytatem, a dokładnie słowami św. Jana od Krzyża. Ten zakonnik i mistyk tak pisze o intymności modlitwy i szukaniu Boga:
Niech się zastanowią ci, którzy są bardzo aktywni i którzy myślą świat objąć swym przepowiadaniem i dziełami zewnętrznymi, że o wiele więcej pożytku przynieśliby Kościołowi i o wiele milsi byliby Bogu, nie mówiąc już o dobrym przykładzie, jaki by dali, gdyby połowę tego czasu poświęcili na bycie z Bogiem na modlitwie. W takim przestawaniu z Bogiem o wiele więcej i z mniejszym trudem dokonaliby dobra jednym czynem niż tysiącem. A to dla zasługi modlitwy i sił duchowych w niej zdobytych. Inaczej bowiem wszystko jest jak uderzenie młota, czasem z małym lub żadnym skutkiem. A czasem nawet ze szkodą, bo choćby się wydawało zewnętrznie, że człowiek coś czyni, w istocie będzie to niczym, gdyż jest prawdą, że dobre czyny dokonują się jedynie mocą Bożą (Jan od Krzyża, Pieśń duchowa”).
Dla mnie to niezwykle mocne słowa, które odczytane w kontekście wielkich bohaterów z historii Kościoła zyskują jeszcze większą aktualność. Kiedy nie jesteśmy wpatrzeni w Pana, nie spotykamy się z Nim w intymnej modlitwie, a przez to nie mamy w sobie dyspozycyjności, by iść za Bożym słowem, to działamy tylko naszą siłą. Może i realizujemy ciekawe projekty, ale są to tylko nasze projekty, które mają wręcz znikome skutki. A przecież moglibyśmy robić rzeczy, które mają moc tysiąc razy większą! Jeśli nasze działania rodzą się z bliskości z Panem, to jeden nasz czyn, który jest dokonany w wierze i na Jego słowo, ma większą skuteczność i owocność niż tysiąc uczynków spełnionych tylko naszą miarą.
Bardzo potrzebujemy intymności z Bogiem – bycia z Nim twarzą w twarz, a także znajomości Jego spojrzenia. Szymon Piotr już od pierwszych chwil budowania relacji z Jezusem znał ten wzrok. Często myślę sobie o tym, co musiało być w tym spojrzeniu Jezusa, że popchnęło tego prostego rybaka do czynu wiary (wypłynięcia na jezioro mimo wcześniejszej porażki), a potem zrodziło w nim gotowość do porzucenia całego swojego życia i pójścia za Jezusem. Nie dowiemy się tego, jeśli sami nie spojrzymy Mu w oczy.
Fragment książki Tymoteusza Filara „Na Jego Słowo. Jak żyć powołaniem i oglądać Królestwo Boże?”, wydawnictwo RTCK.
Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.